Dane dotyczące słojów drzew ujawniają, że skoki promieniowania elektromagnetycznego wystąpiły co najmniej sześć razy w stosunkowo niedawnej historii Ziemi.
Najintensywniejsza burza słoneczna w historii, znana jako wydarzenie Carringtona, uszkodziła powstające sieci energetyczne i telegraficzne w epoce wiktoriańskiej.
Ale Ziemia została wielokrotnie dotknięta poziomem promieniowania, który był nawet 100 razy większy niż ten, co wynika z najnowszych badań ustalających skoki węgla radioaktywnego zmagazynowanego w słojach drzew.
Kluczowe ustalenia:
-
Według danych zebranych w słojach w ciągu ostatnich 10 000 lat Ziemia została dotknięta co najmniej sześcioma ekstremalnymi zdarzeniami radiacyjnymi
-
Uważa się, że te wydarzenia, znane jako wydarzenia Miyake, zostały spowodowane przez burze słoneczne.
-
Jednak najbardziej kompleksowe badania do tej pory sugerują, że nie wszystkie pasują do obrazu i mogą być spowodowane nieznanymi zjawiskami słonecznymi lub galaktycznymi
„Istnieje sześć znanych wydarzeń [Miyake] obejmujących prawie 10 000 lat” – twierdzi astrofizyk Benjamin Pope z University of Queensland.
Ostatnie miały miejsce w 774 AD i 993 AD we wczesnym średniowieczu.
Jednak nowe badania przeprowadzone przez dr Pope i współpracowników, opublikowane niedawno w Proceedings of the Royal Society A: Mathematical and Physical Sciences , pokazują, że pochodzenie tych ekstremalnych wybuchów promieniowania wydaje się być bardziej złożone.
„Istnieje rodzaj ekstremalnego zjawiska astrofizycznego, którego nie rozumiemy i które w rzeczywistości może być dla nas zagrożeniem” – powiedział dr Pope.
Podczas gdy promieniowanie o tej skali nie zaszkodziłoby nam bezpośrednio, może znokautować wszystko, na czym polegamy we współczesnym świecie – i to na długi okres.
Wiele gatunków drzew, zwłaszcza tych w klimacie umiarkowanym, co roku tworzy nowy pierścień, który odczytuje się niczym kod kreskowy swojego wieku.
Te markery czasu pomagają również naukowcom ustalić, kiedy drzewo pochłonęło radioaktywny węgiel-14, wytwarzany przez interakcję cząstek o wysokiej energii, wywołaną przez promienie kosmiczne i burze słoneczne oddziałujące z atmosferą.
Promieniowanie pochodzące ze Słońca może się zmieniać w ciągu całego cyklu słonecznego, ale silne burze słoneczne występują czterokrotnie częściej co 11 lat, gdy aktywność plam słonecznych osiąga szczyt.
Dr Pope chciał przeanalizować wszystkie badania słojów drzew, aby dowiedzieć się, jak silne były zdarzenia Mijake i kiedy wystąpiły w cyklu słonecznym.
Poprosił swoich studentów, kierowanych przez Qingyuana Zhanga, o opracowanie programu do analizy wszystkich znanych danych na temat wydarzeń i modelowania, w jaki sposób węgiel był uwięziony w słojach drzew, gdy krążył w biosferze Ziemi przez ostatnie 10 000 lat.
Dane z badania wykazały, że te tajemnicze burze radiacyjne miały miejsce mniej więcej raz na 1000 lat i to w całym cyklu słonecznym, a nie tylko w maksimach.
Wiele trwało dłużej niż zwykłe burze słoneczne. Co najmniej jedno, w 663 rpne, trwało do trzech lat, a kolejne w 5480 BC trwało przez dekadę.
„Co najmniej dwa, może trzy z tych wydarzeń … trwały dłużej niż rok, co jest zaskakujące, ponieważ tak się nie dzieje, jeśli jest to rozbłysk słoneczny” – powiedział dr Pope.
