Ci, tacy i owacy, ryją szańce, okopują się i trwają przy swoim: przymus “szczepień” wzmacnia bezpieczeństwo wspólnoty. Tamci, owacy i tacy, szańce ryją, okopują się i przy swoim trwają: przymus “szczepień” zabija wolność we wspólnocie.

        Jedni i drudzy pokazują tabelki, przytaczają liczby, cytują autorytety od medyka do statystyka. Mało kto przypomina zacietrzewionym, że – w wymiarze państwa – demokracja oznacza podążanie w kierunku zgodnym z wolą większości.

        “Wola większości najwyższym prawem” – i takie tam inne. Chodzi tylko o metody, dzięki którym większość tak zwanego elektoratu pozwala przekonać się do tego czy owego. Skutecznie przekonać, mając na uwadze zaplanowany wynik wyborczy. Tak? Czy może jakoś inaczej?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Zapewne niektórzy uważają, że pytać i odpowiadać należałoby zaczynać jak najwcześniej. Zacznijmy zatem odpowiedź, próbę odpowiedzi, od przeglądu bibliotecznego i “Etyki dla dziewczynek”. Na tym świecie wszystko zaczyna się od kobiet. Tak, tak. Proszę tylko wyobrazić sobie zawartość takiej publikacji.

PO WIELOKROĆ ETYKA

        Następnie przesuńmy wzrok parę centymetrów obok, by natknąć się na “Etykę wartości”. Ten z kolei egzemplarz znalazł swoje miejsce bezpośrednio przy “Etyce biblii”. Dalej idą: “Etyka katolicka”, “Etyka protestancka”, “Etyka chrześcijańska dla post-chrześcijańskiej epoki”, wraz z “Etyką u schyłku drugiego tysiąclecia”. A skoro schyłek, nie ma to, tamto – zaglądamy do “Etyki ponowoczesnej”, wspierając się “Etyką reinterpretacji”.

        Osłabnąwszy nieco od nadmiaru wiedzy, w ramach wsparcia układu pokarmowego pochłaniamy “Etykę wegetarianizmu”, a dostatecznie nasyceni wszelką możliwą etyką, bez przesadnych nerwów podchodzimy do “Etyki urzędnika”, “Etyki zawodowej funkcjonariuszy służb publicznych”, wreszcie do “Etyki zawodowej funkcjonariuszy służb państwowych”. Tym samym zahaczamy o tak zwaną politykę, na wspomnianym polu korzystając ze wskazań zawartych w pozycji “Etyka a polityka” oraz superpozycji “Etyka patriotyzmu”. Czy tam superpropozycji.

        Dalej idą cztery sroki za ogon. Czy tam w barszcz cztery uszka. Czy grzyby. To znaczy: “Etyka medyczna”, “Etyka lekarska”, “Etyka psychologa” oraz “Etyka nauczyciela”. Jeszcze dalej widzimy “Etykę zawodu radcy prawnego i adwokata” wraz z “Etyką menadżera”. A że menadżer, to wiadomo: “Etyka i biznes”. Ewentualnie “Etyka w biznesie”. A że biznes to pieniądze, wiadomo i to: “Etyka produkcji pieniądza”.

ZAPOMINANIE

        Mało? Dorzućmy więc “Etykę i odpowiedzialność w świecie finansów”, “Etykę ekonomii”, “Etykę własności prywatnej” oraz “Etykę pracy”. Tym bardziej dorzućmy, powiadam, gdy tuż obok czai się, gryźć gotowa – uwaga, uwaga – “Etyka szczegółowa”. Natomiast w obszarze tej ostatniej również “Etyka dziennikarstwa”, “Etyka dziennikarska i dziennikarstwa”, a na koniec “Etyka słowa” oraz “Etyka niezależna”.

        I tym sposobem dotarliśmy do finału. To jest do końca najwyższej półki. Tej spod samego sufitu. I dość będzie tej wyliczanki, przejdźmy do bioetyki.

        Żartuję.

