Utopia centralnego planowania jest bardzo pociągająca; człowiek ma tendencję do upraszczania, zwłaszcza kiedy wydaje mu się, że potrafi wiele mechanizmów zrozumieć, ogarnąć, i stworzyć na nowo. Wpada wówczas w inżynieryjną misyjność i zaczyna coraz bardziej ryzykownie poprawiać Pana Boga.

        Pół biedy, gdy ma pokorę wobec tworzywa i Stworzenia pycha bardzo często jednak bierze górę.

        Są wśród nas również inżynierowie społeczni, którzy metody konstrukcji usiłują przełożyć na społeczeństwo i  gospodarkę.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Komunizm, który opanował niegdyś Chiny, Rosję i Europę wschodnią podjął właśnie taką próbę planowego, „naukowego” rozwoju, podczas gdy wówczas w „kapitalizmie” dominowało przekonanie iż gospodarka i wolny rynek mogą działać na zasadzie samoregulacji; popyt i podaż w doskonały sposób, mimo pozornego marnotrawstwa, prowadzą ku zwiększeniu wydajności, likwidacji biedy i głodu oraz innych bolączek społecznych.

        Po drugiej, komunistycznej stronie było centralne planowanie, które wśród wielu wysiłków politycznych, kończyło się sukcesem wyłącznie na papierze.

        Mimo, że system sowiecki był w stanie na bazie ukradzionych technologii stworzyć wiele ciekawych projektów, jak na przykład, karabin Kałasznikowa (udoskonalony niemiecki STG-44),  gospodarka ZSRS była bardzo mało wydajna i dlatego komunizm wywalił się do góry kołami.

        Dzisiaj mamy do czynienia z odgrzaniem  idei planowania na skalę globalną tym razem. Ponoć osiągi nauki, sterowanie przy użyciu modeli komputerowych i technologii pozwalających na pozyskiwanie i obróbkę olbrzymich ilości informacji pozwala planować skutecznie i dokładnie.

       Nasi inżynierowie społeczni, to zazwyczaj ludzie, którzy karmieni państwową ręką, nigdy własnymi rękami dolara nie zarobili, ale też niedouczeni z powodu przeświadczenia o własnej wnikliwości. Jako doskonały przykład niech służy Al Gore ze swymi argumentami na rzecz rewolucji „antycieplarnianej”.

        Ich zdaniem, dzisiaj możemy i musimy lepiej zaplanować własną przyszłość, gdyż czeka nas „globalna katastrofa”, klimatyczna, pandemiczna, obojętnie jaka.

        Jest to złudzenie, ale skoro rzeczywistość  wymyka się planistom spod kontroli to tym gorzej dla rzeczywistości.

        Widać jak na dłoni, że po to, by człowiek był przewidywalny, planiści muszą mu ograniczyć pola manewru; muszą go odcisnąć od swej sztancy, czyli odebrać wolność gospodarczą i socjalną, w podobny sposób jak miało to miejsce w poprzedniej gospodarce socjalistycznej. Metody są inne, ale to czy „walczymy z klimatem” czy „o pokój na całym świecie” nie ma tutaj znaczenia. Znaczenie ma to, że i jedna i druga walka wymaga od nas poświęceń; ograniczenia oczekiwań konsumpcyjnych, pogodzenia się z odebraniem własności, poprzez ograniczenie możliwości dysponowania nią. To czy na przykład, recyklingujemy z powodu produkcji zbrojeniowej czy domniemanego zagrożenia ekologicznego nie ma znaczenia.

        Już dzisiaj ostrzega się byśmy po pandemii nie wrócili do starych nawyków, bo przecież planeta chce odetchnąć. Musimy rodzić mniej dzieci, zmienić nawyki żywieniowe i podróżnicze; słowem, robić co nam każą, bo w przeciwnym razie czeka nas zagłada.        Zasady build back better, aby mogły wejść w życie muszą być wymuszone. Do tej pory sądzono, że postęp technologiczny i gospodarczy bierze się z możliwości ekonomicznego błądzenia; tysięcy prób, podejmowanych na własny rachunek. Dzisiaj państwo chce przyjrzeć się tym próbom…

         Gospodarka zarządzana centralnie musi pasożytować na gospodarkach opartych o wolność myślenia i działania. Tak było w Związku Radzieckim tak w dużej części jest w Chinach. Politycy nienawidzą wolności innych ludzi, bo m.in. obnaża ich dyletanctwo.

        Politycy nienawidzą ludzi, których nie mogą kontrolować. Symptomatyczne, że gdy administracja Bidena zaprosiła do Białego Domu dyrektorów koncernów motoryzacyjnych, aby przedyskutować zwiększenie produkcji pojazdów elektrycznych. Przybyli przedstawiciele  Forda, General Motors i innych. Tesla, która jest największym producentem pojazdów elektrycznych na świecie nie otrzymała zaproszenia. Elon Musk nie pasuje do amerykańskiego socjalizmu.

         Andrzej Kumor