- • Agresja Rosji na Ukrainę jest godna potępienia. Tak jak każda agresja jednego państwa na drugie czy jednego człowieka na innego. Prawda historyczna wymaga jednak podkreślenia, że to nie Rosja a USA dokonały najwięcej agresji w stosunkach międzynarodowych po 1945 roku, w których rezultacie ofiarami padło co najmniej kilkaset tysięcy bezbronnych cywilów.
- • Jesteśmy świadkami procesu zmiany ładu globalnego. W polskim położeniu geopolitycznym wymaga to niezwykłej rozwagi w zakresie podejmowanych decyzji strategicznych.
- • Próba wciągnięcia Polski do wojny na Ukrainie, czy wręcz twierdzenie, że „Polska już uczestniczy w tej wojnie” jest skrajnie niezgodne z polską racją stanu.
- • Oplecenie świata kilkuset amerykańskimi bazami wojskowymi, narzucanie światu rozliczeń handlowych w dolarze i agresywny, często zbrojny eksport ideologii demoliberalnej, ukrywający za parawanem wolności ideologicznej – niewolę, cenzurę i kulturę wykluczenia dla politycznie niepoprawnych, stały się wizytówką świata pro amerykańskiego po 1991 roku.
- • Próba zmiany jednolitej struktury etnicznej państwa polskiego, gwarantującej spokój i bezpieczeństwo wewnętrzne po roku 1945 poprzez zorganizowaną operację przesiedleńczą z Ukrainy jest sprzeczna z polską racją stanu.
- • Współpraca dobrosąsiedzka z Rosją jest polskim interesem narodowym, import kluczowych dla polskiej gospodarki surowców z Rosji i eksport polskich towarów na wschód są ważnymi elementami budowy polskiego bogactwa.
- • Polska racja stanu leży tam gdzie polski interes gospodarczy.
- • Próba oskarżania i etykietowania Polaków, którzy chcą normalnych relacji z Rosją, jako ruskich agentów, mimo że nigdy nie współpracowali z obcymi służbami, nie podejmowali, ani nie zgłaszali gotowości do współpracy z obcymi wywiadami, jest świadectwem prymitywizmu intelektualnego i świadomym działaniem przeciw Rzeczypospolitej Polskiej.
– To jest fakt, że każda osoba, która nie głosi poglądów antyrosyjskich w Polsce, ma przypiętą łatkę ruskiej onucy, rosyjskiego agenta, czy ruskiego agenta, bo to lepiej brzmi. Tego typu epitety są na porządku dziennym. One się nasiliły po 24 lutego tego roku.
To jest próba dyskredytacji i wprowadzenia ostracyzmu towarzyskiego czy ostracyzmu publicznego, czegoś takiego, co istnieje na Zachodzie, jako cancel culture, czyli kultura wykluczenia; próbuje się wykluczyć z życia publicznego osoby, które nie zgłoszą pożądanych przez władze, przez mainstream poglądów, czyli tych poglądów, które dzisiaj narzucają Polsce Stany Zjednoczone, bo to jest clou i istota rzeczy.
Jestem przeciwny determinizmowi historycznemu. To, że Polska toczyła z jakimś państwem czy z jakimś narodem wojny od setek lat, nawet od tysiąclecia, patrząc na Niemcy, wcale nie znaczy, że jesteśmy absolutnie skazani na wojnę z Niemcami, z Rosją, z Ukrainą czy z innymi państwami.
To, że mamy niezasypane podziały historyczne, jakieś resentymenty, to absolutnie nie rzutuje w sposób deterministyczny, czyli nie skazuje nas automatycznie na jakiś konflikt. Oczywiście, historii się nie da wymazać, o historii, trzeba pamiętać. Pamięć historyczną należy pielęgnować, ale spójrzmy na relacje polsko – niemieckie. Mimo tej wielkiej traumy w relacjach wzajemnych udało się na tyle znormalizować te relacje, że jest możliwa współpraca gospodarcza i to na bardzo wysokim poziomie.
Co nie znaczy, że Niemcy nie zagrażają Polsce, o czym już wspomniałem.
Drugi argument determinizmu geograficznego, że Polska w tym położeniu geograficznym jest skazana na wojnę z Rosją.
Ja absolutnie takiego argumentu nie kupuję. Uważam, że położenie geograficzne Polski jest bardzo korzystne z punktu widzenia geo ekonomicznego, czyli zdolności do wykorzystania położenia tranzytowego na osi północ – południe i wschód – zachód do budowy potęgi gospodarczej.
