I na dworze, i w domu też. Taki czas roku. Taki czas historii ludzkości. Właśnie przeszliśmy do historii ludzkości jako zaraza covidu. Tak jak przeszła grypa hiszpanka, rosyjskia, hong kong, inne dżumy, cholery i ospy. Tamte przeszły, to i ta przejdzie. Już widać gwiazdkę na horyzoncie, bo kanadyjski naukowiec z Kolumbii Brytyjskiej wynalazł pokrycie na maskę, które zabija wirusy kowida. Często najlepsze rozwiązane to proste rozwiązanie. Posprejujesz sobie taką maskę i już – jesteś bezpieczny. To, że to wszystko będziemy wdychać to też niedobrze. Ale cokolwiek byś nie zrobił, to może być źle. A ja sądziłam, że to tylko toksyczni ludzie mogą tak wszystko przekręcić na źle, żeby innych zgnębić, i drugim zatruć radość życia. Ale ja się nabrać już nie dam. Żyję dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że nie ma czystych sytuacji. W każdej jest trochę i złego, i trochę dobrego. Tak jak w III części Dziadów Mickiewicza, gdzie w czyśćcu siedzą niewinne duszyczki, które nigdy nie zaznały ani radości, ani smutku. No więc, spoglądam przez okno, przy którym pracuję prawie calutki dzień, I cóż tam widzę? Tylko szaro i buro. Patrzeć mi się odechciało. Nawet ściany mojego pokoju są bardziej radosne, niż to co za oknem. I przez calutki dzień potrafi być za tym oknem tak szaro i buro. A tego dnia to i tak prawie nie ma – zaledwie kilka godzinek. A i tak to mizerne światło dnia jest często zaciemniane ołowianymi chmurami śniegowymi. Moja dorosła już córka pyta, czy pamiętam jak w Wiglilię kwitły przed domem kwiaty? Pamiętam, ale nie mogę pamiętać, bo jako osoba wierząca w nieustające ocieplanie klimatu, powinnam pamiętać wigilie zimne, zmieniające się stopniowo w coraz cieplejsze. A kwitnące w wigilię kwiaty na gazonie przed domem wydają się jak opowieść z bajki. Ale ona pamięta – twardo. Miała wtedy 8 lat. Dobrze, że chociaż to dziecko nie dało się całkiem zbałamucić. Jeśli ona nie, to ja też się nie dam.
– Pamiętam dziecko także zimy, jakieś 20 lat temu, że nie mogłaś jeżdzić na sankach, bo nie było śniegu. I pamiętam jak kanał Rideau w Ottawie (najdłuższe na świecie lodowisko) nie zamarzł zimą.
Ale to było zanim nam powiedziano o ocieplaniu się klimatu. No cóż klimat jak zarazy, zmienia się i pulsuje. Kto dłużej zna tereny przy Georgian Bay, to wie, że plaża cyklicznie znika, to znów się szeroko wyłania. Ta szarość też jest cykliczna. Już migoce gwiazdka w dali. Nie przypadkowo największe święta chrześcijańskie są w okresie przesilenia zimowego. Od Bożego Narodzenia jest coraz mniej szarości. Bury zaczyna być ogrzewany. Najpierw promieniami gwiazdki, potem narodzinami Dzieciątka Jezus, które przynosi coraz cieplejszego słoneczka. A w marcu, jak pojawią się na dachach sople z rozgrzanego przez słońce dachu, to i na rzut kamieniem jest wiosenka ze wszystkim odmianami kolorowych i pachnących kwiatów. Więc jest na co czekać, bo ta gwiazdka już jest za rogiem. Należy tylko za nią z wiarą i nadzieją – bez zbędnego narzekania – podążyć.
Toronto 11 grudnia, 2021