Budowali własne państwo, gdy w jego mury wtargnęła zgraja barbarzyńców. Lecz współcześni Ukraińcy nie potrafią pełzać – i oby tej akurat umiejętności nie posiedli nigdy. Poza operatorami oddziałów specjalnych, powiedzmy.

        “Wiadomości są ersatzem prawd” – zapisał Nicolás Gómez Dávila. Czy dlatego warto ujawniać, cokolwiek człowiek przyzwoity i rozsądny, acz niekoniecznie bogaty w wiedzę i doświadczenie, powinien wiedzieć o wojnie na Ukrainie? Proszę zwolnić mnie z konieczności odpowiedzi na tak sformułowane pytanie. Zaiste bowiem, moim zamiarem jest ujawnienie wszystkiego, co należy wiedzieć o wojnie na Ukrainie – w tym zakresie oczywiście, w jakim nie powiedzą nam tego nasze rządy.

        Słuchajcie zatem. Czy tam czytajcie. Albowiem, jak mówi poeta: “Cieszy mię ten rym: “Polak mądr po szkodzie”; / Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, / Nową przypowieść Polak sobie kupi, / Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”. Niezłe, uważam, motto, dla mych dzisiejszych refleksji.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

WORKI Z PIENIĘDZMI

        Wielu różnym nacjom można zarzucić wiele rozmaitych grzechów, jako że – wyjąwszy świętych – nie ma na tym świecie ludzi bezgrzesznych. Ale jeszcze nikt nigdy nie zarzucił rządzącym na Kremlu, że mają dobre pomysły. Może oprócz totumfackich współczesnego cara Rosji, to jest rosyjskich elit – i tyle tytułem wstępu wystarczy. Przejdźmy do worków.

        Podobno do prowadzenia wojny potrzebne są trzy: pierwszy zawiera pieniądze, w drugim znajduje się więcej pieniędzy, a w trzecim mamy jeszcze więcej pieniędzy niż w drugim. Tak mówią. Powtarzają też, że czwarty worek konieczny do prowadzenia wojny już nie jest, ale jego posiadanie w żadnym razie zaszkodzić wojującemu nie może. Oczywiście jak to konkretnie z tymi workami z pieniędzmi naprawdę jest, nikt pewności nie ma i mieć nie może. O ile sam wojny nie prowadzi. Czy tam nie prowadził. Ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że z tego powodu (również z tego) nikt rozsądny wojny nie wypatruje, na wojnę nie czeka, za wojną nie tęskni. Może poza producentami broni i amunicji – dla których pokój oznaczać śmierć biznesową.

        Droga to wszelako zabawa, wojna, bardzo droga. A ponieważ słów u człowiekowatych dostatek, żeby nie strzelać do siebie, wszyscy rozmawiają ze sobą i wszystkimi. Prezydent Macron rozmawiał z Putinem. Kanclerz Scholz z Putinem rozmawiał. Z Putinem ponoć rozmawiali – proszę się czegoś przytrzymać – Myszka Miki oraz królik Bugs. Niestety, niezależnie od interlokutora, efekty rozmów były takie same, czyli żadne, a twarz cara Rosji pozostawała i pozostaje niewzruszona – choć prezydent Macron wyrażał swoje zaniepokojenie przez godzinę i jeszcze dwa kwadranse. Mnie trudno nawet wyobrazić sobie, jakich słów mógł używać przy tak długotrwałym wyrażaniu zaniepokojenia. I co na temat Francji myślał sobie Putin.

ROSJANINA KAWAŁEK

        Z kolei kanclerz Scholz nawet zaniepokojenie głębokie wyrażał, a to z powodu napływających z Ukrainy “strasznych zdjęć i informacji”. Scholz wezwał też: “Do natychmiastowego zaprzestania wszelkich działań wojennych i umożliwienia dostępu pomocy humanitarnej do zagrożonych obszarów”. Ot, niemieckie, wrażliwe serce. Ale tu uwaga: Scholz wzywał “przywódców Rosji”, nie Putina. Jak w związku z tym to wezwanie odebrał car, nie zaznaczono. Podejrzewam, że w tym momencie rozmowa mogła utknąć. Przynajmniej na czas jakiś.

