„Odkrycie nieoznakowanych grobów w dawnej szkole z internatem w [prowincji Kolumbia Brytyjska] i ogólnokrajowe przebudzenie wokół tego wydarzenia zostały wybrane jako kanadyjski artykuł informacyjny roku w redakcjach w całym kraju”, donosiła CBC w grudniu zeszłego roku. Był to trafny wybór – choć niekoniecznie z opisanych powodów.
Kanadyjska opowieść o nieoznakowanych grobach „wybuchła” 27 maja 2021 r., kiedy Tk’emlúps te Secwépemc First Nation poinformował o istnieniu danych z radaru penetrującego grunt (GPR), które wskazywały na regularnie rozmieszczone zakłócenia w glebie na terenie dawnej szkoły dla ludności rdzennej, która działała w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej w latach 1893-1978.
Ponadto przywódcy tego Pierwszego Narodu twierdzili, że te zaburzenia gleby odpowiadają nieoznaczonym grobom rdzennych dzieci, które zmarły podczas uczęszczania do szkoły.
Historia stała się natychmiast sensacją w kanadyjskich mediach; i tak pozostało przez wiele miesięcy i to nawet po tym, jak Sarah Beaulieu, ekspert ds. badań georadarowych, na którym polegali Tk’emlúps te Secwépemc, ostrożnie zauważyła, że wyniki badań radarem niekoniecznie wskazywały na obecność grobów – nie mówiąc już o grobach, które były nieoznaczone, grobach rdzennej ludności lub grobach dzieci.
W przeciwieństwie do tego, w co wielu Kanadyjczyków uwierzyło w tych gorących miesiącach, dane z badań georadarowych nie dają zdjęć rentgenowskich przedstawiających ciała lub trumny. To, co zwykle się pokazuje, to zakłócenia w glebie i osadach. Śledczy muszą następnie przekopać grunt, aby ustalić, co tak naprawdę znajduje się pod spodem.
Ale te szczegóły zostały odsunięte na bok podczas tego, co z perspektywy czasu, wydaje się być prawdziwą ogólnonarodową histerią społeczną. Gdy inne grupy rdzennych mieszkańców ogłosiły, że będą przeprowadzać własne badania georadarowe, media z przekonaniem zapewniały, że pierwotna, szacunkowa liczba zgonów wśród uczniów kanadyjskiego systemu szkół rezydencyjnych, wynosząca 3201, wkrótce podwoi się, a nawet potroi. Jeden z autorów takiej opinii posunął się do stwierdzenia, że „odkrycie grobów dzieci w Kamloops to odkrycie holokaustu w Kanadzie”.
Dramatyczne, akty publicznej pokuty i kajania się miały miejsce w całym kraju, a wiele obchodów Dnia Kanady 1 lipca zostało odwołanych lub przekształconych w okazję do ponurego samobiczowania się Kanadyjczyków.
Byłem jednym z wielu Kanadyjczyków, których początkowo to wszystko pochłonęło – w dużej mierze dlatego, że wydawało się, iż wszyscy w mediach mówią jednym głosem, łącznie z dziennikarzami, których od wielu lat znałem i szanowałem. Patrząc wstecz na te relacje, widzę, że autorzy nagłówków w większości pomijali techniczne fragmenty dotyczące przemieszczania się gleby i przechodzili od razu do „ciał” i „grobów”. Historie te często były przeplatane naiwnym cytowaniem wątpliwych opowieści o żywych dzieciach wrzucanych do pieców lub grzebanych żywcem.
Cała misja kanadyjskiego systemu szkół rezydencyjnych prowadzonych przez Kościół polegała na asymilacji rdzennej ludności do białego kanadyjskiego społeczeństwa, zazwyczaj wbrew jej woli, przy jednoczesnym zmuszaniu dzieci do opuszczania rodzin i osad na całe miesiące, a nawet lata.
Nikt nie kwestionuje, że wielu uczniów było poddawanych okrutnemu (a czasem wręcz maltretowaniu) traktowaniu i nie miało odpowiedniej opieki medycznej. Z pewnością śmiertelność dzieci rdzennych uczęszczających do tych szkół była znacznie wyższa niż dzieci w populacji ogólnej. Nigdy nie uwierzyłem, że w tych szkołach odbywał się jakikolwiek spisek mający na celu masowe morderstwa, ale nie wydawało się zbyt dalekie od prawdy, że niektóre ofiary maltretowania i zaniedbania zostały pochowane w nieoznaczonych grobach – „nieoficjalnych”, że tak powiem – przez nieprzyjaznych białych nauczycieli, administratorów szkół.
