O życiu i działalności Wincentego Witosa napisano już wiele, wciąż jednak dość mało uwagi poświęca się aktywnej pracy Witosa na rzecz rodzinnej wsi Wierzchosławice. Środowisko społeczne Wierzchosławic, w którym działał aktywnie przez ponad 30 lat swojego życia ukształtowało w nim pewne nadzwyczajne cechy osobowość, dzięki którym w późniejszych latach dał się poznać jako wybitny polityk, mąż stanu i chłopski przywódca.”Z pnia i rdzenia tej wsi wyszedłem, z nią żyłem i z nią cierpiałem, przechodząc złą i dobrą dolę. Zawsze starałem się utrzymywać wszystko, co mnie z nią łączyło, łączy, a spodziewam się łączyć będzie.” – pisał w swych wspomnieniach W. Witos.
Wierzchosławice jak i cała Małopolska w wyniku rozbiorów znalazła się w granicach Cesarstwa Austriackiego. W odróżnieniu od innych zaborców, tutaj nie tępiono Polaków, ich wiary , mowy i tradycji, dając nawet znaczną autonomię.
Rok Pański 1874 nie zapowiadał się być rokiem obfitującym w specjalne wydarzenia.
Mieszkańcy wsi Wierzchosławice jak zwykle, tak i w tym roku w długie zimowe wieczory zbierali się u sąsiadów by pogwarzyć o swoich troskach i kłopotach życiowych i dowiedzieć się najnowszych wydarzeń w ich wsi i okolicy. W jeden z takich styczniowych wieczorów Wierzchosławice obiegła wiadomość, że oto Wojtkowi Witosowi, temu żonatemu z Kaśką Srokówną urodził się syn.
-No cóż- odezwał się stary Rzymek- jeszcze jedna bieda więcej na świecie. Bo co taki Wojtek może dać swojemu synowi? Te dwie morgi lichego pola ani jednej gęby nie wyżywią. W biedzie się chłopak urodził i w biedzie umrze.
– Księciu Sanguszce będzie lasy karczował, albo pole odrabiał a za to ani porządnych portek sobie nie kupi- dodała Solakówna.
Chłopcu na chrzcie dano imię Wincenty, jako że Witosowie uważali za szczęśliwe dwie litery „W” złączone ze sobą. Ojciec Wojciech Witos, to syn niech będzie Wincenty.
Wincenty Witos przyszedł na świat 21 stycznia 1874 roku w przysiółku Wierzchosławic zwanym Dwudniaki. W IV tomie księgi chrztów parafii Matki Bożej Pocieszenia w Wierzchosławicach z datą 22 styczeń 1874 rok, a był to czwartek, dzień świętego Wincentego, pod numerem czwartym wpisano nazwisko urodzonego dzień wcześniej Wincentego Witosa.
Wincenty był najstarszym z trojga dzieci Wojciecha i Katarzyny, miał dwóch młodszych braci- Andrzeja i Jana ,który zmarł jako dziecko. Rodzina Witosów z dwoma morgami gruntu niskiej jakości i połową chałupy składającej się z izby i sieni przerobionej na stajnie należała do jednej z biedniejszych rodzin w Wierzchosławicach4. Po latach Witos pisał: Od piątego roku życia pasałem jedyną ojcowską krowę, włócząc ją po dołach i brzegach na powrozie aby dała więcej mleka, będącego jedyną omastą w naszym aż nadto skromnym gospodarstwie.Ubóstwo niewątpliwie wpłynęło na poziom edukacji Wincentego Witosa. W dziesiątym roku życia został przez rodziców posłany do szkoły, do której uczęszczał w ciągu czterech zim. Całą moją edukację stanowiła dwuklasowa szkoła ludowa w Wierzchosławicach, a dalsze wykształcenie – to namiętne czytanie różnych pism i książek, jakie tylko mogłem zdobyć. Rychło nabrał gorączkowego zamiłowania do książek. Stał się samoukiem. Wieczorami dużo czytał, szedł „ku Polsce”: “Nie spaliśmy tej nocy prawie zupełnie. Ja czytałem głośno, ojciec słuchał jak świętej Ewangelii. Była to książka o powstaniu kościuszkowskim, udziale w nim chłopów, ich bohaterskich walkach i zwycięstwach. Uniwersale połanieckim, upadku tego powstania, dalszych losach narodu i Naczelnika Kościuszki. Widziałem, że ojcu ciekły łzy z oczu”.[…] Czytanie książek i gazet rozszerzało mój horyzont, a równocześnie podniecało ambicje i pchało do wysiłków ….
