Sensacyjna i sławiona w książkach akcja Żydówki – wysadzenie podczas drugiej wojny światowej niemieckiego pociągu pod Wilnem – prawdopodobnie jest fikcją. To dlaczego się ją wciąż powtarza?
Nie sposób też nie czytać książki „Światła dni” i postrzegać jej jako najgorszego koszmaru obecnego polskiego rządu w świetle jego […] rewizjonistycznego stanowiska co do roli, jaką odegrali jego obywatele w II wojnie światowej.
Adrian Hennigan, „Haaretz”, 6 kwietnia 2021 r.
Judy Batalion w swej książce „The Light of Days. The Untold Story of Women Resistance Fighters in Hitler’s Ghettos” (New York, 2021) opisuje sensacyjne przygody Żydówek pod okupacją niemiecką. Autorka zbiera same entuzjastyczne recenzje w czołowych gazetach świata, głównie o profilu lewicowym: „New York Times” i izraelski „Haaretz”. Recenzenci zachwycają się żeńskimi postaciami „superbohaterek” i chwalą dogłębne oraz skrupulatne badania autorki. Niniejszy artykuł jest znacznie mniej entuzjastyczny. Badania autorki są bowiem żenujące, a sama książka nie przedstawia żadnej wartości naukowej.
Jedna z najbardziej sensacyjnych opowieści dotyczy wysadzenia niemieckiego pociągu pod Wilnem w połowie 1942 r. przez podziemie żydowskie z getta wileńskiego. W historiografii żydowskiej funkcjonuje już kilka wersji tej historii. Najbardziej spektakularną z nich podaje właśnie Judy Batalion. Autorka, która szczyci się doktoratem z historii… sztuki (University of London), powtarza wersję już wcześniej rozpowszechnioną przez amerykańskiego żurnalistę Richa Cohena w książce „The Avengers”, wydanej w 2000 r. Jest to wersja maksimum. Autorka wpakowała do niej, ile się dało.
Wersja maksimum
W lipcu 1942 r. (brak dokładnej daty) Witka Kempner została wysłana przez Abbę Kownera, zastępcę komendanta Farejnikte Partizaner-Organizacje (FPO) – Zjednoczonej Organizacji Partyzanckiej – w getcie wileńskim, aby przeprowadzić pierwszą akcję sabotażową tej organizacji: wysadzenia pociągu załadowanego niemieckimi żołnierzami i bronią w drodze na front. Witka wyszła z getta wieczorem z miną skonstruowaną przez Kownera na podstawie jakiegoś fińskiego pisemka, znalezionego przez Rużkę Korczak, oraz detonatorem w towarzystwie „dwu chłopców i dziewczynki” (ich nazwisk nie podano). Dotarli do poprzednio wybranego przez Witkę nieokreślonego miejsca. Założyli sprzęt wybuchowy na szyny i czekali, aż nadjedzie pociąg. Kiedy nadjechał, doszło do gigantycznej eksplozji, która wykoleiła wagony. Witce to nie wystarczyło: jeszcze podbiegła do pociągu i rzucała granaty wzdłuż wagonów. Niemcy zaczęli do niej strzelać, ale trafili tylko w dziewczynkę, zabijając ją. Sabotażyści wrócili do getta nad ranem.
Zadanie wypełnione – pierwsza akcja sabotażu na kolei w całej okupowanej Europie! Prasa konspiracyjna (nazwy nie podano, ale chyba polska, chełpiąca się cudzym osiągnięciem) podała, że to dzieło polskiego podziemia, zabito ponad 200 niemieckich żołnierzy. W odwecie SS w najbliższej miejscowości (nazwy też nie podano) zabiło 60 chłopów. Żydowskie podziemie osiągnęło więc dodatkowy cel: aby podejrzenie o wysadzenie pociągu oraz spodziewany odwet czasami nie spadły na Żydów. Nawet dla nienaukowca historia ta brzmi mało prawdopodobnie. Należałoby ją dogłębnie sprawdzić, a nie po prostu afirmować à la Gross.
