Czas leczy rany, ale też owija przeszłość mgłą zapomnienia. Mamy tendencję do pamiętania rzeczy miłych, a zapominania złych, zwłaszcza jeżeli wspomnienia dotyczą czasów, gdy byliśmy piękni i młodzi.
Właśnie będziemy mieli kolejną, okrągłą tym razem, rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Przy tej okazji wiele osób z łezką w oku (sic!) wspomina PRL, jako państwo, które „zmodernizowało Polskę”, zlikwidowało analfabetyzm, wybudowało wielki przemysł, unowocześniło wieś, dało ludziom małego fiata; generalnie dało Polakom nowe możliwości. Oczywiście, wiele tych stwierdzeń to prawda, choć trzeba to widzieć w kontekście zaduszenia polskiej przedsiębiorczości i rozwoju gospodarczego.
Nie będę licytował się z apologetami tamtej Polski. PRL była areną walk w gronie partyjnego aparatu, między natolińczykami a puławianami. Można w ich zmaganiach prawidłowo odczytać wiele wydarzeń.
Apologetom powojennej, komunistycznej Polski powiem tylko jedno: wszystko to, co krytykują w dzisiejszej Polsce, w Polsce potransformacyjnej, te wszystkie patologie, których jesteśmy świadkami, to jest efekt PRL-u i korupcji tamtych elity władzy.
To tamte elity zrobiły „transformację”, tak, by w jej rezultacie spaść na cztery łapy w nowym rozdaniu geopolitycznym, uwłaszczając się na majątku wypracowanym przez pokolenia Polaków. Te wszystkie „spółdzielnie” wojskówek WSI, które niczym czerw obsiadły nową Polskę zostały „wyprodukowane” w PRL-u.
Dlatego dzisiejsza Polska, ma tak wielkie problemy z piątą kolumną, bo jest to rezultat kompradorstwa komunistycznych elit; to tam mają korzeń nasze problemy, bo PRL była państwem rządzonym przez sitwę. To w prl-u nastąpiła podmiana polskiej elity; doszyto głowę do zranionego wojenną katastrofą narodu.
Proszę więc nie patrzeć na historię przez pryzmat „propagandy sukcesu” i wstępniaków Trybuny Ludu. Tak, PRL realizowała w pewnym sensie postulaty przedwojennej endecji poprzez etniczne państwo polskie, przesunięcie Polski na ziemie zachodnie itd, itp., ale przede wszystkim PRL zmieniła strukturę elit. Sowieci uczynili to z premedytacją i do dzisiaj mamy z tym problem.
Jeśli więc podoba się komuś PRL, to znaczy, że podobają mu się bolączki dzisiejszej Polski. Współczesna Polska niestety nie odcięła się od tamtej grubą kreską, nie było siły politycznej, która mogłaby coś takiego zrobić.
Aby budować nową Polskę trzeba znać historię do bólu, w przeciwnym razie nie będziemy wiedzieli kto nas bije.
Andrzej Kumor