Innym ważnym aspektem, o którym należy wspomnieć, jest to, że – jak sądzę, większość Kanadyjczyków – ja również ufałem, że zaledwie kilka dni lub tygodni dzieli nas od ujrzenia prawdziwych fizycznych dowodów wykopanych z ziemi, więc nie miało dla mnie większego znaczenia, że pierwsi komentatorzy swobodnie podchodzili do rozróżnienia między danymi georadarowymi, a rzeczywistymi szczątkami.
Kanadyjczykom powiedziano, że dawny sad w Kamloops, w którym zebrano dane georadarowe, był miejscem zbrodni – miejscem masowych morderstw i miejscem spoczynku 215 dzieci.
Zakładałem, że gdyby powiedziano, iż powiedzmy, 215 zamordowanych białych dzieci zostało pochowanych gdzieś w Toronto, Ottawie lub Vancouver, byliby śledczy i policja szukając na miejscu szczątków, które mogłyby zostać przetestowane i zidentyfikowane. Tak więc naturalnie założyłem, że to samo wkrótce stanie się w Kamloops.
Wiele nadużyć zidentyfikowanych w szkole Kamloops Residential School i innych podobnych do niej pochodzi z wczesnych dekad zimnej wojny. Oznacza to, że niektórzy sprawcy tych rzekomych zabójstw dzieci – to znaczy pracownicy, którzy byli zatrudnieni w tych szkołach – mogą nadal żyć. Być może ich zbrodnie można nawet zbadać i rozwiązać, badając kości dzieci pochowanych obok siebie. Z pewnością nie szczędzonoby wysiłków, aby natychmiast wyciągnąć dowody z ziemi, tak aby sprawy karne mogły być rozpoczęte, zanim upływ czasu pozwoli zabójcom uniknąć odpowiedzialności za ich rasistowską krwawą łaźnię…
Ale potem mijały tygodnie i miesiące 2021 roku. Wiosna zamieniła się w lato, potem lato w jesień, a jesień w zimę i… nic się nie stało.
Minęło już 14 miesięcy od pierwotnego komunikatu o domniemanych grobach w Kamloops i nie znaleziono żadnych fizycznych dowodów. Żadnych grobów. Żadnych trupów. Żadnych ludzkich szczątków. W rzeczywistości, o ile wiem, policja lub przywódcy rdzennych Narodów Zjednoczonych nie podejmują żadnych systematycznych wysiłków w celu rozpoczęcia takich prac.
W końcu do opinii publicznej zaczęło docierać, że jest to bardzo dziwny sposób traktowania sceny zbrodni masowego morderstwa, a mimo to eksperci i politycy odmówili zmiany swojego wczesnego, apokaliptycznego tonu.
To zaś sprowadza nas z powrotem do grudniowego komunikatu CBC, która poinformowała, że „odkrycie nieoznaczonych grobów” było największą wiadomością kanadyjską w 2021 roku.
Już samo takie stwierdzenie utrwaliło grzeczne kłamstwo, do którego powtórzenia zachęcono w tej czy innej formie większość kanadyjskich dziennikarzy, że jakaś znana liczba „nieoznaczonych grobów” została naprawdę „odkryta”. Prawda była (i pozostaje) taka, że liczba potwierdzonych grobów wynosi zero. O ile mi wiadomo, dzięki wykorzystaniu georadaru, nikt nie znalazł żadnych ludzkich szczątków – tj. części szkieletu ani tkanek z rozkładających się zwłok – ani w Kamloops, ani w żadnej innej dawnej szkole z internatem.
Więc tak, ta historia prawdopodobnie kwalifikowała się jako „największa historia roku w Kanadzie” – ale nie w tym zakresie, w jakim była to opowieść o grobach. Była to raczej opowieść o stadnych reakcjach kanadyjskiej klasy intelektualnej. Tysiące polityków, pisarzy, nadawców i aktywistów przez miesiące tworzyło całkowicie bezpodstawną ogólnokrajową narrację, której nie zdementowano nawet wówczas, gdy ich pochopne sądy zderzyły się z rzeczywistością.
