Tutaj, w Ontario przed Lokalną Izbą Lekarską toczy się proces, a właściwie postępowanie dyscyplinarne trojga lekarzy, którzy są oskarżeni o to, że „źle się zachowywali”, czyli nie wypełniali zaleceń sanitarnych w kontaktach ze swoimi pacjentami; udzielali im zwolnień, jeśli chodzi o szczepienia przeciwko Covidowi, krytykowali politykę sanitarną i stosowali leczenie, które nie było rekomendowane, a wręcz było zakazane przez izbę lekarską. Chodzi przede wszystkim o iwermektynę.
Dlaczego to postępowanie jest ważne? Otóż, chodzi w nim o to dla kogo pracuje lekarz? Czy dla nas, czy dla państwa i korporacji, czy to jest człowiek służący nam poradą w naszym najlepiej pojętym interesie, czy też jest to pracownik na usługach państwa, którego zadaniem jest podporządkowanie nas aktualnej polityce zdrowotnej. Jest to kwestia wiarygodności i zaufania do kogoś, kto w sposób najbardziej intymny poznaje nasze słabości, schorzenia, nałogi…
Przecież idąc do lekarza, mamy nadzieję, że nie będzie nas on namawiał byśmy sobie zrobili coś złego, co może pogorszyć stan naszego zdrowia, czy też w wieku 55 lat poddali się eutanazji – a coraz bardziej na to właśnie się zanosi.
Kiedyś zaufanie to było postrzegane podobnie jak zaufanie do adwokata, który broni nas w sprawie kryminalnej.
Stawką jest to, kim jest lekarz, jaki jest status tego zawodu i czy czasem ktoś nam tego zawodu właśnie nie likwiduje.
Wracając do tej nieszczęsnej, iwermektyny, to jest lek szeroko stosowany; szeroko stosowany przez lekarzy i szeroko stosowany przez weterynarzy, do czego się odwoływali krytycy zastosowania tego medykamentu przeciwko Covidowi usiłując ośmieszyć pomysł.
Tymczasem do tej pory w pandemiach czy epidemiach obowiązywała zasada, że jeżeli jakieś lekarstwo nie szkodzi – a iwermektyna nie szkodzi i ma bardzo dobrze rozpoznane skutki uboczne – a może pomóc, czy też nawet jeśli pacjent o tym że może pomóc jest bardzo mocno przekonany, no to może mieć choćby efekt placebo, i można je przepisać.
Więc dlaczego tym razem nie wolno było tegio robić?!
Gdybym był lekarzem, przepisywałbym coś takiego, właśnie ze względu na to, że nie zaszkodzi, może pomóc, a pacjent lepiej się poczuje.
Wszystkie te posunięcia sanitarne, do których przymuszono lekarzy, były skutkiem nie tyle wiedzy medycznej, co polityki sanitarnej państwa, przymuszania nas wszystkich, a właściwie terroryzowania nas wszystkich pod groźbą utraty pracy, zakazu podróżowania itd. do tego, żebyśmy liczyli wyłącznie na nowatorską szczepionkę nie sprawdzoną do końca i dopuszczoną do stosowania na drodze nadzwyczajnej. Abyśmy ją przyjęli często wbrew naszemu dobru, bo warunki, które od szczepionki zwalniały, były bardzo wąskie, a sytuacja zdrowotna każdego z nas jest unikatowa; każdy organizm jest inny, kżady ma inne pasmo przebytych schorzeń w związku z czym to właśnie nasz lekarz powinien decydować o tym, co dla nas najlepsze.
I ci lekarze, którzy w ten sposób zadbali o zdrowie swych pacjentów są teraz pozbawieni prawa wykonywania zawodu właśnie ze na to, że indywidualnie do nich podchodzili!
Jest to bardzo ważny czas, bo jeżeli rzeczywiście ta izba lekarska uzna, że lekarze po prostu mają robić, co im się każe, i nawet nie móc wyraić opini na ten temat no to znaczy, że zawód lekarza został zlikwidowany – będziemy sobie musieli radzić sami, bo lekarz będzie jedynie urzędnikiem państwowym w zakresie zdrowia.
Jest to kolejny przyczynek do zniszczenia liberalnego systemu opieki medycznej jaki znaliśmy dotychczas zbiurokratyzowany autorytaryzm polityki sanitarnej wymyślanej przez ludzi nie związanych z medycyną; w federalnym panelu doradczym podczas pandemii bodajże jedna osoba miała jakieś doświadczenie w tych sprawach.
To może nawet byłoby śmieszne, gdyby nie było tragiczne.
Andrzej Kumor