Po krótkim okresie nauki ojciec wziął go ze sobą do pracy przy karczowaniu drzew w lesie. Zanim więc stał się chłopskim gospodarzem był przez lat kilkanaście młodocianym robotnikiem. Dopiekała mu krzywda społeczna i pogarda, która otaczała najbiedniejszych na wsi. Pracował by wyrwać się z tego kręgu poniżenia: “Moim marzeniem początkowo było zdobycie kawałka chleba, stanowiska równego drugim, głosu we wsi i gminie”.[…] Dążyłem do tego, by stanąć na równi z drugimi. Z trudem zdobywał pieniądze. Oszczędność posunął do ostatnich granic, które niektórzy uznaliby za skąpstwo. Po latach pisał: Dla tej oszczędności wypaliłem pierwszego papierosa w trzydziestym roku życia i to z najtańszego tytoniu, unikałem towarzystwa, omijając karczmę, muzykę, zabawę.
W Wierzchosławicach, jak i całej Galicji w tym czasie popularną formą zmiany sytuacji materialnej była emigracja zarobkowa. Szczególnie na przełomie wieków stała się ważnym elementem życia społeczno- gospodarczego Galicji. Wpływało na nią przede wszystkim niesłychane ubóstwo, niedobór podstawowych środków do życia, problemy z uzyskaniem zatrudnienia i brak perspektyw na przyszłość. Część gospodarstw była ponadto zadłużona. Chłopi chcąc poprawić swoją sytuację materialną dokupywali ziemię zaciągając długi w bankach pod zastaw gospodarstwa. Ich dobra wola „będę dużo pracował, na pewno mi się uda i spłacę długi” były często tylko pobożnymi życzeniami.
Głównym celem masowych emigracji Polaków stał się kontynent amerykański: Stany Zjednoczone, Kanada, Brazylia i Argentyna. Wincenty Witos opisuje w swoich wspomnieniach: Zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Raj na ziemi- Ameryka! Ziemia wolności, dobrobytu, złota, urodzajów, słowem ziemia obiecana. Ludzie chodzili jak w gorączce i o niczym innym nie mówili przy kościele, na jarmarku, na odpuście, w domu. Rano, w południe, całymi wieczorami. Zdawało się, że grasuje jakaś epidemia, której się nikt oprzeć nie jest w stanie. Wyobrażenie o pracy i wyjeździe na tzw. saksy było często przesycone zbytnią wyobraźnią i lokalnym folklorem… Jeden z mieszkańców wsi, tak to wtedy przestawał: Tam w Ameryce możesz brać gruntu ile ci potrzeba. Robisz, co chcesz, nikt cię nie pilnuje. Pszenica i inne zboże rodzi się dwa razy do roku. Roli nawozić ani uprawiać nie trzeba. Nawóz się pali, albo wrzuca do wody. Złoto się kopie jak u nas kartofle. Zające tam są ogromne i człowieka się nie boją. Możesz mieć mięsa, ile tylko zechcesz. Świnie, bydło i konie same się po lasach i polach chowają. Trawy są dużo większe od człowieka. Na wszystkich drzewach rosną owoce i każdy może rwać ile mu się podoba. Jak skończył – ktoś się zapytał, skąd On wie to wszystko. Ani trochę nie zmieszany Knapik odrzekł, że wszystko jest na papierze napisane i pieczęciami przybite. Organista czytał dwa razy.