Od ćwierć wieku zajmuję się dziennikarstwem i byłem świadkiem wielu dziwacznych kontrowersji, ale nigdy nie byłem świadkiem podobnego zjawiska. To jest, jak jeden z tych przykładów masowej histerii i popularnych złudzeń, o których czyta się w podręcznikach do historii.
W 2022 r. zaczęły jednak pojawiać się głosy sprzeciwu. W lutym Frances Widdowson, ówczesna profesor na Mount Royal University w Calgary, napisała artykuł do konserwatywnej amerykańskiej publikacji, wyjaśniając, jak zbyt daleko idące plotki i legendy miejskie z lat 80. zdają się być podstawą sensacyjnych twierdzeń o Kamloops Residential School.
Niewielki magazyn„Dorchester Review” opublikował krytyczny artykuł Jacques Rouillarda naukowca z Quebecu zatytułowany „W Kamloops nie znaleziono ani jednego ciała”. A w maju, „National Post” zamieścił tekst znanego felietonisty Terry’ego Glavina, który przedziera się przez skandalicznie spartaczone traktowanie w mediach historii nieoznakowanych grobów, odkąd po raz pierwszy została ona ujawniona wiosną 2021 roku. Glavin starał się podkreślić, że głównym powodem tego stanu rzeczy było to, że dziennikarze się mylili, spartaczyli sprawę a nie, że rdzenni przywódcy kłamali na temat tego, w co wierzą.
Artykuł Glavina był przełomowy, ponieważ stanowił pierwsze, wyraźne potwierdzenie ze strony głównego nurtu kanadyjskich serwisów informacyjnych, że oryginalna narracja, do której wszyscy zostaliśmy przekonani w 2021 roku, jest nie do utrzymania.
Jak można było przewidzieć, Glavin zapłacił za to cenę. Kiedy zapowiedziano, że zostanie z nim przeprowadzony wywiad na ten temat dla znanego podcastu z Toronto, prezes kanadyjskiej agencji federalnej finansującej kulturę, Jesse Wente, publicznie interweniował, najwyraźniej próbując uniemożliwić przeprowadzenie rozmowy. (Gospodarz zareagował na ten niezwykły rozwój wydarzeń, nieśmiało zapewniając Wente, że przydzieli segment innemu dziennikarzowi.)
___________________
I wish you’d reconsider.
I’m not sure you’re equipped to have this discussion, not am I convinced your guest can have a good faith conversation on the matter.
I wish you’d consider what harm reduction might look like in these situations from a media perspective. Is it this?
— Jesse Wente (@jessewente) May 30, 2022
_______________________
W przypadku Widdowson, jej uniwersytet zwolnił ją po tym, jak opowiedziała o dezinformacji na temat nieoznakowanych grobów funkcjonującej w kanadyjskich kręgach uniwersyteckich.
Z kolei artykuł prof. Rouillarda w Dorchester Review spotkał się z potępieniem ze strony nie kogo innego, jak federalnego ministra ds. stosunków między Koroną a ludnością rdzenną, Marca Millera, który skrytykował jakikolwiek sceptycyzm wobec narracji o grobach, jako „upiorny” i „ponawiający traumę ocalałych”.
Co szokujące, Miller również uznał artykułza „część negacjonizmu” – jak gdyby zrównując moralnie autora z negacjonistami Holokaustu. (Miller nie odniósł się konkretnie do artykułu, ale przedmiot jego retoryki był całkowicie jasny). Biorąc to wszystko pod uwagę, nie powinno dziwić, że przynajmniej jeden ekspert (którego tożsamość jest znana Glavinowi, ale nie mnie) zdecydował się opublikować swoją obszerną krytykę anonimowo .
Warto podkreślić, że żaden szanujący się naukowiec ani dziennikarz nie zaprzecza faktowi, że tysiące dzieci zmarło podczas uczęszczania do kanadyjskich szkół rezydencyjnych (ostatnia z nich została zamknięta w latach 90.).
Krytyka podsumowana w powyższych akapitach ogranicza się raczej do konkretnego twierdzenia, że ostateczne miejsca spoczynku setek, a nawet tysięcy martwych dzieci rdzennych mieszkańców zostały zidentyfikowane w ciągu ostatnich 14 miesięcy za pomocą georadaru.
