Wiem, że Ameryki nie odkryję, ale często wydaje nam się, że piękniejszy jest świat tam gdzie nas nie ma. Że to wszystko, co nas otacza jest spowszedniałe i szare, a to, co poza naszym zasięgiem jest idealne i marzymy, aby kiedyś tam pojechać i zdobyć to namacalnie.
Ktoś z gór marzy o tym, że chciałby zamieszkać nad morzem i na odwrót.
Ja zawsze chciałem zwiedzić Amazonię, a także zobaczyć rafę koralową i kaniony w Stanach, tam gdzie kręcili westerny.
Kolejne z marzeń to zobaczyć sawannę i z bliska podziwiać żyjące tam zwierzęta.
Takie miałem marzenia przed wypadkiem, te obecne są nierealne, ale jest ich całkiem sporo. Wiele z nich jest spontanicznych jak choćby wczorajsze, kiedy to podczas spaceru patrzyłem na ludzi jeżdżących na rowerach. Miałem taką radość, kiedy wyobraziłem sobie, że wsiadam na ten rower i pruję do domu na Podczaszą Wolę…
Potem przechyliłem się wózkiem do tyłu i popatrzyłem w niebo, było na nim troszkę chmur całkiem jasnych, a poza nimi rozciągał się lustrzany błękit przestworzy. Znów się uśmiechałem, bo wiedziałem, że Pan Bóg patrzy słyszy moje myśli i jeśli zasłużę to przygotuje mi taki rower i będę buszował na nim wszędzie, choć pierwsze, co bym zrobił to biegał boso do znudzenia po niebiańskich łąkach 🙂
Zawsze, kiedy wyjeżdżam na pierwszy wiosenny spacer odkrywam coś nowego. Tym razem były to budujące odczucia i przemyślenia.
Kiedy leżę w łóżku mam natłok myśli z jednej strony zerkam w przeszłość i coś z niej przywołuję, a z drugiej wybiegam w przyszłość i zamartwiam się nieustannie przyziemnymi sprawami. Co przyniesie jutro, pojutrze, co będzie za miesiąc czy poradzę sobie ze wszystkimi utrapieniami, czy ból będzie mniejszy itd.
To są ogromne obciążenia, tak jakbym miał na barkach drążek, na, którym z jednej i drugiej strony wiszą „wiadra”, do, których co rusz wrzucam jakieś sprawy z przeszłości jak i te hipotetyczne z przyszłości. Tak się nie da żyć, bo trochę tak jakbym na wycieczkę zabierał lodówkę zamiast kanapek. Logicznym staje się, zatem fakt, że z takim bagażem daleko bym nie zaszedł…, a jednak wierzcie mi, że dźwigamy, na co dzień dużo większe ciężary, które czasem widać na zmęczonej twarzy od nadmiaru myśli w głowie. Teraz widzę wszystko w innym świetle, kiedy leżałem w łóżku męczyło mnie wybieganie w przeszłość, myślałem, czemu pewnych spraw nie załatwiłem inaczej i aby uwolnić się od tego uciekałem w przyszłość. Kryłem się w niej i próbowałem budować swój idealny świat. Tyle, że to niczego nie wnosiło w moje życie, bo tych idealnych budowli był tam ogrom i dawałem się okradać ze swojego bezcennego czasu, który otrzymuję od Boga na życie w teraźniejszości. I o tą teraźniejszość tu chodzi.
Przed wyjazdem na swój pierwszy spacer czułem się kiepsko z powodów różnych, a kiedy wyjechałem za próg domu zostałem oczarowany urokiem zieleni, jaką okryła nas wiosna. Wszystkie moje zmartwienia i cały ten hałas rozbieganych myśli umilkł. Czułem się tak lekko jakbym widział to całe piękno po raz pierwszy i napełniał nim puste naczynie w sercu. Nie wiem jak to napisać, bo poczułem się tak pierwszy raz w życiu, że to, co wczoraj i co jutro nie powinno zaprzątać mi głowy. Dziś – teraz – tu jest najważniejsze, w ten sposób żyję pełnią tego życia. Mam wolny umysł zdolny do tego by nie pominąć ani źdźbła trawy bez wymiany serdeczności i wzrokowego dotyku wszystkiego, co tego dnia przygotował dla mnie Stwórca.
To niepojęte, że dopiero teraz usłyszałem przepiękną melodię życia przypisaną do mnie i wystarczyło dodać do niej słowa, aby osiągnęła swoją pełnię i mogła popłynąć w przestworza na falach wiatru i ogrzewać się w wiosennych promieniach słońca. Wypełniona treścią muzyka zespala się w jedno i nie trzeba już nic dodawać, ani odejmować jej słodkie brzmienie przynosi ukojenie i nawet, gdy wokół panuje zgiełk i hałas to ja słyszę ją w ciszy tu i teraz. Czerpię ze spaceru oddechy promujące ewolucyjne obrazy przyrody i wtulam się w ich słodkie dla serca i duszy chwile. Wolny od obciążających myśli chłonę więcej i uzupełniam nowymi doznaniami zasoby umysłu. To tak jak czyszczenie ciasteczek w przeglądarce efekty są natychmiastowe i wszystko hula jak nowe. Przekonuję się, że kiedy skupiam na tym „tu i teraz życie jest łatwiejsze. Zamartwianie się jutrem jest destrukcyjne tak samo życie przeszłością i nie chodzi tu o miłe wspomnienia, ale o trudne sprawy, złe decyzje czy wybory. Koniec nie cofniemy czasu trzeba wyciągać wnioski i żyć tym, co daje mi dzisiejszy dzień. Tego uczy przecież uczy nas Bóg w modlitwie Ojcze Nasz prosimy – Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj… dzisiaj, nie jutro, nie pojutrze, ale dzisiaj. A w Ewangelii Mt, 6, 24-34 Pan Jezus mówi: Nie troszczcie się, więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.
Podążać za Jezusem i uczyć się od Niego tu i teraz jest najważniejszym Celem naszego życia. Kiedy mam jakieś trudności czy potrzeby On przysyła swoich Aniołów w ludziach, przyjaciołach i często zanim poproszę to już otrzymuję. Dziękuje, że tym razem Jezus dał mi tę Łaskę cieszenia się chwilą obecną, bo dla Boga nie ma czasu jest tylko Teraz
Życzę Wam wszystkim kochani radości z każdej chwili życia. Mariusz Rokicki
Pozdrawiam!