Co robić z różnymi wersjami?
Różne wersje tej historii są w obiegu już od czasu wojny. Wszystkie pochodzą od osób związanych z FPO. Judy Batalion ich nie cytuje, nie konfrontuje, prawdopodobnie najważniejszych nawet nie zna. Przyznaje jednak, że „szczegóły” się różnią – ma się rozumieć nieistotnie, nie precyzując dlaczego. Sama data tego wydarzenia jest dość płynna – od maja do lipca 1942 r., choć najczęściej podawany jest 8 lipca. Miejsce wysadzenia pociągu też nie jest dokładnie znane – oddalone od Wilna 8 lub 15 km (czasami mil) w kierunku Nowej Wilejki.
Dwaj mężczyźni, którzy mieli brać udział w akcji wraz z Witką Kempner, są zidentyfikowani: Iza (Itzke, Itzhak) Matskevich (Mackiewicz) i Moshe Brause (Brauze). Według Witki Kempner Mackiewicz był policjantem w getcie. Według Isaaca Kowalskiego, związanego z FPO, Mackiewicz pracował na kolei, udając Tatara, a Brause miał ukończyć Litewską Akademię Wojskową i zostać kapitanem w wojsku litewskim.
O dziewczynce, która rzekomo zginęła w tej akcji, nic nie wiemy, bo oprócz Witki nikt o niej nie wspomina. Czemu nie znamy jej imienia? Czemu nie urosła do rangi męczenniczki? W innych wersjach brakuje również opisu wrzucania granatów do wagonów przez Witkę, co miało wywołać strzelaninę. O rekonesansie w sprawie rozkładu jazdy pociągów jest niewiele. Czy rzeczywiście Abba Kowner zbudował minę na podstawie jakiejś instrukcji w fińskim pisemku? Inne wersje temu przeczą.
Pierwsza akcja kolejowa w całej okupowanej Europie?
Zanim przejdziemy do kolejnych relacji, zwróćmy uwagę na kuriozalną wypowiedź Abby Kownera, który chciał podkreślić unikalność akcji żydowskiego podziemia na tle okupacji niemieckiej.
Podczas rozprawy Adolfa Eichmanna w 1961 r. Kowner twierdził, że na całej Litwie „żaden inny pociąg nie został wysadzony ani przez Polaków, ani przez Litwinów, ani przez Rosjan, ale wysadziła go Żydówka”. Miał na myśli Witkę Kempner, z którą po wojnie się ożenił. Według zaś Richa Cohena – oraz za nim Judy Batalion – była to pierwsza taka akcja w całej Europie! Czysta mitologia.
Lista polskich akcji sabotażowych, począwszy od 1939 r., jest dość długa (zob. np. „Dywersja kolejowa na polskich torach w czasie II wojny światowej”, http://www.archeo.kolej.pl/
Akcja wykolejenia dwóch pociągów wykonana przez francuskie podziemie komunistyczne koło Moult-Argences wpobliżu miasta Caen 16 i 30 kwietnia 1942 r. spowodowała śmierć 38 żołnierzy niemieckich, było ponad 40 rannych. Wywołało to okrutny odwet Niemców („Le double déraillement de Moult-Argences et les otages du Calvados”, https://politique-auschwitz. blogspot.com/2010/05/le-
A na terenie Litwy według meldunku niemieckiego: „19 lutego [1942 r.] linia Pabrade – Pazimena [Podbrodzie – Pohulanka] została wykonana akcja sabotażowa przez odkręcenie śrub z torów kolejowych. 10 polskich pracowników kolei zostało zatrzymanych jako podejrzanych o popełnienie przestępstwa” (Ereignismeldung UdSSR nr 172 z 23 lutego 1942 r.).