Rozbłyskom słonecznym towarzyszą również zorze polarne na biegunach, a czasami, jeśli są wystarczająco silne, na średnich szerokościach geograficznych.
Jednak pomimo długości i intensywności niektórych z tych wydarzeń, w tekstach historycznych z okresu wydarzeń Mijake istnieje niewiele dowodów na coś niezwykłego, z wyjątkiem krótkiej wzmianki o „czerwonym krucyfiksie” latem 774 r. AD w Anglo Saxon Chronicles i zorzą udokumentowaną w 775 AD w chińskiej kronice Jiutangshu.
Niezwykłe skoki promieniowania są widoczne nie tylko w słojach drzew; pojawiają się również w danych z rdzeni lodowych, mówi fizyk Andrew Smith, który pracuje nad oddzielnymi badaniami w ANSTO.
Dr Smith bada fluktuacje izotopów berylu-10 i chloru-36 w rdzeniach z Antarktydy, które pokrywają się ze zdarzeniami Miyake 774 i 993 oraz Carrington w 1859 .
Ziemia jest nieustannie bombardowana przez wysokoenergetyczne promienie kosmiczne, które wytwarzają te izotopy wraz z radiowęglem-14, ale cząstki o niższej energii ze Słońca również wytwarzają te izotopy podczas burz słonecznych.
Chociaż wszystkie dane nie zostały jeszcze przeanalizowane, dr Smith twierdzi, że beryl zarejestrowany w rdzeniach lodowych wydaje się odzwierciedlać dane dotyczące słojów drzew dla 993 i 774.
„Istnieje silna sugestia [dane berylu], że zdarzenie 993 było wieloma zdarzeniami, a nie pojedynczym zdarzeniem, podczas gdy zdarzenie 774 wydawało się być bardziej ograniczone w czasie” – powiedział dr Smith. Przez lata naukowcy dyskutowali o wielu źródłach tych tajemniczych wydarzeń.
Oprócz burz słonecznych jako opcje zaproponowano inne zjawiska galaktyczne, w tym rozbłyski gamma, wybuchy supernowych i wybuchy pobliskich gwiazd neutronowych .
Chociaż dr Pope powiedział, że nie wykryto żadnych dowodów na te inne pobliskie zjawiska galaktyczne, nie można ich jednoznacznie wykluczyć.;
Ale najlepsze przypuszczenie dr Pope jest takie, że dłuższe skoki mogą pochodzić z serii wybuchów ze Słońca.
„Nie tylko jeden rozbłysk słoneczny, ale powtarzające się rozbłyski słoneczne raz za razem”.
Fizyk solarny Hannah Schunker z University of Newcastle powiedziała, że ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny.
„Nie mamy absolutnie pojęcia, jak przewidzieć, kiedy i gdzie nastąpi rozbłysk” – powiedział dr Schunker.
„Nie ma powodu, dla którego nie moglibyśmy mieć wielu blisko położonych obszarów magnetycznych i wszystkie one rozbłyskują jeden po drugim”.
Możliwe jest również, że krótsze wydarzenia mogą być spowodowane przez burze słoneczne, a dłuższe mogą być spowodowane innymi zjawiskami galaktycznymi, w zależności od tego, kiedy w cyklu słonecznym nastąpił skok.
„Kiedy Słońce jest cichsze jego pole magnetyczne jest słabsze, i w mniejszym stopniu chroni Ziemię przed źródłami zewnętrznymi” – tłumaczy dr Schunker.
„Ale kiedy pole magnetyczne ma wyższą aktywność magnetyczną [w kierunku maksimum słonecznego], jest znacznie bardziej prawdopodobne, że wytworzy silniejsze rozbłyski”.
Dr Smith z ANSTO nie ma wątpliwości, że „gdybyśmy mieli obecnie takie wydarzenie, nawet na małą skalę… cywilizacja pogrążyłaby się w chaosie”.
Nigdy jeszcze w historii człowieka na Ziemi ludzkość nie była tak uzależniona od energii elektrycznej, jak dziś. Nie chodzi tu zresztą jedynie o linie przesyłowe, ale również o zniszczenie sieci informatycznych oraz urządzeń opartych na półprzewodnikach, a więc między innymi elektroniki samochodów.