No i ostatni element tej całej układanki, jeżeli odrzucimy determinizm historyczny, determinizm geograficzny i zastanowimy się nad przyczyną tego konfliktu, który dzisiaj obserwujemy na Ukrainie, w tej nowej formie, czyli w formie otwartej wojny od 24 lutego bieżącego roku, no to musimy sobie zadać pytanie o jego przyczyny; czy tutaj chodzi o jakieś animozje między Rosjanami a Ukraińcami, czy rzeczywiście chodzi o rosyjski neoimperializm, czy sprawa jest znacznie głębsza?
Moim zdaniem, opierając się tutaj na świetnych pracach m.in. Johna Mearsheimera, amerykańskiego neorealizmu i uważam, że absolutnie gra nie toczy się o samą Ukrainę; gra się toczy o nowy układ sił międzynarodowych, o nową architekturę bezpieczeństwa w Europie; gra się toczy, o powstrzymanie także hegemonii liberalnej Stanów Zjednoczonych, a z punktu widzenia Waszyngtonu o utrzymanie tejże hegemonii liberalnej.
I wyobraźmy sobie sytuację, że to Rosjanie próbują tworzyć bazy wojskowe w Meksyku, w Kanadzie, gdzieś w okolicy granic ze Stanami Zjednoczonymi czy nawet na Kubie. Jak Stany Zjednoczone by zareagowały, gdyby Meksyk czy Kanada chciały wstąpić do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, takiego rosyjskiego NATO? Moim zdaniem, natychmiast by nastąpiła jakaś rewolta w Meksyku, jakiś pucz wojskowy w Kanadzie, może jakaś kolorowa rewolucja w Kanadzie, coś takiego, ewentualnie otwarta zbrojna interwencja amerykańska.
Musimy sobie zdawać sprawę, że każde mocarstwo chroni swoje strefy wpływów, chroni swoje strefy buforowe. I tak warto patrzeć również na ten konflikt na Ukrainie.
Gdyby Polska nie angażowała się w wspieranie kolorowej rewolucji na Białorusi po ostatnich wyborach prezydenckich, gdyby nie wspierała tak mocno opozycji, nie budowała Domu Białoruskiego na terytorium Polski. Gdyby polscy politycy nie mówili o tworzeniu jakiegoś białoruskiego alternatywnego rządu na emigracji, nie wspierali tych dążeń odśrodkowych i nie bawili się w jakieś koncepcje zupełnie mityczne, jak Międzymorze, nie próbowali wciągać Ukrainy do NATO, tylko starali się realizować interes gospodarczy państwa polskiego oparty na koncepcji „zero wrogów wśród sąsiadów” i budowy polskiego mocarstwa gospodarczego, nie jakiegoś bloku polityczno-militarnego, to uważam, że te kwestie normalizacji relacji z Rosją przyszłyby w sposób absolutnie naturalny, ponieważ między naszymi państwami, między naszymi narodami nie ma przeciwieństw, pozaideologicznymi, nie ma jakiś przeszkód we współpracy wzajemnej poza ideologią. Rosja nie ma żadnych roszczeń terytorialnych wobec państwa polskiego, nie ma problemu mniejszości rosyjskiej w Polsce, w Rosji nie ma polskich problemów narodowościowych, etnicznych, religijnych. Nie ma problemów, jeżeli chodzi o współpracę gospodarczą, bo ta współpraca rozwijała się całkiem nieźle.
Przypomnijmy sobie chociażby mały ruch graniczny między Polską a Obwodem Kaliningradzkim, import surowców energetycznych z Rosji i tak dalej, i tak dalej. Zresztą także ten rząd pobił wszelkie rekordy, jeśli chodzi o import rosyjskiego węgla do Polski. Nigdy takiej skali nie było i to nikomu nie przeszkadzało.
Do pewnego czasu, do pewnego czasu, w którym Stany Zjednoczone postanowiły osłabić Rosję cudzymi rękami, czyli rękami Ukraińców i być może także Polaków.
Niewątpliwie każda wojna pociąga za sobą zbrodnie i nie łudźmy się, każda wojna otwarta, nie chcę powiedzieć pełnoskalowa, bo tutaj jeszcze nie mamy chociażby mobilizacji powszechnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Siły, które Rosjanie rzucili na Ukrainę, to jest absolutnie sprzeczne z rosyjską doktryną wojenną i z zasadami sztuki wojennej. Nie rzuca się sił słabszych, jako najeźdźca, jako agresor, a na siły, którymi dysponuje obrońca, dwukrotnie większe. Podobnie jak brak uderzeń w centra kierowania państwem, centra dowodzenia, węzły kolejowe, ciągi logistyczne itd. Cały czas przecież broń z Zachodu podąża na Ukrainę właściwie bez żadnego problemu. I tutaj Rosjanie stosują bardzo ograniczone uderzenia. Jeśli chodzi o te sprawy, to jest dziwna wojna. Warto to nadmienić. Natomiast chciałbym podkreślić i to też gwoli ścisłości absolutnie potępiam wojny, wszelkie rodzaje przemocy nie tylko w stosunkach międzynarodowych, ale w życiu powszednim naszym czysto ludzkim.