Nawet najbardziej renomowane media czasami się mylą. W większości wypadków publikują jednak sprostowania i wyjaśnienia, jeśli krytyk weryfikujący fakty przedstawi dowody na dziennikarski błąd. W szczególnie rażących przypadkach mogą nawet całkowicie wycofać artykuł. Ale historia nieoznaczonych grobów jest niezwykła – a może nawet wyjątkowa – ponieważ fałszywa relacja funkcjonowała w całym kanadyjskim krajobrazie dziennikarskim od dnia, w którym historia została ujawniona i nie ogranicza się do jednej publikacji, ani nawet do jednego rodzaju publikacji.
Ta napędzany instynktem stadnym histeria społeczna zaowocowała przewrotną strukturą motywacyjną u dziennikarzy, przez co żadne media nie były zainteresowane wycofaniem się ze swoich wcześniej opublikowanych dezinformacji, ponieważ każdy mógł uniknąć krytyki wskazując na (równie błędną) pracę kolegów. Po co brać na siebie cios szkodzący reputacji, który idzie w parze z przyznaniem się do własnych błędów, skoro wszyscy twoi konkurenci i tak milczą?
Ta struktura motywacyjna wyjaśnia, dlaczego traktowanie dysydentów, takich jak Glavin, jest tak surowe: jeśli nawet kilku nielicznych publicystów wyłamuje się z szeregu, utrudnia to wszystkim innym (w tym politykom, takim jak Justin Trudeau, który w sprawie nieoznakowanych grobów poszedł na całość) unikać krytyki i odpowiedzialności.
Uważam, że właśnie dlatego przedstawiciele instytucji, tacy jak Miller i Wente, próbowali oczernić Rouillarda i Glavina, co miało na celu zastraszenie innych dziennikarzy.
W końcu w grę mogą wchodzić pieniądze. Warto zauważyć, że Wente kieruje federalnym organem, który corocznie przekazuje 500 milionów dolarów kanadyjskiej klasie twórczej, a Miller służy rządowi, który dotuje kanadyjskich dziennikarzy kwotą około 700 milionów dolarów rocznie. Napiętnowanie przez urzędnika państwowego może narazić twoją działkę tych pieniędzy na ryzyko.
Zdaję sobie sprawę, że wszystko to, o czym tu mówię, może się wydawać związane jedynie z prowincjonalną sceną medialną Kanady, o której wiadomo, że nawet w najlepszych czasach działa w amatorski, stadny sposób. Ale jeśli chodzi o historię o nieoznakowanych grobach, najbardziej wpływowym (i, jak sądzę, nieodpowiedzialnym) nagłaśniaczem wcale nie był kanadyjski organ, ale „New York Times”. Artykuły w tej gazecie pełne są całkowicie oczywistych błędów od dnia, w którym historia po raz pierwszy ujrzała światło dzienne. Żaden z tych błędów nie został poprawiony, mimo upływu ponad roku od pierwotnej publikacji.
I żeby było jasne: nie mówię tu o błędach w tonie, akcentowaniu, odcieniach znaczeniowych czy przeoczeniach. Mówię o całkowicie fałszywych informacjach w stylu Trump wygrał wybory 2020 r. – co niektórzy nazywają „fake newsami”.
Najbardziej spektakularne było to, że 28 maja 2021 r., to „Times” poinformował świat, że w Kanadzie doszło do odkrycia „masowego grobu”. Jest to twierdzenie, które istnieje – do dziś – w nagłówku nad artykułem napisanym przez doświadczonego korespondenta Iana Austena, w którym reporter relacjonuje, że „rdzenna społeczność w Kolumbii Brytyjskiej twierdzi, iż znalazła dowody na… masowy grób.”
Prawda jest taka, że żadna rdzenna społeczność nic takiego nie twierdziła. W rzeczywistości przywódczyni społeczności Pierwszych Narodów, do której odnosił się Austen, Rosanne Casimir z Tk’emlúps te Secwépemc, wyraźnie powiedziała mediom, że nie ma masowego grobu i zrezygnowała z używania tego terminu.