        Następnie pan car oświadczył, że Rosja jest otwarta na dialog z Ukrainą, pod warunkiem, że Kijów zacznie zachowywać się racjonalnie, spełniając żądania Moskwy. “Konstruktywna postawa Kijowa to podstawa” – zaznaczył. Dodając natychmiast, że oskarżenia o bombardowanie przez Rosjan dzielnic mieszkaniowych nie mają podstaw, mało tego, są one “brutalnie fabrykowane”. Jedna z agencji informacyjnych przytoczyła inne zdanie, ulane z tychże ust pana cara: “Informacje o rzekomym zbombardowaniu Kijowa i innych dużych miast to nic innego jak prymitywne zmyślenia propagandowe”. I co mu zrobić? Temu caru?

        No dobrze. Teraz z innego pieca wygarnijmy, pytając: czy Rosja może upaść i czy na upadek swój nie jest aby zbyt duża dla świata? Jak niektóre banki? Ciekawy to wątek, ponieważ zaraz włącza mi się opcja pod tytułem: “Siedzi we mnie kawałek Rosjanina”. A ponieważ spory jestem, to znaczy obszerny gabarytowo, ten kawałek Rosjanina we mnie również swoje ważyć musi. Nie mam z tym problemu, ale wspomnieć nie zawadzi – mianowicie w takim oto kontekście.

        Otóż na początku dziewiątej dekady ubiegłego stulecia, ówczesny premier Rosji, Wiktor Czernomyrdin, przy okazji oceny skutków wymiany rubla, westchnął: “My chatieli kak łuczsze, no pałucziłos kak wsiegda”. Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze.

ŚWIATA ZAWIADAMIANIE

        Tak samo było ze mną: chciałem być oryginalny, zauważając, że lada dzień możemy obudzić się w nowej, koszmarnej rzeczywistości z III wojną światową tuż za horyzontem i na karkach, a wyszło jak zawsze; oryginalny zatem już nie będę, bo wielu powtarza od paru dni to samo: III wojna światowa już trwa, tylko świata nie ma kto o tym zawiadomić. Imperia mają swoje tajemnice.

        Z trwaniem imperium tymczasem jest jak z jazdą na rowerze. Tak mówią. Nie wiem, choćby przez chwilę imperium nie byłem nigdy. No, może czułem się jakoś tak trochę imperialnie, kiedy czereda matołów błagała mnie o wyniki zadań z logiki przed zajęciami z matematyki. Ale to było dawno temu. Tak dawno, że wówczas w ciepłych morzach naszej planety wesoło machały płetwami nawet dinozaury. Czy tam inne jakieś ptaszki, nim ląd rzuciły się zdobywać. Natomiast co do roweru, zgadzam się: zatrzymasz się, to się nie utrzymasz. Upadniesz. Z imperium byłoby więc tak, że każde z nich rozwija się, pod warunkiem, że się nie zwija.

        Pójdźmy tym tropem dalej. Rosja zwijała się w latach 90. XX wieku w tempie wcale niezłym, w każdym razie z naszego punktu widzenia. W tym samym czasie ambicje naszych sąsiadów z zachodu rosły i rosły – tu pamiętajmy: myślimy Europa, mówimy Niemcy (i vice versace). Dalej Waszyngton zaczął rozumieć, co właściwie kombinuje Pekin. Wywąchawszy w czym rzecz, USA postanowiły wycofywać się z Europy do strefy Pacyfiku. Dalej Londyn postanowił nie bawić się z Berlinem we wspólnej europejskiej piaskownicy, a to w przekonaniu, że polityka unijna pod nadzorem Niemiec uzależnionych ekonomicznie od Rosji to bardzo zły pomysł, o stworzeniu wspólnej europejskiej armii nie wspominając. Brytyjczycy zajęli więc pozycje z boku, stamtąd obserwując co będzie się działo. No i ledwie w parę lat zaczęło się dziać: na Kremlu uznano, że proces zwijania dywanu w rulon prowadzi do całkowitego zwinięcia dywanu w rulon, i że z imperium rosyjskim będzie tak samo.