Według kolejnego meldunku niemieckiego: „W dniu 21.5.1942 wykoleił się przed stacją Kalnenai pusty pociąg sanitarny, przy czym jeden kolejarz został ciężko ranny, a 7 wagonów zostało całkowicie zniszczonych. Przyczyną było to, że szyny na odcinku około 50 metrów zostały odkręcone od podkładów”. Stacja Kalnenai oddalona jest 20 km na wschód od Kowna, a 70 km na zachód od Wilna („Meldungen aus den besetzten Ostgebieten” nr 6 z 5 czerwca 1942 r.).
Tak właśnie wygląda skłonność do konfabulacji u Cohena czy Batalion.
Wersja pierwotna akcji podwileńskiej
Najwcześniejszą znaną relację o wysadzeniu pociągu pod Wilnem przez FPO napisał w 1944 r. Abraham Sutzkever (Suckewer), członek podziemia żydow[1]skiego. Ukazała się w „Czarnej księdze”, skompilowanej przez sowieckich propagandystów wojennych, Ilię Ehrenburga i Wasilija Grossmana. O jakości relacji zamieszczonych w tej księdze będzie mowa później. Wersja Sutzkevera różni się znacznie od podanej przez Judy Batalion.
Według Sutzkevera wysadzenie pociągu miało miejsce w maju 1942 r. (data niesprecyzowana). Decyzję w tej sprawie podjął Icchak Wittenberg, komendant FPO, w obecności Sutzkevera. Wywiad dowiedział się, że transporty będą szły przez Nową Wilejkę następnego dnia nocą. Zadanie zrobienia miny oddano Boruchowi Goldsteinowi, „ekspertowi od produkowania broni”. Do misji przydzielono Mackiewicza, Brausego oraz Witkę Kempner. Brause wyszedł z getta rano z grupą pracowników. Już czekał na miejscu z miną, gdy nocą przybyli Mackiewicz i Witka. Mackiewicz wraz z Witką umieścili minę pod szynami. Kiedy grupa sabotażystów oddaliła się i znalazła schronienie w lesie, mina wybuchła. Nie ma tu mowy o rzucaniu granatów do wagonów lub strzelaninie.
Sutzkever twierdzi, że eksplozja spowodowała zniszczenie 12 wagonów. Od miejscowych chłopów, którym kazano pozbierać trupy, dowiedzieli się, że zginęło 200 Niemców. Ani słowa o jakimś odwecie. Wersja Sutzkevera przyjęta jest przez historyków Holokaustu bez zastrzeżeń i bez weryfikacji. Powołał się na nią litewski historyk Arūnas Bub[1]nys w tomie 16 publikacji IPN „Pamięć i Sprawiedliwość” z 2010 r. Judy Batalion o tej relacji jednak nie wspomina.
Kolejne wersje – jak to wszystko pogodzić?
W wydanej w Paryżu w 1948 r. książce „Yeruschalayim D’Lita in kamf un umkum” dr Meir (Mark) Dworzecki, także członek podziemia żydowskiego, podał, że akcja miała miejsce w lipcu 1942 r. (bez dokładnej daty). Według Dworzeckiego „zniszczeniu uległa lokomotywa i wagony z bronią; zostało zabitych i poranionych wielu Niemców… Po tym zdarzeniu zostało aresztowanych kilkuset chłopów z okolicy. Szukano wśród nich polskich partyzantów, uznając, że to oni są winni zamachu”.
Wymieniony już Isaac Kowalski, który wydawał pisma podziemne w getcie wileńskim, napisał w książce wydanej w 1969 r. „A Secret Press in Nazi Europe. The Story of a Jewish United Partisan Organization”, że w eksplozji pociągu zostało zabitych ponad 200 żołnierzy niemieckich, a liczba rannych była jeszcze wyższa. Czyli mamy już ponad 400 ofiar tej akcji. Zniszczono „tuziny wagonów”! Co ciekawe, Kowalski nie twierdzi, że o tej akcji informowała podziemna prasa, lecz dowiedział się o niej od żydowskiego zwiadowcy, który z kolei dowiedział się od miejscowych chłopów.