Niewielka garstka innych gazet, które wydrukowały jakąś wersję błędnych wiadomości „ Timesa”, obejmowała „ Toronto Star ”, którego redakcja, co trzeba przyznać na korzyść, szybko naprawiła błąd; oraz „Washington Post” , który nie tylko naprawił błąd, ale także zamieścił notatkę redaktora na górze artykułu, w pełni opisując pierwotną pomyłkę gazety. Tymczasem „ Times” wciąż zamieszcza w nagłówku pierwotny błąd o masowych grobach .
Ta rzekoma bomba „Timesa” – i przerażający obraz, do jakiego się odwołuje, przedstawiający zwłoki ułożone jak kłody drewna, w jakiejś strasznej scenie w Bośni lub Rwandzie – co było łatwe do przewidzenia – trafiła do obiegu wiadomości światowych, dając dyktatorom szansę na znieważanie Kanady, przy jednoczesnym pomniejszaniu znaczenia ich własnego łamania praw człowieka i okrucieństw. To przecież było napisane w „New York Times” , a nie w jakimś lokalnym brukowcu. Wkrótce po tym, jak „Times” nadał ton narracji, Trudeau nakazał opuścić kanadyjskie flagi do połowy masztu (gdzie miały pozostać, co niewiarygodne, przez ponad pięć miesięcy) i dramatycznie uklęknął przed kamerami na jedno kolano, aby umieścić pluszowego misia w miejscu byłej szkoły rezydenckiej w Saskatchewanie.
Dziennikarstwo to pierwszy szkic historii. I można łatwo zrozumieć, w jaki sposób w tym pierwszym artykule w Times znalazły się błędy, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wstępne raporty o odkryciach georadarowych w Kamloops były publikowane wraz ze stwierdzeniami, iż dane są zgodne z tradycją ustną przekazywaną przez (nie podanych z imienia) rdzennych „strażników wiedzy ”.
W sytuacji wściekłego, narodowego rozdzierania szat wielkiej dziennikarskiej odwagi, wymagałoby wskazanie, że bez względu na pochodzenie etniczne społeczności przechowującej wiedzę, krążące lokalnie wspomnienia o nieoznaczonych grobach dzieci nie stanowią dowodów porównywalnych z ludzkimi kośćmi i tkankami wydobytymi z ziemi.
Okazało się, że tekst z 28 maja nie był odosobnionym błędem. Dziesięć dni później ten sam reporter „Timesa ” napisał kolejną korespondencję , która do dziś nosi podtytuł o „odkryciu szczątków setek dzieci” i podobnie jak jego pierwsza korespondencja jest całkowicie błędna; nie odkryto żadnych „szczątków”.
W tekście Ian Austen twierdz, że „szczątki ponad 1000 osób, w większości dzieci, zostały odkryte na terenie trzech dawnych szkół rezydencyjnych w dwóch prowincjach Kanady”, stwierdzenie to jest również całkowicie nieprawdziwe; i że „szczątki 200 osób, głównie dzieci, znaleziono w nieoznaczonych grobach na terenie byłej szkoły z internatem w Kolumbii Brytyjskiej”, co znowu jest całkowicie fałszywe. W pewnym momencie Austen informuje nas, że „w lipcu plemię Penelakut w Kolumbii Brytyjskiej poinformowało, że odkryło około 160 nieudokumentowanych i nieoznakowanych grobów”.
Jak twierdzi Glavin, Plemię Penelakut, mówiło co innego.
Dwa tygodnie później Austen i drugi korespondent „Timesa” z Kanady , Dan Bilefsky, napisali trzeci artykuł, ten opublikowany pod (znowu całkowicie fałszywym) nagłówkiem: „Setki kolejnych nieoznakowanych grobów znalezionych w dawnej szkole mieszkalnej w Kanadzie ”.
Ten artykuł informuje nas, że „niedawne odkopanie szczątków w Kanadzie odbiło się echem na całym świecie”, trzeba być nie lada łobuzem, by zestawić całkowicie fałszywe twierdzenie, że doszło do jakiejkolwiek ekshumacji, z całkowicie trafną obserwacją, że historia przyciągnęła międzynarodową uwagę – a to głównie dzięki nieprawdziwym doniesieniom „Timesa”.
