Według planu „Burza” Warszawa miała być ocalona, Armia Krajowa miała nie prowadzić tam walk. Dlaczego stało się inaczej? Nikt do końca nie wie. Może osoba Retingera coś, by tu mogła wyjaśnić; Retinger przybył do kraju w nocy z 3 na 4 kwietnia 1944 r. za wiedzą i zgodą Brytyjczyków oraz premiera Mikołajczyka, by poinformować o stanowisku Aliantów w sprawie żądań Stalina. Misja nie została uzgodniona z Naczelnym Wodzem gen. Sosnkowskimi, AK o niej nie wiedziała. W czasie pobytu Retingera, który spotkał się z gen. Borem-Komorowskim próbowano otruć go wąglikiem. W ciężkim stanie został ewakuowany z Polski na kilka dni przed Powstaniem Warszawskim. Ponownie Retinger, który później został założycielem grupy Bilderberg przybył na gruzy Warszawy w 46 roku…
Dlaczego wepchnięto Warszawiaków do Powstania? Czy to był błąd „jednej nocy” polskiego generała, czy gra wywiadów, czy może nieporozumienie w komunikowaniu rozkazów? Nie dowiemy się nigdy. Była to największa polska katastrofa w historii, w znacznym stopniu nadwerężająca narodową ciągłość. Jej usprawiedliwienie przez Iranka-Osmeckiego rzekomym przetrwaniem Polski jako odrębnej państwowości (a nie 17 republiki) kupy się nie trzyma. Czechosłowacja, Węgry czy Rumunia również nie zostały republikami, bo jako państwa dawały Stalinowi więcej pola manewru na arenie międzynarodowej.
Generał Anders uważał, że za wywołanie powstania należało osądzić sprawców. Pewnie miał rację.
Paradoksalnie warszawiakom dużo zawdzięczają Niemcy, bo to oni dzięki wstrzymaniu sowieckiej ofensywy zostali w większej części „wyzwoleni” przez aliantów zachodnich, co umożliwiło powołanie do życia RFN.
Uzyskali to niewielkim kosztem, bo Powstanie hitlerowców nie kosztowało militarnie zbyt dużo. W większości niewyszkoleni i nieuzbrojeni Polacy walczyli z zaprawionymi w bojach oddziałami frontowymi. Kwiat polskiej młodzieży z kałmukami ROA. Po prostu katastrofa. Katastrofa, którą trzeba było jak najszybciej przerwać, Katastrofa spowodowana niezrozumieniem geopolityki przez polską klasę rządzącą – polityków i wojskowych, katastrofa wywołana brakiem odpowiedzialności za substancję narodową, decyzja plasująca się w kategoriach takich, jak ucieczka polskiego rządu w 1939 roku.
Gdy Powstanie dogorywało bez alianckiego wsparcia, przy symbolicznych zrzutach dokonywanych przez straceńców z Brindisi, 176 lancasterów startując z Wielkiej Brytanii pod koniec sierpnia bombardowało… Królewiec. Zbombardowanie Okęcia, z którego startowały stukasy, czy może umocnionych pozycji niemieckich w mieście, nie wchodziło w grę. Wot, panie, taka geopolityka…
Miałem honor wielokrotnie rozmawiać z kilkoma powstańcami, dowódcami oddziałów, niektórzy nie kryli krytyki, opowiadali szczerze o chaosie i dezorganizacji, braku łączności i rozkazach z księżyca, zupełnie oderwanych od realnej sytuacji.
Bohaterstwo polskiej młodzieży było iście spartańskie. Z drugiej strony, nie ma się co szczycić udziałem dzieci w walkach. Dziesięciolatek, nigdy i nigdzie nie powinien być wysyłany na wroga. Koniec, kropka.
Bohater Powstania Stanisław Milczyński kiedyś powiedział mi, że moje obiekcje wobec zasadności tej walki wynikają „z wychowania w komunizmie”, a gdybym był młodszy to za takie twierdzenia wziąłby mnie na kolano i „sprał tyłek”.
– Pan się wychował w komunistycznej szkole i dlatego Pan tak mówi – zarzucił.
– Tak, wychowałem się w komunistycznej szkole, ponieważ Pan przegrał wojnę! – odparowałem.
Niestety moje słowa uderzyły celnie.
Wojna jest przedłużeniem polityki, a walka nie ma być „piękna i bohaterska”, lecz roztropna i skuteczna. Prowadzi się ją tylko wówczas, gdy koszt prowadzenia jest mniejszy niż koszt jej nie prowadzenia.
W tym przypadku stało się inaczej. I to mimo ostrzeżeń wielu ludzi, nie tylko ze środowiska NSZ, ale takich jak, chociażby, Józef Mackiewicz. Wiadomo, już było wówczas, jak zachowują się Sowieci; wiadomo było co się stało w Wilnie i wiadomo było, że Polska została zdradzona przez Aliantów.
Po to, by podejmować decyzje ważne dla narodu trzeba mieć geopolityczne rozeznanie i wiedzieć, że największa odpowiedzialność jest przed Bogiem, bo w grę wchodzi życie milionów.
Powstanie Warszawskie to wielkie korepetycje narodowe. Wiedza o bohaterach ale i tragicznych błędach i zdrajcach powinna być przedmiotem narodowego polskiego przekazu; przesłania, że tak nie wolno robić, że nie tędy droga.
Jest to szczególnie ważne dzisiaj, ponieważ wśród nas wciąż pokutuje romantyczny etos „walki do końca”, walki „za wszelką cenę”, walki „o wszystko”, walki za „naszą i waszą”; walki bez przeliczania możliwych strat i zysków.
Prezydent Hacha poddał Hitlerowi uzbrojoną po zęby Czechosłowację, gdy ten zagroził bombardowaniem czeskiej Pragi. Czy zrobił słusznie? Absolutnie! Nie było o co się bić w pomonachijskiej samotności. Ocalił mnóstwo Czechów, w dużej mierze uratował kraj od wojennej pożogi. Większość Polaków jest jednak tak wychowana, że nadal ma ten czyn w pogardzie.
Ten brak realistycznego myślenia widać dzisiaj w przypadku wojny na Ukrainie. Znów w polskim podejściu działają te same mechanizmy, a duch Retingera kołacze się po Warszawie. Znów nikt nie przelicza, co dostaniemy i za ile po ewentualnym zakończeniu walk. (Według strony ukraińskiej dostaniemy Donbas do odbudowy :)) Znów wielu mówi, żeby wysłać polską młodzież w bój.
Andrzej Kumor