W swym pamiętniku, wydanym w 1977 r. w tłumaczeniu rosyjskim („Płamia nad piepłom”), Rużka Korczak, bliska przyjaciółka Witki (razem sypiały w jednym łóżku z Kownerem, on pośrodku), twierdzi, że instrukcje do zrobienia miny znaleźli w sowieckiej broszurze wojskowej (podręczniku przeznaczonym dla dowódców) przeszmuglowanej do getta, a nie w jakimś fińskim pisemku, jak podaje Judy Batalion (kto by tam to przeczytał po fińsku?). Rużka twierdzi, że Witka wyszła z getta 8 lipca o wschodzie słońca, razem z Mackiewiczem i Brausem. Umieścili minę w oddalonym o 7 km od Wilna miejscu, nikt ich nie zauważył i wrócili do getta następnego ranka. Wówczas wciąż nie było wiadomo, czy akcja się udała. „O trzeciej po południu nadeszła wiadomość: nastąpiła eksplozja, niemiecki pociąg został zniszczony. Powracający z pracy Żydzi mówią: niedaleko Nowej Wilejki niemiecki pociąg wpadł na minę i zjechał ze zbocza. Zniszczone lokomotywy i wagony z amunicją, […] Niemcy wzmacniają ochronę linii kolejowych, aresztując trzystu chłopów ze wsi w pobliżu miejsca sabotażu. Polacy są przekonani, że to dzieło ich rodaków, partyzantów, którym to się udało. Z dumą mówią Żydom: widzisz, co mają na myśli polscy partyzanci – tuż pod samym nosem Niemców i nie boją 8 [sic!] lipca, zorganizowaliśmy uroczystość. Centrala zaprosiła przedstawicieli wszystkich ruchów tworzących FPO”. O stratach wśród żołnierzy niemieckich – cisza.
Relacje Witki Kempner wprowadzają nas w coraz głębszy zamęt. W 1987 r. Witka twierdziła, że z getta wyszła na misję z policjantem, czyli z Itzke Mackiewiczem. O godzinie wpół do pierwszej zostawili „bombę” przy szynach i szybko uciekli. Nadjechał pociąg i nastąpił wybuch, który usłyszeli z dala. W relacji ustnej w 1996 r. Kempner twierdziła, że Niemcy zabili w odwecie wielu Polaków, sądząc, że to oni wysadzili pociąg. W 2001 r. Witka wciąż twierdziła, że oprócz niej jedynie Mackiewicz brał udział w akcji. Dowiedziała się „z gazet”, że wagony zostały bardzo uszkodzone i zginęło „kilku” żołnierzy. Niemcy jednak wzięli odwet i zabili wszystkich mieszkańców pobliskiego polskiego miasta. Tymczasem w relacji spisanej przed 1981 r. Abba Kowner podał datę wysadzenia pociągu na 8 czerwca. Jak to wszystko pogodzić?
Historycy powściągliwi
Co na to naukowcy? Przecież czerpią z tych samych źródeł: relacji członków żydowskiego podziemia. Historycy żydowscy zwykle podają zwięzły opis akcji podwileńskiej, pomijając najbardziej spektakularne aspekty. Nie wchodzą w szczegóły, nie tłumaczą, dlaczego pomijają ogromne straty niemieckie podawane przez „świadków”. Może po prostu, podając wersję „skróconą”, nie chcą się ośmieszyć?
Yitzhak Arad, były dyrektor Yad Vashem, przyjmuje datę 8 lipca i uznaje udział trzech członków FPO – Witki Kempner i dwóch osób niezidentyfikowanych – w akcji wysadzenia pociągu pod Wilnem. Twierdzi, że pociąg z amunicją wysadzony został dopiero po powrocie sabotażystów do getta nad ranem. Eksplozja miała zniszczyć lokomotywę oraz kilka wagonów. W ogóle nie wspomina o stratach wśród żołnierzy. Niemcy aresztowali chłopów w okolicy, lecz brak informacji o ich losie. Miał to być pierwszy pociąg wysadzony w okolicach Wilna (Yitzhak Arad, „Ghetto in Flames. The Struggle and Destruction of the Jews in Vilna in the Holocaust”).
