Co najmniej kilkunastu byłych pracowników Metrolinksu złożyło pozwy przeciwko agencji na łączną kwotę 2,09 miliona dolarów w związku z zawieszeniem w wykonywaniu obowiązków z powodu braku szczepienia przeciwko COVID-19. Dokumenty złożono w sądzie w grudniu.
Metrolinx pozwalał od marca 2020 roku pracować swoim pracownikom zdalnie, a potem nagle nie odmówiono im tego, ponieważ nie zgodzili się na szczepienia – które nigdy nie były zapisane w ich umowach o pracę, mówi Stan Fainzilberg, prawnik reprezentujący 10 byłych pracowników Metrolinksu. Dodaje, że to oczywiste naruszenia warunków umowy.
Byli pracownicy agencji, Michael Bogias i Peter Rozanski, mówią, że powinna im przysługiwać odprawa i wynagrodzenie za zaległy urlop, ponieważ zawieszenie było równoznaczne ze zwolnieniem z pracy. Pracodawca nakazał pracownikom zaszczepienie się, nawet pomimo tego, że mogli pracować z domu. Od początku pandemii Bogias, starszy menedżer z 10-letnim stażem, pracował wyłącznie zdalnie i nie stanowiło to żadnego problemu. Rozanski, pracujący w Metrolinx od pięciu lat, mówi, że pracodawca nie chciał w jakikolwiek sposób dostosować swoich wymagań do potrzeb pracownika ani też nie starał się zaproponować alternatywnego rozwiązania, które mogłoby być rozważone. Mężczyzna zaznacza również, że Metrolinx odmówił wypłacenia mu wynagrodzenia za sześć tygodni urlopu, do którego miał prawo jeszcze przed zawieszeniem.
Metrolinx twierdzi, że pracownicy nie zostali niesłusznie zwolnieni. Powtarza, że wciąż są zatrudnieni w firmie, z tym że aktualnie są zawieszeni w wykonywaniu swoich obowiązków i nie świadczą pracy. Obiecuje przywrócić ich do pracy, jeśli się zaszczepią.
Pracownicy uważają jednak, że ich relacje z pracodawcą zepsuły się i nie da się już ich naprawić.
Jeśli sąd zacznie rozpatrywać sprawę pracowników Metrolinksu i rozpocznie się proces, wyrok poznamy nie wcześniej niż w 2023 roku.
Podobne pozwy złożyli pracownicy TTC. Co najmniej czterech byłych pracowników domaga się wypłaty łącznie 2,9 miliona dolarów.