Wojna rosyjsko-ukraińska stała się walką zastępczą między amerykańskim globalizmem a jego alternatywą: wielobiegunowym światem państw narodowych, wolnym od amerykańskiej hegemonii – czytamy w amerykańskim konserwatywnym magazynie założonym m.in. przez Leopolda Tyrmanda Chronicles dawniej Chronicles of Culture w tekście CHRISTOPHERA ROACHA
Inwazja Rosji na Ukrainę stała się testem dla ambicji Stanów Zjednoczonych i ich zachodnioeuropejskich sojuszników, czy zdołają narzucić światu swoją wizję.
Niezależnie od tego, czy nazywa się Nowy Porządek Świata, „międzynarodowy porządek oparty na zasadach”, globalizm, czy, w żargonie jego krytyków, „globohomo”, ideały i prestiż klasy menedżerskiej Zachodu zostały podważone przez odwolanie się Rosji do staromodnej siły.
Ponieważ Nowy Porządek Świata obiecuje pokój, dobrobyt i rozwiązanie konfliktów za pomocą mechanizmów pokojowych, kiedy wybucha wojna, niezależnie od winy, roszczenia te tracą swoją wiarygodność.
Trudno powiedzieć, jak długo potrwa wojna. Wiele wojen, które miały zakończyć się przed Bożym Narodzeniem (jak mówiono o I wojnie światowej), trwało wiele lat. Niektóre czynniki, które mogą zwiastować dłuższą, bardziej destrukcyjną wojnę, to podżeganie, surowe sankcje, transfery wyrafinowanej broni i zachęcanie najemników do przyłączenia się do Ukrainy w jej walce. Mimo to wydaje się, że Rosja powoli, zrywami, podbija wschodnią część kraju.
Choć trudno nie czuć podziwu dla Ukraińców i ich odwagi, oszałamiające jest to, jak szybko i agresywnie Zachód skupia się wokół Ukrainy. Ukraińcy walczą przecież o starożytne, przednowoczesne idee, takie jak suwerenność i historyczny związek z ziemią. Dla uczestników jest to niefortunna wojna między braćmi, wynikająca z niemożliwych do pogodzenia roszczeń do tego samego terytorium. Żadna ze stron nie jest przykładem kosmopolitycznych wartości Nowego Porządku Świata.
Mimo to wojna rosyjsko-ukraińska stała się walką zastępczą między amerykańskim globalizmem a alternatywą: wielobiegunowym światem państw narodowych, wolnym od amerykańskiej hegemonii. To dlatego liberałowie na Zachodzie usprawiedliwiają tych, którzy są dosłownie neonazistami, a żydowscy oligarchowie finansują skrajnych ukraińskich nacjonalistów. Choć niewątpliwie są zniemsaczeni swoimi nowymi sojusznikami, zarówno oligarchowie, jak i zachodni politycy widzą wspólnego wroga w Rosji pod rządami Władimira Putina. Subiektywne motywy ukraińskich (lub najemnych) bojowników nie mają znaczenia dla tych szerszych geopolitycznych i ekonomicznych obaw globalistów.
Nie można zaprzeczyć obiektywnemu zagrożeniu Rosji ekspansywnym zachodnim neoliberalizmem, zwłaszcza po tym, jak mocarstwa NATO rozpętały się w poprzednich dekadach w Serbii, Iraku, Syrii i Libii. Pod wpływem błędnego i agresywnego idealizmu zachodni przywódcy są bardziej niż kiedykolwiek zainteresowani „demokracją” i sprawami wewnętrznymi innych narodów.
W oczach tych przywódców Putin odwrócił rosyjski postęp i zepchnął naród do dawnych stereotypów. XIX- wieczny francuski pisarz podróżujący markiz de Custine opisał Rosję jako zacofaną, nieliberalną, autorytarną i szowinistyczną. Gdyby pozwolono Rosji być tym wszystkim i mimo wszystko odnieść sukces na arenie światowej, prestiż zachodniego porządku liberalnego zostałby poważnie zagrożony; podobnie jak próby narzucenia demokracji na Bliskim Wschodzie zostały zdyskredytowane przez ostateczną porażkę Ameryki w Afganistanie.
Ironią jest to, że tradycjonalizm, szowinizm i nieliberalizm Putinowskiej Rosji wydają się niemal identyczne ze skrajnie prawicowymi nacjonalistycznymi partiami politycznymi na Ukrainie, takimi jak Swoboda i Prawy Sektor. Jedna różnica polega na tym, że rosyjski nacjonalizm jest bardziej zróżnicowany etnicznie i religijnie ekumeniczny, ponieważ promuje harmonijną współpracę między etnicznymi Rosjanami a Tatarami, Czeczenami, Dagestańczykami, Karelianami i innymi narodami tworzącymi współczesną Rosję. Podobnie jak retoryka rosyjskich ultranacjonalistycznych polityków Aleksandra Dugina i Władimira Żyrinowskiego, ukraińscy ultranacjonaliści wyrażają ostrą krytykę hedonistycznego materializmu, który przenika Europę Zachodnią, i oferują bardziej tradycyjną i chrześcijańską kulturę Ukrainy jako godny przykład przeciwdziałania niemoralnym tendencjom Zachodu.