Ponieważ sama społeczność Tk’emlúps domaga się obecnie wyjaśnienia tego, co tak naprawdę leży pod powierzchnią ziemi, ciekawie będzie zobaczyć, jak Austen i Bilefsky pracują nad kolejnymi artykułami – jako że ci dwaj dziennikarze mają teraz za zadanie przekazać swoim rozmpwcom z Tk’emlúps informacje o wszystkich szczątkach zmarłych krewnych, które według tych reporterów zostały odkryte co najmniej rok temu i prawdopodobnie spoczywają teraz w jakimś tajemniczym miejscu.
Podtytuł tego artykułu w „Timesie” informuje nas, że „Grupa tubylców twierdzi, iż szczątki aż 751 osób, głównie dzieci, znaleziono w nieoznakowanych grobach na terenie dawnej szkoły z internatem w Saskatchewan”. W przeciwieństwie do innych przykładów, które wymieniłem, w tym przynajmniej dziennikarze Timesa przypisują swoje informacje stronie trzeciej. Ale nawet tutaj, artykuł nie zauważa, że kanadyjskie Narodowe Centrum Prawdy i Pojednania (National Centre for Truth and Reconciliation) identyfikuje tylko dziewięcioro dzieci z tej instytucji – Marieval Indian Residential School – które zmarły podczas całego stuletniego okresu jej funkcjonowania. Jest to fakt, który nasuwa wiele wątpliwości co do twierdzenia przedstawionego w sensacyjnym nagłówku „Timesa”.
Zdaję sobie sprawę, że reporterzy zazwyczaj nie piszą własnych nagłówków. Ale tych błędów „Timesa” nie można złożyć na karb żadnego edytora, ponieważ wykraczają daleko poza pracę edytorską. Na przykład, tekst artykułu z 24 czerwca (fałszywie) informuje nas, że „szczątki 215 dzieci znaleziono w nieoznakowanych grobach na terenie [byłej] prowadzonej przez Kościół szkoły dla rdzennych uczniów w Kolumbii Brytyjskiej. ” To zdanie zawiera zarówno jednoznacznie fałszywe stwierdzenie, że znaleziono „szczątki 215 dzieci”, jak i fikcję że szczątki te znaleziono w „nieoznaczonych grobach”.
Charakter błędów różni się w zależności od tekstu. Ale wszystkie te teksty są do siebie podobne w tym, że rażąco przeinaczają charakter informacji, które zostały ogłoszone w maju 2021 roku i później. Jak zauważono powyżej, nowe odkrycia przedstawione przez rdzenne grupy nie zidentyfikowały grobów, ciał ani szczątków ludzkich, ale raczej przemieszczenia gruntu, które mogą, ale nie muszą być związane z pochówkiem ludzi. I jak eksperci georadarowi ostrzegają, odkąd technologia ta po raz pierwszy zaczęła być używana przez funkcjonariuszy policji i archeologów wiele lat temu, takie dyslokacje mogą pochodzić od starych rowów melioracyjnych czy przekopów. Obszar, na którym zarejestrowano dane georadarowe Kamloops, był przez dziesięciolecia wykorzystywany rolniczo, co oznacza, że każdy, kto szuka grobów w tej okolicy, jest narażony na wszelkiego rodzaju fałszywe alarmy.
I nawet, jeśli którekolwiek z tych przemieszczeń okaże się wskazywać na obecność grobów, sklasyfikowanie ich jako „nieoznaczonych” może nie być proste. Jak powszechnie zauważono, stary grób, który nie nosi żadnych oznaczeń w 2022 roku, niekoniecznie był „nieoznaczony” w czasie pochówku, ponieważ szybko niszczejące drewniane krzyże były powszechnie używane w nagrobkach ziemnych jeszcze przez wiele dekad XX wieku.
Dodatkową komplikacją jest to, że wiele cmentarzy znajdujących się na terenie szkoły rezydencyjnej lub w jej pobliżu było użytkowanych zarówno przez społeczności tubylcze, jak i nierdzenne. Na przykład Cadmus Delorme, szef Cowessess First Nation w Saskatchewan, gdzie Trudeau urządził swoją uroczą sesję zdjęciową pluszowego misia, powiedział mediom kategorycznie: „To jest grobowiec rzymskokatolicki. To nie jest miejsce pochówku szkoły rezydencyjnej”.