        Z jakiego powodu żartuję i o co mi właściwie chodzi? Chodzi mi o to mianowicie, że my nie czytamy o etyce. My czytamy to, co “elity” dla nas piszą, my oglądamy to, co “elity” nam pokazują, my słuchamy tego, co “elity” do nas mówią. Twardocha czytamy. Ewentualnie Tokarczuk, chociaż tę czytają rzecz jasna ci bardziej wyrafinowani prozatorsko, och, ach. Czy innego twardochopodobnego buca czytamy. Czy tam, by odwołać się do feminatywów (modne słowo) bucę. Dajmy na to Holland Agnieszkę. Czytamy, słuchamy i oglądamy Czy inną psujkę (innego psuja). Jakbyśmy zapomnieli, że aby wygrało nieprzyzwoite, wpierw trzeba zdeprawować i zarżnąć przyzwoitość.

        Jak deprawuje się i zarzyna przyzwoitość, ktoś pyta? Najlepiej w tajemnicy. W taki sposób, żeby nikt nie zwrócił uwagi na przedbiegi medialne, a następnie na ostrze, drążące ofierze gardło, od ucha do ucha. Tak zwana post-literatura oraz realizowane na jej podstawie post-kinematografia nadają się do tego wręcz idealnie.

POKURCZ W SKORUPACH

        Mówię przez to również, że mało, iż dzięki naszym portfelom tak zwane elity znakomicie sobie radzą, pasożytując na nas do woli, to swą “twórczością” są również w stanie wdrukować nam zachowania sprzyjające ich interesom, a nie naszym. De facto zachowania sprzeczne z interesem naszej narodowej wspólnoty. Jakby nic innego nie robili od lat, tylko okradali wspólnotę z rozsądku. Ktoś zauważył, że tacy ludzie nie czerwienieją nigdy, nawet gdyby lać na nich wrzątek. Parafrazując klasyka: “Elita to kasta nadzwyczajna”. No, wiadomo.

        Ale zostawmy w tym miejscu “elity”, słów parę poświęcając kaście rządzącej. Bo obrazki, które dzięki mediom społecznościowym oglądamy, obserwując co dzieje się w Australii, naprawdę przerażają. Daleko od nas, lecz Stary Kontynent również w tę stronę zdaje się zmierzać. W każdym razie kasta rządząca tu i tam poczyna sobie coraz śmielej. Jajo z nowym porządkiem świata pęka na naszych oczach, a pokurcz wyłaniający się spod skorup napawa lękiem. Zaprawdę powiadam nam: nie należy łudzić się, to jest doszukiwać akcentów optymistycznych choćby w części, w przekonaniu, że im mocniej NWO uderzy, tym intensywniejszy zrodzi sprzeciw. A nie należy, ponieważ zło jedynie drzemie w nas, pomiędzy wojną a wojną, i teraz nie zamierza drzemać dłużej. Najwyraźniej. Niestety, każdy kolejny paroksyzm przynosi wciąż więcej i krwi ludzkiej, i ludzkiej krzywdy. Jedno, dwa pokolenia – i pora na nową katastrofę. I niby co dałoby się z tym zrobić? A co zrobić z tym powinniśmy?

CO ZA WSTYD

        Tymczasem, wracając do Europy, zgodnie z przewidywaniami, socjaldemokraci niemieccy (SPD) wygrali wybory do Bundestagu, a kanclerz Merkel dowiedziała się jednocześnie, że zostawia i partię, i swoją partyjną koalicję, i naród wreszcie, z najgorszym wynikiem w historii koalicji chrześcijańskiej demokracji (CDU) z bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną (CSU). Były prezydent III RP, mianowicie Komorowski Bronisław, u Lubeckiej Beaty, zaraz po ogłoszeniu wyników: “Niemiecka polityka wobec Polski zakłada zawsze budowę relacji dobrosąsiedzkich, ale CDU, partia Angeli Merkel, była bardziej zaangażowana w lewarowaniu Polski, podnoszeniu jej znaczenia w ramach Unii Europejskiej. Licząc na to, że Polska będzie odgrywała istotną rolę w integracji europejskiej”.

Lewarowanie pozycji Polski w Unii? Zapewne przy pomocy rosyjskiego gazu? A niech was. To znaczy Komorowskiego niech. Wujek dobra rada, aż mu dziąsła trzeszczą. Czy co tam gdzie tam mu trzeszczy. “Sugerowałbym, żeby rząd przestał się nadymać antyczesko, antyeuropejsko tylko żeby wziął się za robotę”. No dajcie spokój. I jeszcze to: “Polska nie uprawia dyplomacji, bo tej dyplomacji nie ma”.