Co ciekawe, zagrożenie to jest bardzo realne, a mimo to przeznacza się mu o wiele mniej uwagi niż na przykład tak zwanemu globalnemu ociepleniu, nie wspominając już o jakichkolwiek środkach bezpieczeństwa, które mogą być przedsiębrane. Wolimy opodatkowywać tymczasem emisje gazów cieplarnianych, a jesteśmy zagrożeni egzystencjalną katastrofą, której nawet sobie nie uświadamiamy.
Działająca kilka lat temu komisja Kongresu Stanów Zjednoczonych do spraw impulsu elektromagnetycznego ustaliła, że w przypadku trwającego przez rok blackoutu, liczba ludności w Ameryce zmniejszy się o 90% z powodu głodu, chorób i załamania struktur społecznych. Nie ma w tym cienia przesady ponieważ urządzenia półprzewodnikowe, a więc wszelkiego rodzaju elektronika kontroluje praktycznie wszystkie procesy infrastrukturalne.
Silna burza elektromagnetyczna wyłączy również satelity systemu GPS, pozbawiając nas łatwej nawigacji „dla idiotów”.
Bez elektroniki niemożliwa będzie masowa produkcja żywności, logistyka transportu i inne rzeczy, które obecnie traktujemy jak powietrze. To wszystko zostanie w rezultacie impulsu elektromagnetycznego zmiecione, a odtworzenie będzie wymagało bardzo wielu miesięcy, tym bardziej że impuls taki zniszczy doszczętnie stacje transformatorowe i większą część kabli sieci energetycznej.
W 1859 r. w rezultacie tzw zdarzenie Carringtona istniał telegraf i to właśnie telegraf został całkowicie zniszczony, wraz ze świeżo położonym kablem podmorskim biegnącym przez Ocean Atlantycki. Dochodziło też do pożarów wywołanych przez iskrzenie urządzeń telegraficznych.
Inne, podobne wydarzenie miało miejsce w 1921 roku. Znane jest jako railroad storm, bo sparaliżowany został całkowicie system kolejowy . Jak szacuje amerykańska akademia nauk, gdyby tego rodzaju wydarzenie wystąpiło dzisiaj to sieć energetyczna Ameryki Północnej zostałaby zniszczona na około 4 do 10 lat i nie jest pewne czy w ogóle możliwa byłaby jej odbudowa.
W 2014 r. NASA poinformowała, że 2 lata wcześniej 23 lipca 2012 roku, Ziemia o mały włos uniknęła podobnej burzy jak wydarzenie Carringtona. Słońce wyrzuciło bowiem masę plazmy wielkości porównywalnej do tej z 1859. roku, która ominęła naszą planetę jedynie o 3 dni orbitalne. Wedle szacunków NASA, zdarzenie to miałoby katastrofalne skutki dla całej cywilizacji ludzkiej redukując populację o miliardy.
Niebezpieczeństwo narasta w ostatnich latach również z uwagi na szybkie słabnięcie ziemskiego pola elektromagnetycznego i prawdopodobnie następujące obecnie przebiegunowanie. Bieguny magnetyczne zaczęły przemieszczać się z niespotykaną do tej pory szybkością, co pozwala przypuszczać że wkrótce będziemy musieli się liczyć z okresem przejściowym charakteryzującym się wielkimi fluktuacjami ziemskiego pola elektromagnetycznego co za tym idzie przestanie ono dawać nam taką ochronę przed promieniowaniem kosmicznym oraz słonecznym, w tym również wyrzucaną ze Słońca plazmą.
Wszystkie te zagrożenia są bardzo realne i każdy może sobie znaleźć na ten temat wiarygodne informacje, mimo to nie ma praktycznie żadnej debaty społecznej, a jeśli już mówimy o zagrożeniach środowiskowych to raczej mamy na myśli zmiany klimatyczne.
na podst https://www.abc.net.au/