Brońmy naszej naturalnej odporności, bo inaczej możemy wpaść w kajdany totalitaryzmu szczepionkowego, który niekoniecznie zlikwiduje pandemię Covid-19

W składzie Rady do spraw Zdrowia Publicznego przy Ministrze Zdrowia zostali pominięci niezależni od Ministra Zdrowia przedstawiciele akademickich uczelni medycznych i weterynaryjnych (ludzie chorują również na choroby odzwierzęce). Wolna, autonomiczna myśl naukowa nie ma przez to dostępu do ustawowej Rady do spraw Zdrowia Publicznego, która jest mózgiem Ministra Zdrowia.

Przedstawiciele wyżej wspomnianych instytucji podstawie formalnego umocowania w prawie wchodzili w II RP w skład Państwowej Rady Zdrowia, organu legislacyjno-prawnego, który przygotowywał dla ówczesnych władz ministerialnych projekty ustaw kierowanych do Sejmu. Po uchwaleniu ustawy w ciągu pół roku były gotowe akty wykonawcze z podaniem źródeł finansowania. Odpowiednio przygotowywane ustawodawstwo medyczne okresu II
RP stanowiło rzetelną, stabilną podstawę funkcjonowania oraz rozwoju publicznej i niepublicznej służby zdrowia. Państwowa Rada Zdrowia była prekursorem obecnej Rady do spraw Zdrowia Publicznego przy Ministrze Zdrowia

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

W ramach walki z epidemią Covid-19 Minister Zdrowia jakiś czas temu znacznie ograniczył wychodzenie z domu oraz zakazał wstępu do lasów i parków, czyli uniemożliwił ruch i rekreację na świeżym powietrzu. Przymusowy , miesięczny pobyt w mieszkaniu najprawdopodobniej obniżył u wielu osób poziom naturalnej odporności na czynniki chorobotwórcze. Znaczna część mieszkańców budynków wielorodzinnych w miastach nie była wystarczająco informowana przez Ministra, jak bardzo ważna dla zachowania naturalnej odporności biologicznej jest domowa aktywność fizyczna przy maksymalnie otwartych oknach – na przykład spacer po pokoju lub gimnastyka w odpowiednim stroju. Teraz, przed wyborami prezydenckimi, ten sam Minister wprawdzie otworzył wstęp do lasów i parków, lecz jednocześnie nakazał osobom zdrowym, znajdującym się w przestrzeni publicznej, nawet pustej, noszenie maseczki. Pod taką maseczką, szczególnie, gdy jest ciepło, zbiera się pot, kropelki śliny, a czasami nawet wydzielina z nosa. Według wielu lekarzy taką maseczkę należy zmieniać, najlepiej co pół godziny. W przeciwnym wypadku staje się ona wylęgarnią drobnoustrojów, atakujących organizm i przy długim, systematycznie powtarzanym noszeniu może podrażniać skórę twarzy, oraz alergizować nos, gardło i płuca. Maseczki są więc bombą biologiczną systematycznie atakującą organizm i obniżającą jego odporność. Dużo mniej szkodliwe od noszenia maseczek jest zakładanie na głowę tzw. przyłbic ochronnych, o których Minister Zdrowia dotąd nic nie mówi. Osłaniają one twarz i oczy, a nie przylegając do skóry umożliwiają swobodną cyrkulację powietrza. Oddycha się w nich całkiem swobodnie, co ma szczególne znaczenie w ciepłe dni. Tak więc noszenie przyłbicy nie obniża odporności organizmu na zakażenia.
Jeżeli dotychczasowe ministerialne zakazy i nakazy odnośnie sposobu walki z pandemią nie zostaną właściwie zweryfikowane, najprawdopodobniej mogą spowodować duże obniżenie poziomu naturalnej odporności biologicznej u znaczącej części społeczeństwa. Osłabiona odporność może we wrześniu spowodować masowe zachorowania na przykład na grypę zwyczajną, anginę, przeziębienie, gruźlicę, zapalenie płuc, nie wspominając o masowym nawrocie koronawirusa. W takim wypadku mogą powrócić ostre restrykcje z początku pandemii, a później prawdopodobnie nastąpią przymusowe, niekoniecznie obojętne dla zdrowia, masowe “wyszczepienia”. A wirusy grypy często potrafią mutować.

Obecny system ochrony zdrowia znajduje się na skraju zapaści z powodu zbyt niskich funduszy i narastających od lat braków kadrowych personelu medycznego, szczególnie lekarzy i pielęgniarek. Dalece niewłaściwe ustawodawstwo medyczne, nieprzejrzysty finansowo, źle zorganizowany, niewydajny system publicznych ubezpieczeń zdrowotnych z NFZ-em na czele, marnotrawstwo sił i środków, bałagan logistyczny panujący w w wielu szpitalach i przychodniach są efektem niewłaściwie planowanych i fatalnie realizowanych reform służby zdrowia. Przed reformami było źle, a po nich zrobiło się znacznie gorzej.
Cenzura informacji na temat sytuacji panującej w placówkach Służby Zdrowia jest bardzo szkodliwa dla obywateli. Ludzie trwają w złudnym przeświadczeniu, iż w przypadku zachorowania na koronawirusa mogą liczyć na dobrze zorganizowaną pomoc i opiekę medyczną. W efekcie nie doceniają decydującego znaczenia zachowania naturalnej odporności biologicznej, która pozwala przejść stan zakażenia bezobjawowo. Celem cenzury jest prawdopodobnie ukrycie niekompetencji i bałaganu, panującego w wielu placówkach medycznych.

Wnioski
1/ Konieczne jest pełne, a nie tylko częściowe odrodzenie zasad funkcjonowania Państwowej Rady Zdrowia. Minister Zdrowia może nie poradzić sobie w walce z pandemią Covid-19, a jego działania nadal nie będą zachowywać pełnych standardów obiektywności i medycznej . Cała działalność obecnej Rady, moim zdaniem, powinna być jawna w ramach Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Chodzi szczególnie o działalność w zakresie walki z epidemią COVID-19 oraz w zakresie walki z innymi chorobami, stanowiącymi olbrzymie zagrożenie dla społeczeństwa.

Na przykład : według oficjalnych danych GUS, dostępnych w internecie, w Polsce zmarły w roku 2018 :
* 167 942 osoby z powodu chorób układu krążenia ogółem ( w tym na chorobę niedokrwienną serca 43 371 osoby) – dziennie 460 zgonów
* 109 276 tys. osoby z powodu raka – dziennie 299 zgonów

W sumie codziennie umierało wtedy na wyżej wymienione choroby cywilizacyjne 759 osób i nic nie wskazuje, żeby ta liczba obecnie była mniejsza. Powszechność tych chorób ma również charakter pandemii, którą moim zdaniem kolejny Rząd w praktyce bagatelizuje.

3/ Obecne prawo medyczne i organizacja systemu ochrony zdrowia nadal są fatalne i nie dają większości obywateli poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego.

4/ Rodzi się pytanie – Czy sposób walki z pandemią COVID-19 jest upolityczniony ?

Z wyrazami szacunku
Michał Jabłoński