Z kolei socjolog Nechama Tec podaje, że latem 1942 r. dwie kobiety [sic!] z getta wileńskiego – Witka Kempner oraz Izia Mackiewicz – podjęły się zaminowania torów kolejowych koło Wilejki. Wykolejono i zniszczono lokomotywę oraz kilka wagonów z bronią. Tec także nie wspomina o stratach wśród żołnierzy ani o odwecie na pobliskiej ludności (Nechama Tec, „Resilience and Courage. Women, Men, and the Holocaust”). Podobnie Dina Porat, główny historyk z Yad Vashem, nie wspomina o stratach wśród żołnierzy ani o odwecie na miejscowej ludności. Według Porat „8 czerwca 1942 r. [Witka] ponownie wyszła [z getta] (tym razem z dwoma członkami FPO), pociąg został wysadzony w powietrze i uciekli z powrotem do getta” (Dina Porat, „The Fall of a Sparrow. The Life and Times of Abba Kovner”).
Portal United States Holocaust Memorial Museum podaje lakonicznie: „Witka była odpowiedzialna za pierwszy akt sabotażu FPO, przemycenie domowej roboty bomby z getta i wysadzenie nazistowskiej linii kolejowej”.
Próba weryfikacji
Kiedy, gdzie i jak dokładnie wydarzenie to miało miejsce – nie jest całkiem jasne. Jeśli rzeczywiście zdarzyło się wykolejenie pociągu pod Wilnem w tym okresie, to rozmiar katastrofy był zapewne znacznie mniejszy, aniżeli podaje Judy Batalion. Bardziej fundamentalne pytanie brzmi: Czy to wysadzenie pociągu w ogóle się wydarzyło?
Kroniki napisane wówczas przez naukowców żydowskich w getcie wileńskim nie wspominają o wysadzeniu pociągu pod Wilnem i ogromnych stratach wśród Niemców. Ani Zelig Kalmanovitch („A Diary from the Ghetto in Nazi Vilna”), ani Herman Kruk („The Last Days of the Jerusalem of Lithuania. Chronicles of the Vilna Ghetto and the Camps, 1939–1945”) w ogóle nie zauważyli tej spektakularnej akcji – rzekomo opisanej w prasie podziemnej. Jak mogli ją przeoczyć? Pisząc dla przyszłych pokoleń, czemuż mieliby milczeć? Herman Kruk, który miał styczność z FPO, wspomniał pod datą 4 lipca 1942 r. o masowych niemieckich odwetach na Polakach w Olkienikach (oddalonych 55 km od Wilna), a pod datą 11 lipca 1942 r. o wysadzeniu pociągu w okolicach Podbrodzia (oddalonego ok. 40 km od Wilna).
Polscy historycy zajmujący się okupowaną Wileńszczyzną (np. Jarosław Wołkonowski, Henryk Piskunowicz, Maria Wardzyńska, Longin Tomaszewski) nie wspominają o takiej akcji ani o odwecie na Polakach, choć podają informacje o innych akcjach kolejowych. O odwecie niemieckim – masowej egzekucji miejscowej ludności – nie słyszeli też historycy z Nowej Wilejki (Tomasz Bożerocki, Albert Wołk, „Nowa Wilejka. W świetle dokumentów wileńskich archiwów oraz we wspomnieniach”, Wilno 2021). Prasa konspiracyjna wileńskiej AK („Niepodległość”) oraz raporty wywiadowcze AK („»Korweta«. Referat 999 Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Komendy Głównej Armii Krajowej. Raporty XII 1941–V 1943”, Warszawa 2020) również milczą na ten temat, choć zawierają informacje o innych wykolejeniach w owym okresie. Zresztą czym AK miałaby się szczycić? Egzekucją 60 Polaków? Czyżby panowała zatem zmowa milczenia wokół heroicznej akcji żydowskich bojowców?