Wojna napastnicza jest czymś godnym potępienia. I absolutnie nie usprawiedliwiam tutaj ani Władimira Putina, ani establishmentu rosyjskiego. Uważam, że ta wojna jest godna potępienia, co nie znaczy, że nie można starać się i nie powinno się starać zrozumieć na niwie naukowej, na niwie także akademickiej, jakie mechanizmy tutaj działają.
Zbrodnie, jakie są częścią nieodłączną wojen, absolutnie nie wykluczają możliwości współpracy. Gdyby tak rzeczywiście było, że popełnione zbrodnie na ludności cywilnej absolutnie wykluczają możliwość współpracy z jakimkolwiek państwem, to nie współpracowali byśmy przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi, które są państwem, które dopuściło się najwięcej zbrodni na ludności cywilnej po roku 1991.
Mam tutaj na myśli wojny, napastnicze, które wszczynał establishment amerykański chociażby w Iraku, czy to w Afganistanie, czy to wcześniejsze bombardowanie Jugosławii, czy bombardowanie Libii i tak dalej, i tak dalej. Amerykańskie ośrodki intelektualne, akademickie, także think tanki amerykańskie prowadzą takie szczegółowe wyliczenia, jeśli chodzi o liczbę ofiar cywilnych, tych poszczególnych konfliktów i można przytoczyć kwestię samego Iraku, gdzie ofiar cywilnych tego konfliktu było ponad czterysta tysięcy. To są liczby niewyobrażalne, to skala okrucieństw, zniszczeń, i tych ofiar wśród cywilów, które dokonywały wojska amerykańskie, jest niewyobrażalna.
Jeśli do tego dodamy bardzo brutalne tortury, które stosowały amerykańskie służby wywiadowcze, także niestety na terytorium Polski, ponieważ Amerykanie dopuścili się zbrodni przeciwko ludzkości, także na terytorium Polski, mam na myśli tajne więzienie CIA w Starych Kiejkutach, o czym już dzisiaj bardzo wielu nie chce pamiętać, a sprawa została udowodniona i to nie tylko przez dziennikarzy śledczych Washington Post, ale także przez śledztwo różnych międzynarodowych gremiów.
I te sprawy zostały potwierdzone i jakoś to nie przeszkadza dzisiaj wszystkim tym obrońcom demokracji i praw człowieka współpracować właśnie z państwem, które dopuściło się zbrodni. Możemy oczywiście sięgać po przykłady, bo jest bardzo wiele przykładów okrucieństw, jakich dokonywali Francuzi, Belgowie, Niemcy, Włosi w najnowszej historii i to mi nie przeszkadza współpracować z tymi państwami.
Więc ja bym tutaj absolutnie oddzielał kwestie etyki indywidualnej od etyki w relacjach międzypaństwowych, bo doskonale wiemy, że ona jest różna i nie trzeba czytać Machiavellego, żeby o tym wiedzieć. Uważam, że powinniśmy postępować tutaj pragmatycznie i przede wszystkim chronić nasz własny interes, w tym interes gospodarczy.
Czy rosyjski imperializm absolutnie wyklucza możliwość współpracy z tym państwem? Przede wszystkim trzeba poznać genezę tego imperializmu i tej myśli imperialnej. Jeżeli zagłębić się w tę koncepcję, to zobaczymy, że dzisiaj to, co realizuje Rosja, czy właściwie co realizuje od końca 99 roku, to jest koncepcja Wadima Cymburskiego, to jest koncepcja budowy Rosji niezależnej cywilizacji.
Można powiedzieć nawet, że samowystarczalnej, co zresztą prawdopodobnie się pogłębi teraz, od tego roku. Rosji, która zabezpiecza swoje interesy na obszarze tak zwanego wielkiego limitrofu. Rosja ma bardzo konkretne plany, jeśli chodzi o kwestie budowy tego wielkiego limitrofu i przede wszystkim koncentruje swoje aktywność na obszarze postsowieckim. To jest obszar najistotniejszy dla Federacji Rosyjskiej, która jako mocarstwo chce sobie zagwarantować strefę buforową.
