55-letni Dan Trivett, który w zeszłym miesiącu spędził prawie 24 godziny na izbie przyjęć mężoddziału ratunkowego oczekując na łóżko, mówi, że system medyczny w Ontario jest niewydolny. Trivett był uczestnikiem wypadku, do którego doszło w Mississaudze 26 października. Najpierw trafił do Mount Sinai Hospital, gdzie czekał trzy godziny na zbadanie kręgosłupa w odcinku szyjnym. Po badaniu zwolniono go do domu. Jednak podczas przygotowywania kolacji mężczyzna zaczął odczuwać silny ból brzucha. Niemal zemdlał i nie mógł złapać oddechu.
W końcu trafił do Toronto General Hospital. Czekał na noszach przez trzy godziny z podłączonym monitorem pracy serca. W tym czasie byli przy nim paramedycy, którzy go przywieźli. Stamtąd trafił do punktu szybkiej diagnostyki i tam czekał na przyjęcie do szpitala, które nastąpiło prawie po 24 godzinach od momentu, gdy trafił do szpitala po raz pierwszy.
Trivett zauważa, że podczas pobytu w izbach przyjęć pacjenci nie mogą liczyć na prywatność. Wszyscy słyszą, co lekarze mówią do ich sąsiadów. Do tego paramedycy, którzy przywożą pacjenta karetką, nie mogą zostawić go bez opieki, a to oznacza, że załoga karetki nie może jechać do kolejnego wezwania. Ambulans jest na ten czas wyłączony.
Według Health Quality Ontario (HQO), czasy oczekiwania w szpitalach we wrześniu były rekordowe. Na przyjęcie pacjenci musieli czekać średnio 21,3 godziny. W Sierpniu było to 20,7 godziny, a w lipcu 20,8. Każdego dnia o 8 rano na izbach przyjęć w całej prowincji czekało średnio 946 pacjentów. Do tego w ciągu ostatniego roku czas rozładowania ambulansów wzrósł o 52,5 proc., co oznacza, że czas od momentu przywiezienia pacjenta do szpitala do wejścia do placówki wynosił około 90 minut.