Targi, słynne targi. Pamiętne w Nowym Sączy, końskie w Koniecpolu, rolnicze po całej Polsce. Bardzo lubimy takie dni targowe. Cała okolica się wtedy zjeżdża z produktami do sprzedania i na zakupy. A także po to, aby spotkać się ze znajomymi. Taki zaprzeszły facebook, tylko wolniejszy, i z większym namysłem. Lokalne targi są znane także i w Kanadzie.
W ostatnich latach, jak grzyby po deszczu wysypały się różne targi rolnicze (farmers markets) ze zdrową żywnością. Na jednym z nich, przy zbiegu Lake Shore i Dixie w Mississauga w niedzielę można nawet nabyć polonijną, bo wyprodukowaną w St.Catharines wódkę, nalewkę owocową, a nawet spirytus. A prawdziwy spirytus potrzebny jest w każdym polskim domu. Co prawda u mnie ta butelka spirytusu stoi już od kilku lat, ale to tylko świadczy o moich domownikach, że nie wiedzą co z tym spirytusem zrobić, bo wszyscy jacyś tacy niepijący. No może czasem lampkę wina. Ze spirytusu zrobiłam nalewkę z porzeczek – powiedzieli mi, że za słodka. A jaka ma być? To i nalewka stoi, ale w rżniętej krzyształowej karafce. Karafka została przywieziona z Polski, jak kryształy były i w cenie i w modzie. Próbowałam za poradą kuzynki smarować rwące przed deszczem kolana, ale spirytus był za mocny i tylko podrażnił mi skórę. Ale spirytus jest – jak należy. To i dobrze, bo jakiż to polski dom bez prawdziwego spirytusu? Za to wódka, też rodem z St.Catharines Kannuk jest wyśmienita. Polecam Kannūk Vodka z Polonée Distillery. Moja rodzina próbowała, i wódka powoli schodzi.
– Daj mamo na rozgrzewkę, bo mnie gardło boli.
To i daję. Może to covid? A taka wódka to na pewno odkazi jak trzeba. Na razie nikt nie choruje.
Po drodze na moją wieś jest sobotni targ w Peterborough. Nawet spory, jak na tutejsze mini targi. Można się zaopatrzeć w lokalne świeże warzywa, jajka, miód, owoce, i wiele innych różności. Ostatnio pojawiły się kurczaki i wyroby wędliniarskie (ale nie polskie). Wiosną czekamy z wytęsknieniem, aż targ zacznie działać. Z początku idzie powoli, bo klimat mamy północny i chłodny. Więc świeże produkty pojawiają się dopiero pod koniec czerwca. Ale zaglądając tam od urodzin Królowej Wiktorii w maju, można się zaprzyjaźnić z lokalnymi farmerami. Najczęściej poznają mnie po moim piesku.
– A to ta pani z pieskiem.
Czasem proszę, żeby mi coś zostawili pod ladą, bo będę dopiero koło południa. I zostawiają, „dla tej pani z pieskiem”. Po święcie dziękczynienia już targu nie ma. Więc obecnie to ostatnie tygodnie, żeby się nim nacieszyć. Jesienią są do nabycia fantastycznie świeże i dorodne produkty. Owszem, zwyczajem Ontario są i stragany z owocami z półwyspu Niagara (Niagara Peninsula), ale te po długiej batalii nie mogą mieć znaków ‘lokal’, czyli nie mogą udawać lokalnych brzoskwiń, czy winogron. To i dobrze, bo chcemy wiedzieć co kupujemy. I chcemy wesprzeć lokalnych rolników, których i tak jest coraz mniej. Z reguły kupuję główkę świeżej kapusty, bo tylko taka świeża zachowuje swoje polne aromaty i smaki bez względu czy przyrządzi się z niej surówkę, ugotuje z kiebłaską, czy pozwija w gołąbki. Żadna inna kapusta nie smakuje tak po polsku, jak ta prosto z pola. Nie wierzycie? Spróbujcie. Na pewno dostaniecie dorodną główkę na dowolnym targu rolniczym.
Trzeba tylko wypatrzeć dzień targowy, i znaleźć odpowiedni stragan.
MichalinkaToronto@gmail.com