Republikanin, senator, członek komisji do spraw wywiadu (Intelligence Committee) Marco Rubio, twierdzi, że ‘something is off with Putin’, co znaczy tyle co, że coś jest nie tak z Putinem. Nas takie stwierdzenia po prostu śmieszą, bo my o tym wiemy od dawna. Na pewno od czasu, kiedy to starszawy facet z gołym torsem paradował na koniu. To trzeba mieć n***e w głowie, żeby tak paradować. No cóż, nie on jeden jest narcyzem. Nasz premier Justin Trudeau także paradował z twarzą pomalowaną na czarno, a także w niby to hinduskich strojach, a także ciągle robi głupią minę nie odpowiadając na zadawane pytanie, a także jest przyczyną ciągłych kryzysów w naszym kraju. Może on tych pytań po prostu nie rozumie?

        A ta ciągle towarzysząca mu kiwająca główka, Chrystia Freeland, bije mu czołem bardziej niż Ewa Kopacz Tuskowi. Ani wstydu politycznego, ani przyzwoitości osobistej za grosz nie mają.

        Na dodatek Chrystia Freeland bardzo się cieszyła wesoło pośmichując (ciągle do zobaczenia w necie), jak zamrażała konta spokojnie protestującym (czyli kradła), i konfiskowała ciężarówki (tak samo). Tak, tak, nasi policjanci, też kradli bańki z benzyną, aż im ktoś nie zwrócił uwagi, że zabieranie cudzego to kradzież. A co sami z siebie nie wiedzieli co to kradzież?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        No i teraz dalej brną, bo zapowiadają kontynuację ciemiężenia narodu. To co ich powstrzymało (przynajmniej trochę), to banki, które z przerażeniem i opóźnieniem obsługiwały całe rzesze obywateli wybierających oszczędności i pożyczki z banków.

        Lepiej mieć pieniądze w skarpecie, niż w banku, który może ci je ukraść na widzimisię rządu. Takie wyciąganie pieniędzy przez klientów spowodowało w historii upadki banków. Ale tego nasza federalna minister finansów (ta sama vice premier Christia Freeland od tej kiwającej główki, prywatnie dziennikarka i historyk) nie przewidziała. Gdyby natychmiast nie odwołali swojego stanu nadzwyczajnego, to mogli doprowadzić do załamania bankowości w Kanadzie, a to już naprawdę poważne sprawa. I pomyśleć, że wystarczyło, aby po pierwszym weekendzie protestów w Ottawie, ktoś z rządu zaczął ze społeczeństwem reprezentowanym przez trakerów rozmawiać. Nawet zdalnie. Ale nie! Nasz rząd za wszelką cenę chciał Kanadyjczyków złamać, i ich ustawić w kącie, za karę nieposłuszeństwa. Celowo piszę Kanadyjczyków, bo zgodnie z opinią naszego premierka Justinka, wygłaszaną ze szczególną lubością na obradach światowego forum ekonomicznego w Davos (tak, tego od Klausa Szwaba i resetu) nie ma czegoś takiego jak naród kanadyjski. Ależ się wszyscy możni tego świata zdziwili, jak zobaczyli setki tysięcy Kanadyjczyków (których już miało nie być) pozdrawiających trakerów kanadyjskimi flagami na ich długiej trasie do Ottawy. Przecież to nie było to zapowiadane, pierwsze w historii świata, ponad narodowe społeczeństwo Kanady. To byli Kanadyjczycy. To byliśmy także my. Poza pewnymi wyjątkami, także z Polonii – ale to ciągle ci sami. Celowo zestawiam te figury jak w pasjansie, bo to oni rozgrywają nami.

        W zeszłym tygodniu pisałam o dziwnym samobójstwie (przez powieszenie) w więzieniu w Paryżu jeszcze jednego kolesia Epsteina, właściciela kółka pedofilii grasujących na małoletnich lolitkach Jean-Luca Brunela. Okazuje się, że ten był częstym i aktywnie udzielającym się gościem na światowym forum ekonomicznym (dyrektor zarządzający i założyciel Klaus Schwab – ten od resetu). Czego szukał w Davos? Chyba nie klientów, boć przecież tam i Polacy są zapraszani, między innymi obecny premier Mateusz Morawiecki. To nie jest żadna aluzja do procederu Epsteina/Brunela.

