Grecja, Hiszpania, Włochy, a w końcu i Francja – pod naporem rosnących cen energii rządy tych krajów zaczynają uruchamiać mechanizmy pomocy dla gospodarstw domowych. Taryfowanie niewiele pomaga, a Włosi rozważają nawet przyspieszenie likwidacji taryf na prąd. Biznes zaczyna także reagować na drożejący gaz.

Ostatnie miesiące to prawdziwa feeria podwyżek. W górę pną się zarówno podstawowe nośniki energii, jak i inne surowce, a nawet żywność.

W przypadku energii z globalnego punktu widzenia sprawa jest dość prosta – podaż paliw kopalnych generalnie nie nadąża za postpandemicznym impulsem popytowym. Nadwyżka popytu winduje ceny, napędzając też inflację. Do tego dochodzi szereg uwarunkowań regionalnych, które przekładają się na sytuację w Europie, gdzie wzrost cen jest wyjątkowo bolesny. Przede wszystkim Daleki Wschód płaci za LNG najlepiej.

Zdecydowana większość spotowych dostaw skroplonego gazu płynie właśnie tam. Czyli nie dociera do Europy. Kolejnym czynnikiem jest pogoda. W tym roku okazuje się bezlitosna. Słabo wieje, a i Słońce nie za dobrze świeci. Lukę w produkcji zazwyczaj wypełniało się gazem. Ale do Europy nie docierają też większe dostawy gazu z Rosji, bo Rosjanie zwietrzyli okazję. Gazprom już otwarcie komunikuje, że bez otwarcia Nord Stream 2, UE nie ma co liczyć na spadek cen. Te biją na giełdach kolejne rekordy. Podobnie jak ceny uprawnień do emisji CO2.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Gaz w ostatnich latach stał się w wielu krajach UE podstawowym źródłem energii. Niektóre mogą jeszcze wrócić do węgla, chociażby chwilowo jak Niemcy. Niektóre, jak Polska, w ogóle od niego nie odeszły. Palą więc nim ile się da, bo nawet przy wysokich kosztach emisji jest to opłacalne. Jednak kraje Południa Europy przestawiły się na gaz w stopniu znacznie większym i nieodwracalnym. Nie mają więc wyboru.

Wysokie ceny gazu uderzają nie tylko w rynek energii, ale też w „gazochłonny” przemysł, jak chociażby produkcja nawozów. Norweski Yara ogranicza produkcję amoniaku w europejskich fabrykach. Koncern szacuje, że spadek produkcji będzie rzędu 40% zdolności, wliczając w to instalacje zatrzymane planowo, np. na remonty. Yara zapewnia, że wywiąże się z zakontraktowanych dostaw, ale nic ponadto.

Zamknięcie brytyjskich fabryk CF Industries uderzyło również w miejscowy przemysł mięsny. Zakłady te dostarczają 60% CO2 używanego do duszenia ptactwa, oraz do napełniania opakowań z produktami drobiarskimi.

Podobne problemy mają też producenci wieprzowiny – szefowa National Pig Association Zoe Davies tłumaczyła, że branża nie wie co zrobić z ok. 100 tys. tuczników, które powinny trafić do przetwórni i poprosiła rząd o konsultacje.