Oprócz tego i tutaj jest kwestia oczywiście, bardzo dyskusyjna, chce sobie stworzyć pewną strefę neutralną wokół tego swojego obszaru, tzw. bliskiej zagranicy. I stąd propozycja Siergieja Ławrowa z grudnia 2021 roku, aby porozumieć się z Zachodem na temat nowego traktatu bezpieczeństwa w Europie. Moim zdaniem kwestia nowego traktatu bezpieczeństwa w Europie jest dzisiaj kwestią otwartą. I to nie jest tak, że dzisiaj nie można negocjować nowego traktatu bezpieczeństwa w Europie. Punktem absolutnie zapalnym i taką ością w gardle, która stoi dzisiaj w tych relacjach międzynarodowych, jest kwestia obecności amerykańskiej, przede wszystkim chodzi oczywiście o bazt amerykańskie w Europie, ale proszę mi wierzyć, że również całkiem spora część establishmentu francuskiego czy niemieckiego nie życzy sobie amerykańskiej obecności wojskowej na kontynencie, ponieważ to się ma nijak, jeśli chodzi o autonomię strategiczną Europy. I jeżeli mówimy tutaj o jakichś planach pogłębienia strategicznej autonomii i budowy Unii Europejskiej jako liczącego się gracza, no to wiadomo, że przy tym uzależnieniu od polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych będzie to bardzo trudne do zrealizowania, bo chociażby zobaczmy na sprawę relacji gospodarczych z Chinami.
W interesie Polski, w interesie Niemiec, w interesie Francji, w interesie Rosji jest ożywiona współpraca gospodarcza z Chinami, wykorzystanie koncepcji nowego jedwabnego szlaku, jednego pasa, jednej drogi, budowa tych powiązań, tych powiązań równoleżnikowych na osi wschód zachód z Chinami.
Natomiast z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych jest powstrzymanie tej współpracy i tak aby odciągać Chiny i odciągać państwa europejskie od współpracy z Chinami, aby utrącić projekt nowego jedwabnego szlaku.
Bo czarnym snem amerykańskich strategów jest integracja Eurazji w sensie gospodarczym, w sensie politycznym, w sensie tych wszystkich powiązań, które zresztą zakłada także koncepcja jednego pasa i jednej drogi.
Nasze doświadczenia jasno wskazują, że bycie w sojuszu z państwami anglosaskim oznacza bycie tak naprawdę przedmiotem polityki mocarstw, bycie zderzakiem strategicznym w interesie Wielkiej Brytanii; myślę tutaj o roku 39. Absolutnie nie była realna pomoc dla II Rzeczypospolitej, ale to, aby stosować tzw. backpassing, czyli przerzucanie odpowiedzialności, aby Polska stanowiła ten właśnie, jak określiłem, zderzak strategiczny, który po pierwsze da czas, osłabi mocarstwa lądowe i pozwoli Wielkiej Brytanii na złapanie oddechu i przeciwstawienie się tym mocarstwom lądowym.
Nie inaczej zresztą było w okresie zimnej wojny i obecnie również moim zdaniem, po 89 roku, Polska w polityce i w strategii amerykańskiej pełni rolę zderzaka strategicznego, którego celem jest rozdzielanie Niemiec i Rosji i w razie jakiejś konfrontacji osłabianie jednego bądź drugiego państwa.
Bardzo dobitnie to określił doktor George Friedman, znana postać, znany strateg amerykański, który powiedział, że Stanom Zjednoczonym jest potrzebny – cytuję – kordon sanitarny w tej części Europy i to Polska ma stanowić jego filar. Oczywiście, Ukraina również jest traktowana jako element kordonu sanitarnego. Zbigniew Brzeziński, nieżyjący już geostrateg określił to mianem sworznia geopolitycznego i po ewentualnym upadku Ukrainy to Polska miałaby być kolejnym sworzniem geopolitycznym, czyli właśnie takim amerykańskim zderzakiem, który ma rozdzielać Niemcy od Rosji i stanowić w razie czego element osłabiania jednego z tych państw, także ewentualnie militarnego. I to widzimy cały czas.
Natomiast ta strategia jest szalenie niebezpieczna z punktu widzenia Polski. Po pierwsze, sprowadza nas nie do podmiotu, a do przedmiotu polityki międzynarodowej i po drugie czyni z nas kraj nastawiony konfrontacyjne. I po trzecie wreszcie, gdyby doszło do jakiegokolwiek większego konfliktu na terytorium Polski, to musimy sobie zdawać sprawę także z groźby strategicznego odciągnięcia odpowiedzialności amerykańskiej, jeżeli doszłoby do jakiegoś potencjalnego, większego konfliktu w naszej części Europy, jeszcze większego niż ten na Ukrainie, który obserwujemy od 24 lutego, to musimy sobie zdawać sprawę, że Stany Zjednoczone mają co najmniej dwa inne geostrategiczne kierunki, o wiele dla nich istotniejsze, o wiele dla nich ważniejsze. I możemy pozostać osamotnieni w tej walce między dwoma mocarstwami.
Leszek Sykulski
transkrypcja YouTube