Gorączka amerykańska owładnęła wszystkimi. Latano za paszportami i pożyczano pieniądze, sprzedawano bydło, zastawiano pole. Wysokie zarobki nęciły każdego.
Witos wspominał: Wyjazd do Ameryki stał się z czasem rzeczą tak małą i naturalną, że wielu wybierało się tam jakby do jakiegoś sąsiedniego domu. Nie brakowało takich, którzy jeździli po dwa, trzy razy, a nawet pięć. Jakkolwiek by się działo, był to czas, w którym chłopi od razu stanęli na „mocnych nogach”. Dobrobyt wzrastał w oczach, bieda stawała się przykrym i odległym wspomnieniem. Wieś galicyjska zmieniała się. Nowe schludne domy, kryte dachówką. Wszechwładztwo dolara” miało też swoje złe strony. Wielu chłopów przyjeżdżało zmanierowanych, spora ilość kobiet się rozhulała, tracąc pieniądze krwawą pracą przez męża zdobyte, nie patrząc na gospodarstwo i rodzinne szczęście.
Proces samodzielnej edukacji, który rozpoczął Wincenty Witos pod okiem miejscowego dyrektora szkoła Franciszka Marca doprowadził w efekcie do konfliktu z miejscowym duchowieństwem. Było to w roku 1893, kiedy leśniczy – Jan Głowacki zaprenumerował dla Witosa zakazaną przez władze kościelne gazetę „Przyjaciel Ludu”. Ze względu na radykalny charakter pismo było przedmiotem ostrej krytyki ze strony Kościoła. W diecezji tarnowskiej obowiązywał zupełny zakaz czytania tej gazety. W roku 1893 biskupi galicyjscy: tarnowski ks. Ignacy Łoboś, lwowski ks. Seweryn Morawski oraz przemyski ks. Łukasz Solecki ogłosili list pasterski o zakazie czytania pism adresowanych do ludu.
Kościół w tym czasie z tymi wszystkimi którzy podejmowali się pracy na rzecz rozbudzenia politycznego chłopów podjął walkę autentyczną i w jej formach niezwykle dla ludzi wierzących bolesną.
Początki aktywnej działalności przerwał Witosowi w 1895 roku pobór do wojska. Czteroletnią służbę odbywał w 11 kompanii 57 pułku piechoty w Tarnowie a następnie przeniesiony został do II pułku artylerii wałowej w Krakowie. Po odbyciu służby wojskowej, Wincenty Witos ożenił się 8 lutego 1898 roku ze starszą od siebie o trzy lata Katarzyną Tracz. Po latach napisał: „ …okazała się być kobieta nie tylko bardzo pracowitą, ale przy tym ogromnie rozgarniętą i znającą się bardzo dobrze na wielu rzeczach”11. Zaradna i pracowita żona zajmował się również wychowywaniem jedynej córki Julianny .Dzięki dobremu ożenkowi Witos powiększył swoje gospodarstwo; z biednego chłopa stał się średniozamożnym gospodarzem.
Okres największej aktywności Witosa to czas rodzenia się polskiego ruchu ludowego. W tym czasie działalność Witosa związała się z nowo powstałym w 1895 r. Stronnictwem Ludowym. W dniu 28 lipca 1895 r. na zjeździe chłopów w Rzeszowie założono Stronnictwo Ludowe.. Wybory do Sejmu Krajowego jakie odbyły się we wrześniu 1895 r. przyniosły Stronnictwu Ludowemu niespodziewany sukces. Jego kandydaci uzyskali 9 mandatów, z tego 7 zdobyli chłopi, a tylko 2 inteligenci związani z ruchem ludowym. Od tej pory chłopi, pod szyldem własnej partii i z własnym programem włączyli się do życia politycznego i społecznego kraju, a w niektórych momentach, np. w roku 1920, decydowali o jego niepodległym bycie.
