Po oddaniu Polski przez amerykańskiego prezydena Józia Bidena Niemcom w arendę, Nasza Złota Pani, za pośrednictwem instytucji Unii Europejskiej, zabiera się za Polskę coraz ostrzej.
Sralon tłumaczy mikrocefalom, że to nie za Polskę, tylko za Kaczyńskiego – ale to przecież nie Kaczyński będzie płacił po pół miliona euro dziennie dla Komisji Europejskiej z tytułu kary, jaką Europejski Trybunał Sprawiedliwości nałożył na Polskę w związku z odmową natychmiastowego wstrzymania wydobycia w kopalni Turów, czego domagała się Republika Czeska. Te kary będą płacili polscy podatnicy, a więc również mikrocefale – jak to mikrocefale – którzy dzisiaj, zgodnie z zaleceniem potomka sowieckich kolaborantów, kierującym żydowską gazetą dla Polaków, dzisiaj demonstrują coś w rodzaju Schadenfreude.
Najwyraźniej propaganda padła im na mózgi – o ile oczywiście mają w głowach jakieś mózgi, a nie Scheiss.
To nie Kaczyński popadnie w finansowe tarapaty, jeśli premier Morawiecki nie wycofa z Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie pytania, czy tubylcza konstytucja ma charakter nadrzędny wobec prawa UE, czy nie. Nawiasem mówiąc, ci wszyscy obrońcy konstytucji z Kukuńkiem na czele, który swojej koszulki chyba nigdy nie zmienia, nagle przestali jej bronić, jak by ktoś im tego surowo zakazał. To zresztą bardzo możliwe, bo ci wszyscy obrońcy prawdopodobnie zdominowani są przez starych kiejkutów, którzy dzisiaj przesunęli akcenty na wyrażanie solidarności z egzotycznymi turystami prezydenta Łukaszenki, a szczególnie – z ich dziećmi.
“Istota czująca”, czyli Wielce Czcigodna posłanka Katarzyna Maria Piekarska z sejmowej trybuny natarczywie domagała się wyjaśnień, gdzie te dzieci – dlaczegoś akurat z Michałowa – się podziały, jakby nie wiedziała, że przecież mogły zostać zwyczajnie wyskrobane – zgodnie z niedawnymi postulatami Strajku Kobiet. Ale o ile na jednym etapie Wielce Czcigodna pani Katarzyna krzykliwie domaga się legalizacji ćwiartowania bardzo małych dzieci, to kiedy tylko etap się zmienia, nie da sie nikomu wyprzedzić w okazywaniu dzieciom czułości – jak to “istota czująca”.
Fenomen ten godzien rozbiorów, ale obawiam się, że tu nie pomoże żaden weterynarz. Już więcej wskazówek można by znaleźć w archiwach Wojskowych Służb Informacyjnych, czy ABW – ale one stanowią największą tajemnicę państwową.
Wracając do finansowych tarapatów, to nasza główna prześladowczyni w Komisji Europejskiej, pani Vera Jurova ze Słowacji, nawet już nie ukrywa, że jak premier swego pytania nie wycofa, to żadnych pieniędzy z funduszu odbudowy nie będzie. Trybunał już po raz kolejny odkłada udzielenie odpowiedzi, bo podobno prowadzone są rozmowy, jak tu teraz pan premier mógłby swoje pytanie wycofać bez utraty twarzy. Takie to ci są kulisy sławnej niezawisłości sędziowskiej, o którą zaczynają już wodzić się za łby sami sędziowie, podważając sobie nawzajem legalność. Chodzi o to, że jedni zostali rekomendowani przez starą Krajową Radę Sądownictwa, a drudzy – przez nową. Ta nowa ma być nielegalna, a w każdym razie tak utrzymuje najbardziej niechętna rządowi sędziowska partia polityczna “Iniuria”, to znaczy – “Iustitia” – co zresztą na jedno wychodzi. Jakby tego brakowało, to dochodzi jeszcze rozkaz rozpędzenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Najwyraźniej wprzęgnięci w służbę rewolucji komunistycznej brukselscy biurokraci, liczą na to, że tego czego nie uda się przepchnąć w drodze ustawowej, zostanie wprowadzone tylnymi drzwiami w drodze orzecznictwa kumatych sądów. Jeśli tedy Izba Dyscyplinarna nie zostanie rozpędzona, to Polska nie zobaczy nawet centa z unijnej subwencji budżetowej, z której zresztą Komisja Europejska będzie sobie potrącała nałożone przez luksemburski Trybunał kary. Jak tak dalej pójdzie, to nasz nieszczęśliwy kraj zostanie przekształcony w Generalne Gubernatorstwo. Takie są skutki tolerowania zdrady, łajdactwa i błędów. W tej sytuacji strona czeska natychmiast się usztywniła i podczas negocjacji o odszkodowanie za rzekome obniżenie poziomu wód gruntowych, zaczęła stawiać warunki zaporowe w przekonaniu, że Polska ugnie się pod finansowym szantażem niemieckim i zgodzi się na wszystko.
