Premier Mateusz Morawiecki zrezygnował tym razem z propagandy sukcesu i przyznał że Polskę czeka “zawierucha gospodarcza” z bardzo wysoką inflacją i stagnacją w PKB.
Polacy muszą przygotować się na wyrzeczenia i pogodzić z tym, że w portfelach zostanie im mniej pieniędzy.
Morawiecki dodaje, że trwają prace nad “tarczą antyputinowską”, która ma obronić polską gospodarkę przed ekonomicznymi skutkami wojny w Ukrainie. Na antenie TVP Info ocenił, że Polskę, jak i Europę, czeka gospodarczo “trudny czas”.
“Zagrożeniem jest kilkunastoprocentowa inflacja, stagnacja wzrostu gospodarczego. Skala kryzysu zależy od tego, jak długo potrwa wojna” – powiedział Morawiecki.
Gdyby podwyższonej inflacji towarzyszył silny wzrost gospodarki, to nie byłoby tak źle. Problem w tym, że według najnowszej prognozy banku BNP Paribas gospodarka Polski urośnie w tym roku tylko o 3,5 proc. “Na wzrost gospodarczy negatywnie w tym roku oddziaływać może wzrost niepewności, zniechęcający firmy do inwestowania, a konsumentów do ponoszenia wydatków na dobra trwałe” – komentuje Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas.
Także eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) celują w tegoroczny wzrost PKB na poziomie 3,5 proc. Spodziewają się mniejszego napływu inwestycji zagranicznych oraz słabszego rozwoju krajowego przemysłu.
Niestety rynek pracy w pewnych aspektach też może zostać dotknięty przez wojnę.