        Nasza królewska rodzina też brała aktywny udział w obradach i ideach resetu z Davos.

        Wracamy więc do tego co senator Mario Rubbio miał na myśli, bo oczywiście zastrzegł, że w zachowaniu Putina jest coś dziwnego, ale on nam wszystkiego powiedzieć nie może. No skądże by! Przecież jest w komisji do spraw wywiadu, a tam omawia się sprawy ściśle tajne i najwyższej wagi państwowej. No tak, ale przecież my to i tak widzimy. Na przykład: ogromy dystans przy owalnym stole podczas niedawnych rozmów Putina z prezydentem Francji Emanuelem Macron. W Internecie pojawiły się karykatury tej rozmowy, gdzie między panami ustalającymi porządek świata jest rozgrywany mecz tenisowy, albo rozgrywany jest mecz hokejowy. Tak im daleko. Ale to nie wszystko, bo ostatnio pojawiło się zdjęcie Putina ze swoim ministrem spraw zagranicznych Borysem Ławrowem, oraz swoimi wysokimi wojskowymi i też są bardzo oddaleni od siebie, choć za innym stołem – tym razem nie owalnym, a prostokątnym – takim bardziej roboczym. Nie wiem czemu tak oddaleni są sami swoi, jakby się czegoś bali? Czego?  Wirusa, zamachu stanu, czy jest to zwykłe przedstawienie hierarchii przy stole?  Wiadomo, że szaraczki siadały na końcu stołu.

        Polska przyjmuje dziennie ponad 100 tysięcy Ukraińców.  Zorganizowanie Polaków w tej pomocy jest wzorowe i pokazywane na całym świecie. W niektórych częściach świata zaś, podkreśla się, że Polacy inaczej traktują uchodźców z Iraku, Syrii i Afganistanu na granicy z Białorusią. Zapominając, że ci ostatni, wcale nie chcą prosić o azyl w Polsce. Traktują Polskę instrumentalnie, aby dostać się i osiąść w Niemczech, ewentualnie w Szwecji. Jeśli tak, to Niemcy, czy też Szwedzi, dawno już powinni tych uchodźców przewieźć do siebie (autobusy, pociągi, samoloty). Poza tym, Ukraińcy udają się do najbliższych krajów (Polska, Mołdawia, Słowacja, Rumunia) prosząc o ochronę przed wojną. Natomiast tym biedakom spod granicy na Białorusi nikt z ich własnych najbliższych krajów (szczególnie tych opływających w bogactwo) pomóc nie raczy. Współczuję im, że dali się nabić w butelkę przez bezwzględnych szmalcowników. Szacuje się, że uciekinierów wojennych z Ukrainy będzie około 5 milionów. Na razie ruch w stronę Ukrainy jest także duży, a to głównie Ukraińcy wracający do kraju, aby go bronić. Za to korki na przejściach granicznych są ponad dobowe, i to głównie powodowane opóźnieniami ze strony ukraińskiej. Dlaczego? Świat się wali, bo wojna, a oni biurokratycznie sprawdzają dokumenty i spisują (często ręcznie) wyjeżdżających. Poborowym wyjazd jest zabroniony. A front się zbliża. Moja rodzina z Tarnowa powiedziała mi, że i u nich (ok. 200 km) od granicy z Ukrainą) słychać wybuchy. Jak długo to potrwa? Na pewno nie zostanie rozwiązane szybko. I co dzień, co godzina jest nowe rozdanie kart. Teatr wojny ma swoje przedstawienie. Co to dla nas znaczy? Niestety niezbyt dobrze, szczególnie jeśli zważy się, że obecna granica z Ukrainą to 529 km, granica z Białorusią to 400 km, i bezpośrednia z Rosją w Obwodzie Kaliningradzkim to 232 km. W sumie  1161 km (Ukraina, Białoruś, Rosja). Nie licząc granicy poprzez Litwę do bałtyckich państwa NATO (Litwa, Łotwa i Estonia) 104 km (tzw. Przesmyk Suwalski). Jest to bardzo długa granica do obrony. Krótsza zaledwie o 200 km od długiej granicy między Finlandią, a Rosją. Jako członek NATO liczymy, na wyegzekwowanie zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – jeśli to będzie konieczne. I liczymy, że historia naszego osamotnienia z roku 1939 się nie powtórzy. Liczymy.

Alicja Farmus 27 lutego, 2022