TARMOSZENIE BESTII

        “Ja powędruję do raju, a moi wrogowie zdechną” – miał oświadczyć Władymir Władymirowicz, zapytany, czy w obronie Rosji nacisnąłby atomowy guzik, gdyby stwierdził, że został do tego zmuszony. Tylko czy przekonanie powyższe daje się zweryfikować w teorii? Sądzę, że tak. Wystarczy rozważyć, czy w obronie rodziny użylibyśmy tak zwanych “środków ostatecznych”, nie oglądając się na napastnika. I konkretnie w jakiej sytuacji tak postąpilibyśmy. A w praktyce? W praktyce tylko zdechłą bestię można tarmosić za ogon bezkarnie. Tyle nawet małpa potrafiłaby. A jeśli bestia żyje? Car groził już atomem światu. Zauważył też, że Kijów: “Musi zrozumieć, że jeśli będzie dalej działać w tym samym duchu, zakwestionuje przyszłość ukraińskiej państwowości”, a jeśli tak się stanie: “Będzie to całkowicie ciążyć na ich sumieniu”.

        Bodaj dziewiątego dnia wojny NATO omówiło wniosek Ukrainy o ustanowienie nad Ukrainą “strefy zakazu lotów”. Wyszło na to, że co to, to nie. Że nadmiar szkodzi. Że co za dużo, to niezdrowo – albowiem Sojusz jest sojuszem defensywnym. “Zamknięcie przestrzeni powietrznej było omawiane, ale sojusznicy zgodzili się, że nie powinniśmy wysyłać samolotów NATO w przestrzeń Ukrainy ani rozmieszczać żołnierzy NATO na terytorium Ukrainy” – podkreślił Jens Stoltenberg. “Nie jesteśmy częścią tego konfliktu” – dodał. Dodał też, że na Sojuszu spoczywa odpowiedzialność, aby zagwarantować, że konflikt nie będzie “eskalował” i nie rozleje się poza Ukrainę.

        Innymi słowami: kochamy was ale musicie radzić sobie sami, a jak sobie nie poradzicie, to trudno. No nie oczekujcie, że będziemy umierać za Kijów.

Warto wiedzieć, że żaden z reprezentantów państw – członków Paktu, nie zaprotestował. Co z kolei daje się skomentować na parę sposobów.

ZAMYKANIE NIEBA

        Na przykład przypominając, że cała historia ludzkości składa się z konfliktów, których miało nie być. Albo wskazując, że dmuchanie na zimne nie chroni przed ciężkim oparzeniem, gdy skupiasz się na prasowaniu, a przypadkiem zadzwoni telefon. Czy tam nie przypadkiem. Albo rozumiejąc, że zasady nie tolerują kompromisów, tak samo jak wartości nie znoszą ustępstw. Można nawet przywołać Gilberta Chestertona i powtórzyć za nim, iż: “Moralne problemy są zawsze straszliwie skomplikowane dla kogoś bez zasad”. Wreszcie, można przypomnieć pytanie o to, czy konfrontowany z zasadami katolik może być neutralny, skoro w takich samych okolicznościach sam Bóg neutralny nie jest?

        Prezydent Ukrainy natychmiast oskarżył Zachód o “niepewność wewnętrzną”, “samohipnozę” oraz słabość, wytykając: “Wszyscy, którzy od dziś zginą, zginą między innymi przez was, przez waszą słabość i brak jedności”. Generał generalny Sojuszu, czy tam sekretarz, natychmiast wyjaśnił Zełenskiemu, że podjęcie decyzji o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad Ukrainą byłoby decyzją fatalną i nieodpowiedzialną, ponieważ prowadziłaby do eskalacji i rozlania konfliktu Rosja – Ukraina na całą Europę, a może wręcz na cały świat. Dodał też, że linią, czerwoną linią, której NATO nie przekroczy, jest właśnie bezpośrednie zaangażowanie militarne po stronie Kijowa. Stanowisko NATO minister spraw zagranicznych Ukrainy uznał za “bardzo frustrujące”. Dmytro Kułeba wskazał również, że: “W takim razie w atakach rosyjskiego lotnictwa popłynie jeszcze więcej ukraińskiej krwi”.

        Póki co, nie przebiła się do opinii publicznej propozycja niemieckiego politologa Andreasa Umlanda, opisującego pięć kroków, dzięki którym Ukraina mogłaby skutecznie kontrolować przynajmniej część własnej przestrzeń powietrznej bez konieczności ustanawiania przez NATO “no-fly-zone”.

TEATR ZASTĘPCZY

        Ponieważ Ukraina wezwała przy okazji Międzynarodową Agencję Energii Atomowej jako kompetentną jednostkę oraz Unię Europejską w całości, by zabezpieczyły ukraińskie elektrownie atomowe, argumentując, że Rosjanom nie można ufać, mogę wątek podsumować: wszystko sprowadza się do tego samego, co marszałek Piłsudski radził swoim następcom: lawirujcie między Rosją a Niemcami jak długo się da, a kiedy już się nie da, podpalcie świat. Czyżby ktoś poradził to samo Ukraińcom? To proste jak kształt karty do bankomatu: jeśli w interesie Sojuszu Północnoatlantyckiego jest “trzymanie kciuków za Ukrainę”, wsparcie humanitarne oraz dostarczanie Ukraińcom broni i amunicji, tym bardziej w najlepszym interesie Ukrainy staje się, by tę broń trzymali w dłoniach nie tylko żołnierze spod flagi niebiesko-żółtej. A zatem.

        Jak “a zatem” wplątać Polskę w III wojnę światową? Tak samo jak innych. Jak cały świat. Jak zwykle wplątujemy się w cokolwiek. Powoli. Krok po kroku. Ewentualnie raz, a dobrze. Czyż starannie obmyślona prowokacja nie byłaby w tym celu na miejscu? Jak to ujmują młodzi i nieokrzesani: “Dla kolegi pytam”. Moskwa wie, że do Ukrainy napływa broń, i wie skąd, a ministerstwo spraw zagranicznych Federacji już ostrzegło, że każda osoba lub państwo wysyłające broń na Ukrainę: “Będzie odpowiedzialne za wszelkie konsekwencje takich działań”.

Kończąc. Prezydent Duda po długiej, piątkowej rozmowie z prezydentem USA, starał się zaprezentować Polkom i Polakom optymistyczną linię melodyczną i powiedział był: “Szykujmy się do wojny, jakby miała nastąpić u nas, bo wierzę głęboko, że jej nie będzie”. Czyli optymista, ale źle poinformowany. Inny ktoś, mianowicie Marek Markowski obwieścił na Twitterze: “Putin dostanie Ukrainę, Niemcy gaz, a Polska trzy miliony uchodźców. Taki będzie wynik tej wojny”. Do czego niżej podpisany dodać musi swoje trzy grosze: uchodźcy tylko w wersji optymistycznej. Najczarniejszy scenariusz oznacza albowiem “gorące” starcie NATO z Rosją, a nie wzajemne wyszczypywanie sobie brwi w ramach “zastępczego teatru działań”. Czy tam brwi i rzęs.

***

Doczekaliśmy współczesnego Cezara. Wziął się z tradycji sowieckiego imperium i sam siebie ulepił wcale zręcznie. Dlatego pewien amerykański snajper (czy może senator?), uznał, że czas najwyższy ustanowić cezarowi nowego przyjaciela. Stąd w świat rzucił pytaniem: Brutusie, gdzie jesteś? Ale zacząłem od cytatu z poety i innym fragmentem tego samego utworu zakończę: “Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie, / Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie / Szczęście chce służyć?”. Prawda, że Szekspir? Normalnie Szekspir, nie ma to, tamto. Chociaż, prawda, Kochanowski.

A poza tym wszystko skończy się już wkrótce i mniej więcej dobrze. Zwłaszcza dla tych, którym w tej wojnie śmierć pisana. Wszystko zawsze kończy się tak samo. Mniej więcej. Tak działa świat. Tylko raz, raz jeden, wszystko skończy się dla wszystkich jednocześnie. Oby nie tym razem. Oby nigdy.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl