Tak jak bardzo dbamy o nasze tradycje i te narodowe, i te religijne, i te obyczajowe, tak i powinniśmy zaadoptować tradycje i zwyczaje kraju naszego osiedlenia – Kanady.
To dobry czas na pisanie felietonu o kanadyjskim indyku, bo dookoła tyle się dzieje, i w Polsce, i w Kanadzie, i na świecie, że aż w głowie huczy od zamętu. Zostawiamy więc na tydzień opiniowanie tego co nam zrobiono, i tego co kto powiedział o kim, i tego co nieuniknienie nadchodzi. Goniec zwięźle i z właściwym kolorem o tym wszystkim pisze, jako jedyny katolicki i prawicowo polityczny tygodnik. A tego się boją. Kto? Ogłoszeniodawcy, bo akurat chcą trafić neutralnie we wszystkich, tak jakby milionowy zasięg nie tylko tradycyjnie drukowanego tygodnika, ale przede wszystkim portalu Gońca nic nie znaczył.
Cichutko mam nadzieję, że akurat czytelnicy portalu i tygodnika nie popierają tych co do miodu, ale tych co do prawdy. Mój następny samochód (tuż, tuż) zakupię od pani Kosmowskiej. Nie tylko dlatego, że ogłasza się na łamach Gońca, ale i dlatego, że jako kobieta doradzi mi i wybierze coś dla mnie najlepszego, na czym się dobrze zna. Sama wiem jak to jest, bo zarabiam na chleb w tak zwanym zawodzie typowo męskim, i na dodatek jestem bosem dużo młodszych międzynarodowych chłopaków, którym często ciężko przełknąć (szczególnie na początku) żeby robić tak, jak ja zaplanuję, bo to jest akurat to na czym się dobrze znam i za co mi dobrze płacą. Nie muszę dodawać, że mój świetny angielski jest odbierany jako ‘speaking funny’ – mówię śmiesznie. Ale piszę dobrze i dziwnego akcentu w moim pisaniu nie widać.
Zanim przejdę do meritum dzisiejszego felietonu i spolszczenia kanadyjskiego indyka gorąco polecam film ‘Powrót do Jedwabnego’, w reżyserii Wojciecha Sumlińskiego, i naszej (z Mississauga) Violetty Kardynał. Znajdziecie bez trudu na youtube. Naczelny Gońca Andrzej Kumor występuje tam jako ekspert od spraw antypolskich. Warto zobaczyć jak to inni szykują nam kolejny rozbiór Polski, bez zważania na Polaków i bez zważania na prawdę. Strategicznie od dekad z zaplanowanym każdym krokiem – byle do celu. Po wielowiekowym mordowaniu naszych elit powinniśmy się pogodzić z losem sług. A tu zyg, zyg marchewka. Bo my naród silny z odbudowującymi się prawdziwymi elitami, jak sfinks z popiołów powstajemy pomimo różnych donosicieli i agentów działających na naszą szkodę.
Każdy Polak żyjący w Kanadzie powinien ten film zobaczyć i dodatkowo nabyć go do swojej biblioteki filmowej. Kto wesprze nasze narodowe media i publikatory, jak nie my? Donosiciele i post-komuniści tego na pewno nie zrobią. Zrobią natomiast wszystko, żeby prawda nie wyszła na jaw, po to aby osiągnąć swój cel sprzeczny z naszym polskim i polonijnym interesem.
Więc do rzeczy i do kanadyjskiego indyka. Tak się tradycyjnie złożyło, że kanadyjskie święto dziękczynienia (Thanksgiving) – coś tak jak nasze święto plonów dożynki – jest obchodzone o cały miesiąc wcześniej niż w Stanach. Dlaczego? Z prostej przyczyny. W listopadzie to u nas już zima. Taki północny kraj, więc świętujemy z początkiem jesieni, w drugi poniedziałek w październiku. Czy Polacy w Kanadzie obchodzą to święto? Ja tak. Większość moich znajomych z pierwszego rzutu emigracyjnego nie. Natomiast ich dzieci już podkreślając, że są Kanadyjczykami między innymi podkreślają swoją przynależność narodową poprzez uroczyste wielkie święto rodzinne z pieczonym indykiem jako centralnym punktem wydarzenia.
