Kanadyjska władza łaskawie nam nieszczepionym pozwoliła od października powrócić do normalności nie przedłużając ograniczeń przy przekraczaniu granicy oraz podróżach lotniczych i kolejowych. Jako powód podano, że wirus propaguje się miejscowo, a zatem obowiązek testowania się przed wejściem do samolotu, oraz zaraz po przylocie i w ósmym dniu obowiązkowej kwarantanny stracił na znaczeniu. Łaskawcy zezwolili także, by śmierdząca na kilometr chińszczyzną aplikacja ArriveCAN była przy przekraczaniu granicy dobrowolna. Bubel ten kosztował 20 mln dolarów więc ma zostać bo – jak przekonywał kilka tygodni temu minister spraw wewnętrznych – bardzo ułatwia nam życie.
Podane przez ministra zdrowia argumenty są z powietrza wzięte, wcześniej już wyszło na jaw, że wprowadzenie tych drakońskich nakazów miało przymusić ludzi do szczepienia i nie było powiązane ze zdrowiem publicznym – panel doradczy w ogóle tego rządowi nie zalecał – był to wyłącznie element tresury społecznej, zresztą trzeba przyznać skutecznej, bo wiele ludzi właśnie ze względu na chęć podróżowania tu i tam, czy też konieczność odwiedzenia rodzinnego kraju, podwinęło rękaw pod igłę.
Przypomnijmy, że kwarantanna i testy dotyczyły niezaszczepionych, podczas gdy wiadomo od dawna było, że wbrew pierwotnym zapewnieniom – zaszczepieni również zarażają, również chorują i dzielenie tych dwóch grup w transporcie lotniczym nie ma sensu.
Co więc się stało?
Po pierwsze, wynik wyborczy Pierre’a Poilievre’a, a raczej skala zwycięstwa i demografia poparcia – przewaga ludzi młodych, którzy do tej pory nie byli zaangażowani w partii konserwatywnej. Wróży to masową zmianę klimatu politycznego i liberałowie zaczynają zmieniać żagle, by złapać trochę nowego wiatru.
Dołożyć do tego można coraz większą frustrację mieszkańców pogranicza pozbawionych zastrzyku amerykańskich dolarów (zwłaszcza przy obecnym kursie) z powodu wymogu ArriveCAN dla przekraczających granicę lądową Amerykanów (zaszczepionych i niezaszczepionych).
Ostatnio na granicy Maine i Nowej Szkocji ze względi na brak aplikacji opóźniony został wyjazd amerykańskich energetyków zmierzających na pomoc w usuwaniu skutków huraganu Fiona. Wcześniej zmieniono trasę tradycyjnego maratonu między Detroit a Windsor ponieważ sportowcy nie mieli szczepień i ArriveCAN, do tego doszły problemy innych zawodników, nie wpuszczonych na rozgrywki w Kanadzie.
Jak widać są to wszystko bardzo „naukowe, medyczne powody”…
Nec hercules contra plures, co się tłumaczy gimnazjalnie I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa.
Stąd wniosek, wyartykułowany przez wspomnianego już Pierre’a Poilievre’a – apel do nas wszystkich, byśmy się angażowali w życie polityczne na wszystkich szczeblach i nie dawali sobie w kaszę dmuchać. Czas zawalczyć z falą neomarkistowskiego wokizmu politycznej poprawności, która zalała kraj. Niech jeden ośmiela drugiego – nie dajmy się zastraszyć. Na pierwszy ogień zaś powinny iść nasze szkoły i rady oświatowe/kuratoria, które – podobnie jak uniwersytety – opanowane są przez lewaków i zajmują się indoktrynowaniem dzieci.
Właśnie zbliżają się wybory trustees, więc pora jest dobra. Stąd mój apel do polskich mam – które jak wiadomo potrafią być bojowe – by nie popuściły tym razem, chodziły na zebrania, zadawały niewygodne pytania, słały maile, itd.
Stąd apel do rodziców, by interesowali się czego i jak uczone są ich dzieci, na jakie kwestionariusze muszą wypełniać itd. Angażujmy się na wszystkich szczeblach – gdzie kto tylko może.
Oto przykład: dostałem mejla od PAFE czyli Parents as First Educators, że od 19 września do 9 października Rada Szkolna Upper Grand District (USB) w Guelph chce od dzieci wypełnienia ankiet ujawniających ich orientację seksualną, płeć i rasę. Dzieci w wieku 11 lat proszone są o określenie swojej orientacji seksualnej i tożsamości płciowej w ankiecie, która nie jest anonimowa! (sic!)
Kwestionariusz zawiera pytania dotyczące religii, rasy, i niepełnosprawności a dotyczy dzieci w wieku przedszkolnym do klasy 12, chociaż pytania dotyczące orientacji seksualnej i tożsamości płciowej zostały ograniczone do klas od 7 do 12.
Kuratorium stwierdza, że: „Jako społeczność edukacyjna mamy obowiązek zidentyfikować i opisać rasizm i ucisk, a następnie pracować nad ich demontażem. Rada Szkolna Upper Grand District jest zaangażowana w rozbijanie systemowego rasizmu i ucisku we wszystkich jego formach”.
A więc proszę państwa wypisz wymaluj Krytyczna Teoria Rasy wchodzi do naszych szkół. Proszę się nie bać walczyć z marksistowską zarazą. Jest o co się bić! Dzieci są najważniejsze. Szkoła ma uczy a nie indoktrynować. Precz z wokizmem!
To tylko jeden z przykładów. Ludzi dobrej woli jest więcej, śpiewał Czesław Niemen i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim…
No właśnie, widać w różnych krajach że coś drgnęło.
Andrzej Kumor