Tymczasem na polską granicę przybywają coraz to nowe zastępy egzotycznych turystów prezydenta Łukaszenki. Tak się złożyło, że biskupi polscy zostali wezwani ad limina apostolorum, gdzie podobno papież Franciszek ma ich obsztorcować za bzykanie panienek i chłopców, w każdym razie – za tuszowanie takich spraw. Żeby tedy przynajmniej częściowo załagodzić papieża, który na łzy egzotycznych turystów jest tak samo czuły, jak na łzy molestowanych, biskupi postanowili włączyć się do wojny, jaką mściwy prezydent Łukaszenka prowadzi przeciwko Polsce i swoim zwyczajem zastanawiają się, jakby tu i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić. Proponują tedy “korytarze humanitarne”, którymi egzotyczni turyści mogłiby bez przeszkód napływać na Polski, jednocześnie podkreślając konieczność “ochrony granic” i w ogóle. Słowem – są “za, a nawet przeciw” – jak to w swoim czasie wykombinował Kukuniek. To nawet sprytne, bo wiadomo, że ewentualne koszty utrzymania turystów przybyłych “korytarzami humanitarnymi” poniosą podatnicy, podczas gdy przewielebne duchowieństwo będzie wznosiło strzeliste modły – bo wiadomo, że z Panem Bogiem łatwiej, niż z ludźmi. Miejmy jednak nadzieję, że po papieskiej obsztorcówie, która pewnie zakończy się wesołym oberkiem, odzyskają poczucie rzeczywistości, które wymowni Francuzi streszczają w krótkiej, żołnierskiej formule: “a la guerre comme a la guerre” – żeby nie wkładać palca między drzwi.
Tymczasem dokonały się doniosłe wydarzenia kulturalne. Na festiwalu filmowym w Gdyni nagrodzone zostały obrazy o przygodach pederastów, co pokazuje, że na tym etapie Żydzi schodzą na plan dalszy i za nich Oskara póki co nie dają, natomiast za pederastów – jak najbardziej – chociaż za pryncypialne chłostanie polskiego sumienia też chyba można się załapać. Drugim wydarzeniem było przyznanie nagrody “Nike” ufundowanej przez żydowską gazetę dla Polaków.
W ramach popierania regionalizacji i autonomii Śląska wyróżniony tym zaszczytem został pisarz Zbigniew Rokita, za dzieło “Kajś”, ale przebojem stało się wystapienie pana Piątka, który wyraził nadzieję, że “to faszystowskie gó…no kiedyś się skończy”.
Na pewno ma rację; wszystko kiedyś się kończy, ale szkoda, że nie powiedział, jakie “g…no” będzie potem.
Wisienką na torcie kultury narodowej okazał się występ młodego Matczaka, który zajmuje się raperstwem, proponując nie tylko, kogo by tu “je…ć”, ale również – jak i w co. Okazało się, że najlepiej “w dziąsło”. Młodzieży bardzo się ta propozycja artystyczna spodobała, chociaż wypada zauważyć pewną zmianę preferencji. Za moich czasów w kołach wojskowych preferowany był “przełyk” – no a teraz – “dziąsło”. Tak czy owak bardzo sie to spodobało panu pisarzowi Jakubowi Żulczykowi, który młodego Matczaka bardzo chwali, jakby chciał się podlizać postępowej młodzieży w nadziei, że dzięki temu zwiększy liczbę swoich czytelników. Pisarze różne rzeczy w tym celu robią i na przykład jeden nawet się ożenił, w ten sposób liczbę swoich czytelników podwajając.
A zapowiadana przez partię i rząd “czwarta fala” zbrodniczego koronawirusa zjawiła sie punktualnie, ekscytując wśród praworządnych i jednocześnie postępowych obywateli postawy radykalne. Pan prof. Simon wystąpił z propozycją, by osób niezaszczepionych w ogóle nie przyjmować do szpitali, a jak taki jeden z drugim kogoś zarazi – żeby mu wlepić piękne wyroki.
Z pewnością do tego dojdzie, bo pani filozofowa Magdalena Środa wyraziła nadzieję, że niezaszczepiona “gawiedź” rychło “wymrze”. Nie ma to, jak trafić w szpony “humanistów” i “etyków”. Być może zresztą pani filozofowa już wie coś, czego my jeszcze nie wiemy, więc perspektywy rysują się raczej żałobnie – jak przystało przez Zaduszkami.
Stanisław Michalkiewicz