Szpitale przeciążone podczas pandemii ciągle nie mogą wrócić do normalnego funkcjonowania. Prowadzi to do znacznego wydłużenia czasu oczekiwania na izbie przyjęć w razie nagłego wypadku. Do tego brakuje wolnych łóżek, a operacje są opóźniane. Główną przyczyną niewydolności systemu jest brak lekarzy i pielęgniarek. Eksperci zauważają, że problemy nie są nowe, ale pandemia je wzmocniła. Niekiedy dochodzi nawet do zamknięcia oddziałów ratunkowych.
W sobotę ostry dyżur zamknięto w Perth and Smith Falls District Hospital (PSFDH), co oficjalnie miało związek z wykryciem ogniska koronawirusa. Lekarze pracujący w szpitalu mówią jednak, że brakuje personelu. Dr Alan Drummond podaje, że z 50 pielęgniarek pracujących na oddziale ratunkowym zostało pięć.
PSFDH obsługuje rejon zamieszkały przez około 25 000 osób rozciągający się od Smiths Falls do Peterborough. Oznacza to, że w razie nagłej konieczności pacjenci jadą z daleka, a teraz muszą szukać pomocy w Smiths Falls.
Miasteczko Clinton, Ont. nie miało dostępu do oddziału ratunkowego przez cały długi weekend. Ostry dyżur w Clinton Public Hospital zamknięto od 1 do 5 lipca.
Deborah Wiseman, kierownik pielęgniarek z Huron-Perth Health Alliance, obawia się, że tego lata przerw w działaniu oddziałów ratunkowych będzie więcej. Mówi, że tak może być w najbliższych miesiącach, a nawet w najbliższych latach, bo brakuje i pielęgniarek, i lekarzy. Naprawdę bardzo ciężko jest utrzymać świadczenie usług medycznych, powtarza Wiseman.
W innych prowincjach jest podobnie. Sześć oddziałów ratunkowych w Quebecu ma być częściowo zamkniętych w czasie lata. Nowa Szkocja ostrzega pacjentów, że powinni się liczyć z długimi czasami oczekiwania. W prowincji brakuje łóżek, pacjenci są przyjmowani, ale nie ma gdzie ich położyć.
Dr Katharine Smart, przewodnicząca Canadian Medical Association, mówi, że lekarze i pielęgniarki czują się wypaleni dwa razy częściej niż przed pandemią. Wyniki ankiety opublikowane w czerwcu przez Statistics Canada pokazują, że 95 proc. personelu medycznego czuje, że pandemia odbiła się na ich zdrowiu psychicznym i dołożyła im stresu, tak że coraz trudniej im jest utrzymać równowagę między pracą a życiem rodzinnym. W czasie pandemii pracownicy służby zdrowia musieli pracować w nadgodzinach, mieli mniej urlopów, zmienił się także znacząco sposób ich pracy.
Pielęgniarka Elinor Kelly z oddziału intensywnej terapii w Halifaksie uważa, że personel medyczny powinien dostać znaczne podwyżki. Tylko w ten sposób będzie można pozyskać i zatrzymać pracowników. Opowiada, że przez jej oddział przewija się wiele osób. Pielęgniarki są szkolone, pracują rok, a potem odchodzą do prywatnych ośrodków, w których zarabiają trzy razy tyle co Kelly z 2-letnim stażem.