Jest całkowicie możliwe, że nieoznaczone, nieznane wcześniej groby pewnego dnia zostaną ostatecznie zidentyfikowane w Kamloops i innych byłych szkołach z internatami, i że takie groby zawierające szczątki uczniów szkół mieszkaniowych zostaną następnie odkryte, ale ani Austen, ani Bilefsky, ani nikt inny nie przedstawił jeszcze informacji na poparcie twierdzenia, że te dowody zostały już zebrane.
A kiedy zwróciłem, się do „Timesa”, aby wyjaśnić, w jaki sposób ich reporterzy doszli do tak spekulacyjnych wniosków, w ramach odpowiedzi otrzymałem jedynie oświadczenie pracownika korporacji, które brzmiało: „Jesteśmy pewni dokładności naszych raportów. Wszystkie nasze artykuły wyjaśniają, że odkrycia na cmentarzysku opierają się na analizie radaru penetrującego grunt, a odkrycia te są poparte ekspertyzą”.
Ian Austen nie jest mi obcy. Poznałem go i od czasu do czasu rozmawialiśmy w mediach społecznościowych i e-mailach o historiach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania. Jest utalentowanym i oddanym dziennikarzem, którego prace z uznaniem czytam od wielu lat. To jeden z powodów, dla których go wyróżniam, skoro jest tak wielu innych dziennikarzy, których mogę wymienić: mówi to wiele o głębi społecznej histerii wokół historii o nieoznakowanych grobach, histerii tak wielkiej, że nawet reporter o randze Austena został zmuszony do porzucenia wysokich standardów, których przestrzega w innych swych pracach.
Nie wierzę, że ktokolwiek w „Timesie” celowo postanowił kłamać. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że instynktownie uwierzyli, na pewnym poziomie intuicji, że dane georadarowe sygnalizują istnienie ofiar morderstw na dzieciach. Potraktowali to jako objawioną prawdę moralną i wyobrażali sobie, że mają obowiązek wykorzystać swoją platformę do rozpowszechniania tego na całym świecie, broniąc praw rdzennych mieszkańców i edukując Kanadyjczyków o mrocznym dziedzictwie ich historii. Wielu innych dziennikarzy zrobiło dokładnie to samo i tym samym dało się porwać zbiorowemu ferworowi. Teraz, gdy historia nie potoczyła się tak, jak im mówiło przeświadczenie są zawstydzeni perspektywą przyznania się do błędu.
Prawdę mówiąc, prawdopodobnie nie ma większego znaczenia, czy „Times” kiedykolwiek zacznie korygować te błędy, ponieważ Kanadyjczycy nie dostrzegli rażącego braku fizycznych dowodów na poparcie twierdzeń, które po raz pierwszy usłyszeli w połowie 2021 r. . Wielu jednak czuje się oszukanych opowieścią o nieoznakowanych grobach, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, w jaki sposób została ona nagłaśniana, zarówno w Kanadzie, jak i poza nią, jako pretekst do niszczenia twego kraju. W ciągu minionych 14 miesięcy nie tylko „Times” , ale i branża dziennikarska jako całość straciła znaczną część zaufania i sympatii, jaką darzyli ją czytelnicy i widzowie.
Tymczasem może się okazać, że najbardziej na tym całym smutnym epizodzie stracą sami rdzenni mieszkańcy. Biorąc pod uwagę, jak straszne traktowano członków Rdzennych Narodów, Eskimosów i Metysów w historii Kanady, z pewnością nie brakuje prawdziwych dowodów na doświadczone okrucieństwa, które wciąż czekają na odkrycie przez badaczy. Wydaje się nieuniknione, że pewnego dnia rzeczywiste ofiary ujrzą światło dzienne – autentyczne, niepodważalne dowody na prawdziwe historyczne okrucieństwo, które wcześniej było nieznane lub niejasne. Jeśli wtedy dziennikarze i politycy nagle zobaczą, że nie są w stanie wzbudzić zainteresowania i sympatii wśród zblazowanej, nieufnej kanadyjskiej opinii publicznej, to nie udawajmy, że nie będziemy wiedzieć, dlaczego.
Jonathan Kay
Autor jest redaktorem Quillette i gospodarzem podcastów, współpracownikiem National Post oraz członkiem rady doradczej FAIR.