        Jakże inaczej. Polska najbardziej uprawiała dyplomację za czasów prezydenta Komorowskiego Bronisława oraz Stanisława “Chodź tu shogunie” Kozieja. Generała zresztą, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Co za wstyd.

RŻNIĘCIE GŁUPA

        Tak czy owak, Europa wciąż pląsać będzie w rytmie berlińskiego marsza, co oznacza w praktyce, że Niemcy kolejny raz w historii zamierzają narzucić pozostałym swoje racje. Proszę zauważyć, że tym razem czynią to skuteczniej niż przy pomocy brygad SS. Ktoś pamięta Joschkę Fischera, byłego ministra spraw zagranicznych RFN? Ten rzekł być bez ogródek: “Niemcy nie postrzegają już Europy jako celu, lecz traktują ją jako środek w przeforsowaniu własnych narodowych interesów”. Po tej stronie Odry nie było lepiej. Mniej więcej w tym samym czasie, Smolar Aleksander, prezes Fundacji Batorego, pozwolił sobie zwieńczyć niemieckie dzieło odbudowy słowami: “Naśladowanie Niemiec to jest jedyna droga zbawienia dla Europy”.

        Dla Europy być może. Czy dla Polski? “Rocznik demograficzny 2021” (Główny Urząd Statystyczny) nie pozostawia złudzeń: w ubiegłym roku odnotowaliśmy w Polsce niemal 70.000 zgonów więcej, niż rok wcześniej. Tak znaczące “wahnięcie” statystyczne, przyczynę mieć musi. Według rządu, to oczywisty efekt pandemii Covid-19. Według niżej podpisanego, rząd “rżnie głupa”. Dlaczego to oczywiste? Ponieważ wychodzą na jaw inne, równie alarmujące dane. Poniżej przytaczam dwa fakty, bo wspomniana publikacja GUS prezentuje również upiorną statystykę śmierci z podziałem na miejsce zgonu.

PRZEJDZIE SAMO

        I tak, w roku 2020. poza szpitalami zmarło blisko 250.000 (ćwierć miliona) naszych rodaków. To w liczbach bezwzględnych o 50.000 więcej niż w roku 2019 oraz o 60.000 więcej niż wcześniej jeszcze o rok. Komu mało, niech weźmie do rąk i starannie rozważy fakt numer dwa, notabene z tej samej tabeli: w roku 1990, we własnych domach i mieszkaniach, umarło, w przybliżeniu, 176.000 Polek i Polaków. W roku 2019 – 144.000. W roku 2020 – aż 188.000. To znaczy 30 proc. więcej niż rok wcześniej.

Przekonaniem, że wszystkie powyższe liczby wygenerowała pandemia, w świetle wskazanych danych można sobie buty wypchać. Czy tam porównać jedynie do pewności nastolatki, że jej ciąża wzięła się sama z siebie, więc lada dzień sama z siebie jej przejdzie. Tymczasem bez najmniejszych wątpliwości, spora część dramatu Polek i Polaków wywołana została zamknięciem dostępu do leczenia w wymiarze podstawowej opieki zdrowotnej, do leczenia specjalistycznego w trybie ambulatoryjnym, wreszcie do leczenia w warunkach hospitalizacji. Przy okazji i pomimo pandemii wyszło na jaw, że tak zwana “statystyczna zajętość łóżek” w szpitalach była mniejsza, znacznie mniejsza, niż przed erą koronawirusa. Innymi słowami – nie z braku mocy spowodowanej pandemią wynikała śmiertelna niewydolność nadwiślańskiego systemu ochrony zdrowia, lecz z powodu błędów w zarządzaniu i dramatycznemu niedostatkowi finansowania.

***

        I to właśnie w powyższym kontekście odczytywałbym przestrogę posła Brauna, skierowaną do nadwiślańskiego ministra od zdrowia. Wiemy dobrze, że pan Niedzielski nie zawiśnie, z drugiej strony dobrze się stało, że swoje usłyszał. Wiemy, powtórzę, że nie zawiśnie i wiemy, że powinien – za to wszystko, co Polkom i Polakom już uczynił, i co najwyraźniej nadal czynić zamierza. W recydywie, można powiedzieć. I stąd dzisiejszy tytuł.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl