To przecież oni wybrali na swojego prezydenta przysypiającego Joe Bidena, u boku z wyzwoloną Kamalą Harris. Wszyscy niegrzeczni chłopcy tego świata uznali to za niebywałą okazję. Na nas rzuciła się KE, a na Ukrainę armia Putina.
Przede wszystkim dlatego, że na swojego prezydenta wybrali przysypiającego staruszka. Joe Biden powinien od dawna odpoczywać na jakimś słonecznym ranczo lub w domu złotej jesieni. Zamiast tego nieudolnie odgrywa rolę przywódcy światowego imperium.
On i wyzwolona Kamala Harris, która podczas czwartkowej konferencji z prezydentem Dudą wybuchnęła gromkim śmiechem (bo wszystko jej się kojarzy), jawili się jako wymarzony duet dla Chin, Niemiec i Rosji. Dla wszystkich niegrzecznych chłopców tego świata, jak to mówią Amerykanie.
Prezydent Biden swoje urzędowanie rozpoczął od podpisania ustawy gwarantującej rozkład moralny amerykańskiej armii. Bardzo wymowna symbolika upadku. Dlatego najpierw w Pekinie, Berlinie i Moskwie wystrzeliły korki od szampana. A potem ich władze zaczęły testować nowe amerykańskie przywództwo.
Pekin natychmiast uzyskał cofnięcie ograniczeń handlowych jakie przeforsował prezydent Trump. Przypomnijmy, miały one przywrócić równowagę handlową w wymianie pomiędzy tymi państwami. I uniezależnić gospodarkę amerykańską od chińskich dostawców i poddostawców (również dla amerykańskiej armii). W prognozowanym i prawdopodobnie nieuniknionym starciu obu mocarstw warunek to konieczny…był.
Berlin i Moskwa nie chciały być gorsze. Rozzuchwalone zramolało-wyzwolonym amerykańskim rządem powiedziały sprawdzam: Nord Stream II. Co usłyszały w odpowiedzi? Po paru sprzecznych komunikatach a’la nasze MIG-i dla Ukrainy, usłyszały: zgoda!, możecie robić co chcecie i dzielić Europę jak chcecie. USA w innej części świata wzmacniają swoją aktywność.
Pozycja Stanów Zjednoczonych jako poważnego i wiarygodnego partnera, dla Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Na Polskę znowu, po czteroletniej przerwie na Trumpa, rzuciła się ze wszelkimi uroszczeniami niemiecka Komisja Europejska.
Na Ukrainę, po czasie niezbędnym do przygotowania operacji wojskowej, rzuciła się rosyjska armia. Widząc takich a nie innych amerykańskich przywódców, Władimir Putin postanowił wykorzystać okazję. Obdarzając zapewne oboje paroma dosadnymi rosyjskimi słowami.
Na szczęście dla Polski, Ukrainy i świata, w Stanach Zjednoczonych, poza dużą władzą prezydenta, niezmiennie podstawową władzę stanowi deep state – nazwijmy to po polsku fundamentami państwa.
To tym amerykańskim fundamentom, ciągle jednak mocnym, zawdzięczamy całkowitą zmianę stanowiska amerykańskiego rządu federalnego.
Zaraz po tym jak Ukraińcy nie dali się pokonać w dwa dni rosyjskiemu niedźwiedziowi, Stany Zjednoczone poczuły znowu to, co za prezydenta Trumpa – możliwość zablokowania wpływów niemieckich i rosyjskich w Europie. Co ważne, bez ogromnego zaangażowania własnych sił i środków, a zwłaszcza amerykańskiej armii. Sama Polska, dowartościowana trochę na wyrost mianem lidera Trójmorza (ABC) przez Donalda Trumpa, nie spełniała parametrów demokratycznego ośrodka władzy.
Gdyby jednak została wzmocniona przez niepodległą, a po zwycięskiej wojnie na zawsze już antyrosyjską Ukrainę, szansa na korzystną dla USA zmianę geopolityczną byłaby ogromna. Lokalni sojusznicy własnym nakładem sił broniliby pozycji swojej, a zarazem amerykańskiej w tej części świata. W naszej części świata.
Polityka Stanów Zjednoczonych polega na zapewnieniu bezpieczeństwa i pozycji światowej Stanów Zjednoczonych, a nie Polski czy Ukrainy. Tylko wariaci mogą mieć o to pretensje.
Stany Zjednoczone nie obronią nas przed agresją zewnętrzną, jeżeli sami nie będziemy chcieli się bronić. Od dwóch tygodni Ukraińcy zapewniają Amerykanów, że warto w nich inwestować, bo sami gotowi są do obrony własnej ojczyzny. Gotowi jak jeszcze nigdy w historii. Mu również musimy być na to gotowi i przygotowani.
Każda wojna to wiele ludzkich nieszczęść. Wojna rosyjsko-ukraińska również taka jest. Jednak szansa jaka w związku z nią się pojawiła jest niezwykła. Nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale również dla Ukrainy i dla nas.
Jeżeli przegra Rosja, to przegra również Białoruś Łukaszenki. A wtedy projekt Międzymorza ABC (Adriatyk-Bałtyk-Morze Czarne) obejmie swym zasięgiem oba te państwa. Przestanie być fantazją i stanie się rzeczywistością.
Jakie miejsce w tej zmienionej sytuacji geopolitycznej powinna zająć Polska i co powinniśmy zrobić, żeby naszej szansy nie zmarnować, napiszę za tydzień.
Jan Azja Kowalski
PS. To może podziękujmy Amerykanom za ten wybór, który wszystkich rozzuchwalił i wszystko może zmienić. Może był po prostu prowokacją? 🙂