Wobec wszechpanującej ciszy wszel[1]kie wątpliwości definitywnie rozstrzygają niemieckie meldunki z tego terenu. Nawet nie trzeba ich szukać w archiwach, ponieważ są one opublikowane i łatwo dostępne („Deutsche Berichte aus dem Osten 1942–1943. Dokumente der Einsatzgruppen in der Sowjetunion. Band III”). Nie ma w nich śladu wysa[1]dzenia pociągu pod Wilnem w owym okresie, lecz zawierają np. Informacje o wspomnianym poprzednio zamachu kolejowym w Kalnėnai w maju 1942 r. Jest wręcz nieprawdopodobne, aby nie uwzględniono akcji o tak wielkiej skali.
Zatem te wszystkie relacje o spektakularnym wysadzeniu pociągu, gdzie zginęło 200 lub więcej niemieckich żołnierzy, to prawdopodobnie fałsz. A jeśli w ogóle podjęto się wysadzenia pociągu, to akcja była kompletnym niewypałem. Jak długo jeszcze ta najdłużej trwająca legenda Holokaustu będzie promowana przez historyków, przez czołowe dzienniki, w portalach Yad Vashem I United States Holocaust Memorial Museum, w portalu dla nauczycieli Facing History and Ourselves? Czy ten zmyślony epizod znajdzie się też w zapowiedzianym filmie Stevena Spielberga?
Apokryfy
Głośna ostatnio akcja wysadzenia pociągu pod Wilnem przez FPO nie jest bynajmniej czymś odosobnionym w repertuarze tego środowiska. Samo powtarzanie tej samej historii w wielu relacjach – zwłaszcza gdy istnieją poważne rozbieżności i wątpliwości – wcale nie jest gwarancją, że coś takiego się zdarzyło. Masakra ludności polskiej w Koniuchach 29 stycznia 1944 r. jest kolejnym przykładem, jak fałszywa historia potrafi funkcjonować przez dziesiątki lat bez jej kwestionowania.
Wielu członków FPO, którzy wydostali się z getta wileńskiego latem 1943 r. i trafili do oddziałów partyzantki sowieckiej w Puszczy Rudnickiej, zostawiło relacje z okresu partyzanckiego. Na podstawie tych relacji już w 1944 r. szerzono poniższą historię w wymienionej „Czarnej księdze”. Partyzanci z żydowskiego oddziału „Mściciel” – do którego należeli Abba Kowner i Witka Kempner – oraz żydowskiego oddziału „Za Zwycięstwo” pomogli np. zniszczyć… „niemiecki garnizon” w dobrze ufortyfikowanym mieście Koniuchy. Podobną wersję podawali inni partyzanci żydowscy z Puszczy Rudnickiej: Dmitri Gelpern (Gelpernas), Meir Yelin, Chaim Lazar, Isaac Kowalski, Rachel Margolis, Rużka Korczak.
Według Isaaca Kowalskiego: „Wieśniacy i mały niemiecki garnizon odpowiedzieli ciężkim ogniem, ale po dwóch godzinach wioska z ufortyfikowanym bunkrem została całkowicie zniszczona”. Rużka Korczak (na jej relacjach opiera się Judy Batalion) raczy nas konfabulacjami o rzekomym torturowaniu sowieckich partyzantów przez chłopów i rzekomej zaciętej walce pomiędzy nimi (garstką bardzo słabo uzbrojonych chłopów) a ok. 150 dobrze uzbrojonymi partyzantami: „Po zaciętej walce opór wieśniaków został złamany. Partyzanci spalili dom po domu, wielu chłopów, kobiet i dzieci zginęło od kul partyzanckich. Bardzo niewielu uciekło. Wieś została zmieciona z powierzchni ziemi”.
Śledztwo prowadzone przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej (ukończone w maju 2020 r.) całkowicie odrzuciło tę wersję. To samo potwierdził już wcześniej historyk litewski Rimantas Zizas. Nie było żadnego garnizonu niemieckiego w Koniuchach, nie było tam fortyfikacji. Była jedynie bardzo słabo uzbrojona miejscowa samoobrona, która próbowała chronić wioskę przed nieustannymi napadami rabunkowymi partyzantów sowieckich. W okrutnej pacyfikacji z rąk partyzantów sowieckich, a wśród nich dużej grupy Żydów, zginęło ok. 40 mieszkańców – głównie kobiety i dzieci. Według Genrikasa Zimanasa (Genricha Zimana), dowódcy partyzantów południowej Litwy, partyzanci nie ponieśli żadnych strat w tej rzekomo „zaciętej” walce.
Judy Batalion nie wspomina o rzezi w Koniuchach, mimo że w powojennej historiografii żydowskiej wciąż uchodzi ona za największą akcję bojową żydowskich partyzantów z Puszczy Rudnickiej, a wśród napastników były też Żydówki. Być może jest to teraz temat niewygodny. Natomiast twierdzi, że żydowscy partyzanci zniszczyli 51 pociągów, setki ciężarówek, tuziny mostów w samym 1944 r., pomimo iż ich własne raporty w ogóle tego nie potwierdzają („Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest, 1943–1944”). Czyli mamy do czynienia z rewizją historii. Podrabianie wizerunku bojowców żydowskich idzie pełną parą, z zachętą i finansową pomocą „przedsiębiorstwa Holokaust” oraz zachwytami społeczności żydowskiej. To zalewa świat. Fałszywa, skrajnie nacjonalistyczna narracja w tym wypadku w ogóle nikogo nie razi.
Przemilczana pomoc
Judy Batalion niewiele miejsca poświęca pomocy ze strony Polaków dla podziemia żydowskiego. Tylko mimochodem wspomina, że Abba Kowner przebywał w jakimś klasztorze. Wspomina też Irenę Adamowicz, lecz opisuje zaledwie małą część jej działalności.
Podczas łapanki Żydów w getcie wileńskim jesienią 1941 r. 17 członków podziemia ukrywało się w klasztorze Dominikanek w Kolonii Wileńskiej pod Wilnem. Przebywali tam do początku 1942 r., kiedy po ukończeniu akcji i wywózek do Ponar wrócili do getta. Pomagali im przełożona Anna Borkowska (matka Bertranda) oraz sześć zakonnic wraz z kapłanem. To zakonnice zdobywały dla nich granaty, które Anna Borkowska dostarczała do getta. Zostały one uhonorowane dyplomami przez Yad Vashem. Borkowska to chyba jedyna Polka, która coś o akcji kolejowej słyszała, zapewne od Witki Kempner. We wspomnieniach opublikowanych w 1948 r. napisała bowiem zagadkowo: „Witka – łączniczka z getta, porozkładała miny na pobliskich torach i przybiegła do nas na podwieczorek”. Ani słowa o ogromnej eksplozji w pobliżu, o śmierci ponad 200 niemieckich żołnierzy, o masowym areszcie i egzekucji miejscowej ludności…
Poza Ireną Adamowicz pomagała też Jadwiga Dudziec, związana z harcerstwem, u której w mieszkaniu spotykali się Żydzi z podziemia. Obie młode kobiety – uhonorowane przez Yad Vashem – występowały w roli kurierek (Irena wyjeżdżała do Kowna, Białegostoku i Warszawy) i dostarczały broń do getta. Doceniony przez Yad Vashem Henryk Grabowski – kurier pomiędzy Warszawą a Wilnem – to kolejna osoba pominięta przez Judy Batalion.
Zwykły czytelnik może powiedzieć: Co mnie to wszystko obchodzi? Ale może do niego kiedyś przyjść syn/córka lub wnuk/wnuczka ze szkolnym zadaniem na temat błyskotliwych „osiągnięć” Witki Kempner lub Rywy (Niuty) Tajtelbaum (zob. Patrycja Rowińska „Przygody Niuty Tajtelbaum. Historia czy hagiografia?”, DoRzeczy.pl, 3 kwietnia 2021 r.) i zapytać: A dlaczego my, Polacy, nie mamy takich bohaterek jak Żydzi?
Leszek Żebrowski
za DoRzeczy.pl