W mojej Polsce (PRL) było sporo Greków. Byli oni przez nas Polaków oceniani przez pryzmat dostosowania się do nas. Kryteria były proste: czy nauczyli się języka, czy byli częścią naszej grupy, czy świętowali z nami święta narodowe? Lepsze oceny dostawali ci, którzy się dostosowywali do nas pokazując tym samym szacunek do kraju osiedlenia.
Z grzeczności nie wnikaliśmy za bardzo w powody ich wyjazdu z Grecji do komunistycznej przecież Polski. Ale u nas w Polonii wiele organizacji polonijnych dalej tradycyjnie organizuje w ten ostatni długi weekend przed zimą zjazdy i roczne zebrania. Wychodzą z założenia, że jest długi weekend, to ludzie mają więcej czasu, a indykiem to się nikt nie przejmuje, bo mało go je. Uważają, że to nie nasze święto. A właśnie, że nasze. Skoro tutaj mieszkamy? Osobiście też nie wszystko mi z tym indykiem pasuje, ale… Można go spolszczyć. Jak?
Przynajmniej na kilka sposobów:
– zrobić polskie nadzienie, tak jak do kaczki, z jabłkami i grzybami. Po prostu pycha. Jeśli macie w domu amatorów tradycyjnego kanadyjskiego farszu to można i to, i to. Choć z latami tradycyjne kanadyjskie nadzienie wychodzi powoli z mody i jest coraz mniej popularne. Stało się wręcz synonimem ludzi starszych (baby boomers). Kiedyś przy moim stole, prawie wszyscy (oprócz mnie) prosili o farsz. W zeszłym roku prawie cały się został dla piesków. Córka mnie potem upomniała, że to niedobre dla psów. Tak? A dla ludzi to dobre?
– ciasto z dyni (pumpkin pie) musi być, ale jeśli ktoś nie lubi może je spolszczyć, na przykład dodając lody, dżem z czarnej porzeczki, albo połączyć masę z dyni z sernikiem. Ja z reguły mam na stole orzechowe maślane torciki (walnut butter tarts) – też kanadyjskie, choć jeszcze mniej lubiane przez nas niż pumpkin pie. Za to moje ulubione, a coś dla mnie też musi być na moim obiedzie, nie?
– zrobić surówkę z kiszonej kapusty i okrasić ją kukurydzą. Smakowa kombinacja kwaskowej kapusty kiszonej z zasadowym smakiem kukurydzy łączy się wyśmienicie. Warto spróbować. A jeśli już mamy przy stole i takich, i takich tradycjonalistów, co nie tkną innego niż swoje jedzenie, to można podać sałatkę z kukurydzy, i osobną z kiszonej kapusty. Kto chce niech sobie zmiesza.
– czysty polski barszcz na podrobach z indyka jest zawsze przebojem. Nic dodać, nic ująć. Kto nie chce nich nie popija. Najlepiej to ten barszcz samemu ukisić. Ostatnio to kiszenie różnych warzyw stało się bardzo modne. U mojej córki w kuchni stoi z pół tuzina słoików z różnymi kiszonkami, o których nam wychowanych na kiszonej kapuście i ogórkach się nawet nie śniło.
– słodki sos z żurawin (cranberry). Warto później wykorzystać do innych mięs. Dobrze się komponuje smakowo z wołowiną, a z pieczonym schabem to po prostu palce lizać.
– koniecznie przygotować wszystkiego za dużo i poprosić, aby wszyscy przynieśli pojemniki. Po obiedzie zlać do słoików barszcz, nie skąpić indyka, szczególnie tych dobrych kąsków, popakować sałatki, i ciasto z dyni. Tak wyekwipowani w drogę goście będą mile wspominać obiad z indykiem po polsku zajadając się resztkami i na pewno przyjdą na następny rok, a thanksgiving spolszczony indyk wejdzie do naszych tradycyjnych rodzinnych spotkań. I tego nam potrzeba, szczególnie teraz w epoce covida.
Smacznego polonijnego indyka! Alicja Farmus
A na koniec jeszcze jedna rada nabyta poprzez przykre doświadczenia. Nie zostawiajcie resztek w brytfannie!
Zaraz po wyjściu gości posortujcie to co zostało dla nas na kanapkę na następny dzień, co dla piesków i kotków, zlejcie sos do późniejszego wykorzystania. Wszystko można zamrozić. Ach i dobrze wymyjcie brytfankę!