(…)
Przywódcy Ukrainy wyrazili również chęć przystąpienia do NATO i Unii Europejskiej. Część NATO jest oczywista; wierzą, że zapewniłoby to bezpieczną ochronę ze strony Rosji. Jednak chęć bycia częścią systemu unijnego powinna być bardziej niepokojąca dla Ukraińców. Przyjęcie przez Ukrainę modelu UE, dalekie od wzmocnienia suwerenności, oznaczałoby ograniczenie ochrony rodzimego przemysłu, obowiązkowe uznanie praw gejów, otwarcie granic z Trzecim Światem, ucieczkę najbardziej utalentowanych profesjonalistów i całą resztę.
Tragiczna ironia polega na tym, że ukraińskie nacjonaliści dążą do tego stylu zarządzanej demokracji, ponieważ wzmacniają armię niewybieralnych biurokratów i uprzywilejowują wpływy zagranicznych organizacji pozarządowych. Gdyby Ukrainie udało się przystąpić do UE, jej członkostwo ostatecznie zniszczyłoby odrębność i charakter Ukrainy, podobnie jak przekonały się Francja, Niemcy, Grecja i Szwecja, gdy ich tożsamości narodowe zostały zniszczone przez unijne plany i post-państwowy porządek.
Dystans między opinią publiczną a dyktatem UE jest jeszcze bardziej widoczny wśród krajów byłego Układu Warszawskiego. Dalekie od postrzegania nacjonalizmu jako spuścizny Trzeciej Rzeszy, narody te postrzegają go jako siłę, która skutecznie oparła się i ostatecznie uzyskała niezależność od Związku Radzieckiego po zimnej wojnie. Dla nich nacjonalizm nie jest ekspansjonistyczny ani szowinistyczny, ale defensywny i romantyczny. Ale ideologie UE i NATO nikomu nie ustępują.
Węgrom i Polsce, obecnie znacznie obciążonym ukraińskimi uchodźcami, grożono wycofaniem dotacji po tym, jak najwyższy sąd UE odrzucił ich sprzeciw wobec ingerencji UE w ich sprawy wewnętrzne. Radio Wolna Europa zauważyło: „UE toczy zaciekłą walkę z Polską i Węgrami, krytykując te dwa kraje za przyjęcie środków ograniczających prawa kobiet, osób LGBT i migrantów oraz za dławienie wolności sądów, mediów, naukowcy i organizacje pozarządowe”.
Zachodni Europejczycy porzucili większość swojego nacjonalizmu po II wojnie światowej. Podczas gdy Związek Radziecki obwiniał Trzecią Rzeszę o kapitalizm, Zachód przypisał wzrost Hitlera i partii nazistowskiej nacjonalizmowi. Pisząc w The Guardian , politolog Ivan Krastev ujął to w następujący sposób:
Powojenna demokracja niemiecka została zbudowana na założeniu, że nacjonalizm nieuchronnie prowadzi do nazizmu. W rezultacie wszelkie przejawy etnonacjonalizmu były bliskie kryminalizacji — nawet flaga narodowa na meczach piłki nożnej była traktowana z podejrzliwością. Radykalne podejście Niemiec nie jest trudne do zrozumienia, biorąc pod uwagę wyjątkowy charakter nazistowskiego dziedzictwa, z którym musiały się zmierzyć.
(…)
Jednym z powodów, dla których Zełenski stał się tak popularny na Zachodzie, jest to, że służy globalistycznej agendzie. Zełenski jest Żydem – niewielką mniejszością etniczną i religijną na Ukrainie – i nawet nie mówi płynnie po ukraińsku. Ale outsiderskie pochodzenie Zełenskiego czyni go symbolem wykorzenionej, wielokulturowej Ukrainy przyszłości, której chciałaby Europa. W nowej przeobrażonej Europie przyszłości więzy krwi z ziemią i preferencje ludzi będą miały niewielkie znaczenie. Ten Zeitgiest wyraziła w The Atlantic Anne Applebaum, polsko-amerykańska dziennikarka, która sama jest przykładem globalistycznego etosu:
Ukraińcy, a zwłaszcza ich prezydent Wołodymyr Zełenski, uczynili ze swojej sprawy sprawę globalną, argumentując, że walczą o zestaw uniwersalnych idei – o demokrację, tak, ale także o formę obywatelskiego nacjonalizmu, opartego na patriotyzmie i szacunku. o rządy prawa; o pokojową Europę, w której spory rozstrzygane są przez instytucje, a nie przez wojnę; o sprzeciw wobec dyktatury.
Takie spojrzenie na przyszłość Ukrainy jest obce, oderwane od nacjonalizmu krwi i ziemi Lwowa i jego okolic. Jak powiedział Putin w swoim przedwojennym przemówieniu z 21 lutego, Czy Ukraińcy mają świadomość, że tak zarządza się ich krajem? Czy zdają sobie sprawę, że ich kraj nie stał się nawet protektoratem politycznym czy gospodarczym, ale został zredukowany do kolonii z marionetkowym reżimem? Państwo zostało sprywatyzowane. W rezultacie rząd, który określa się mianem „siły patriotów”, nie występuje już w charakterze narodowym i konsekwentnie popycha Ukrainę do utraty suwerenności.