Miarą szybko rosnącej popularności Witosa i ruchu ludowego były wybory do Sejmu Krajowego we Lwowowie w 1908 roku a następnie wybory do parlamentu austriackiego w Wiedniu w roku 1911. Witos otrzymując mandaty poselskie do obu tych izb stał się rzeczywistym przedstawicielem politycznych interesów wsi.
W ostatnich latach I wojny dla Witosa sprawą równie wielkiej wagi, co odrodzenie się państwa polskiego, były jego granice. Czynił więc wiele na forum w parlamencie austriackim, w Sejmie Krajowym na rzecz walki o wskrzeszenie Polski w granicach obejmujących „wszystkie należne jej ziemie”.
Omawiając udział Witosa w działaniach na rzecz niepodległości Polski i należnych jej granic, trzeba wspomnieć o jego przewodniczeniu powstałej 28 października 1918 r. w Krakowie Polskiej Komisji Likwidacyjnej, która była tymczasowym organem zarządzającym dla Galicji.
Witos należał do tych ludzi, którzy nie tylko wyrośli z warstwy chłopskiej, ale pozostali jej wierni na całe życie. Swą chłopskość zawsze podkreślał: w sposobie bycia, w mowie, w geście i legendarnym stroju – w butach z cholewami i bez krawata. Sam prowadził swoje gospodarstwo, także wtedy gdy przyszło mu kierować państwem. Powszechnie znanym jest fakt, kiedy bolszewicy stanęli pod Warszawą w sierpniu 1920 roku, do Wierzchosławic przyjechał adiutant Piłsudskiego, by prosić go o przyjazd do stolicy i objecie steru Rządu Obrony Narodowej. Zastał go w polu. Witos poszedł tam, jak wspomina „celem orki pod łubin i wywiezienia trochę nawozu w pole”. Do Warszawy pojechał jak skończył robotę. Wydawał odezwy, mobilizował naród-kierował Państwem.
W Polsce niepodległej był mężem stanu: posłem na Sejm RP, trzykrotnym premierem rządu, którego za zasługi dla narodu odznaczono Orderem Orła Białego, ale też za opozycyjną działalność polityczną wtrącono do więzienia, sądzono, skazano i ścigano „Listem Gończym”. Niewątpliwie osobistym ciosem dla Witosa był zamach majowy 1926 .Pobyt w więzieniu znacznie nadwątlił stan zdrowia Wincentego Witosa. Nie złamał jednak jego ducha.
W polityce i w życiu kierował się zawsze trzema zasadami. Na pierwszym miejscu stawiał niepodległy byt państwa polskiego, na drugim miejscu demokratyczny ustrój państwa, na trzecim miejscu znajdowały się sprawy chłopskie i obrona interesów ludu polskiego.
Agresja niemiecka na Polskę 1 września 1939 r. zbiegł się z osobistą stratą Wincentego Witosa. Zmarła jego żona Katarzyna, która wraz z nim prowadziła gospodarstwo rolne. Większość z 2078 dni okupacji Wincenty Witos izolowany był od społeczeństwa i ludowców. Przebywał w więzieniu, potem pod nadzorem Niemców. Po ofensywie styczniowej 1945 r. wrócił do Wierzchosławic. Wyzwolenie ziemi polskich, powrót Wincentego Witosa do domu dawał ogromne nadzieje ludowcom i chłopom. Nie akceptował zaistniałej po zakończeniu II wojny światowej rzeczywistości, jako realista był przekonany o tym, że o sprawy polskie należy walczyć na miejscu. Niedługo potem podupadł na zdrowiu, od sierpnia 1945 r. leczył się w Krakowie, którego już nie opuścił. Dnia 31 października 1945 r. o godzinie 6.30 przestało bić serce Wincentego Witosa. Zmarł w wieku 71 lat.
W dniach 3-6 listopada kondukt żałobny z jego zwłokami przeszedł pieszo od Krakowa do Wierzchosławic, gdzie Witos został pochowany. Towarzyszyły mu zastępy ludzi, dla których Witos był największym przywódcą ich czasów.
Janusz Skicki
Kierownik Muzeum W. Witosa
Przy współpracy z Marią Szpara