W niedzielę 11 grudnia w polonijnej parafii św. Eugeniusza de Mazenod odbyły się 60. urodziny byłego duszpasterza i założyciela tej wspólnoty o.Adama Filasa. Poniżej wypowiedzi o. Filasa do wiernych podczas Mszy św. i uroczystego obiadu.

        „Miejmy tę świadomość, że idziemy ku niebu razem. Sami do nieba nie dojdziemy. Potrzebujemy wspólnoty. Potrzebujemy parafii. Potrzebujemy Kościoła”

        Serdeczne Bóg zapłać za życzenia. Często słyszę, „bo ojciec wybudował kościół; Bóg zapłać ojcu za tę wioskę, za to, że możemy tu żyć, mieszkać i tutaj kroczyć w stronę Nieba”.

        To jest tylko część prawdy. Budowaliśmy razem. Ja bym nic nie zrobił bez was. Wy może zrobilibyście dużo beze mnie. Może nie wszystko. Byliśmy dla siebie nawzajem. I tak jest w każdym czasie, nie tylko w czasie budowy kościoła.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Tak jest dzisiaj, kiedy myśmy narobili długu, a wy musicie go spłacać; trzeba dalej utrzymać kościół. Trzeba pewne rzeczy jeszcze rozwijać, upiększać. To wszystko zawsze będzie kosztowało i będzie właśnie wymagało zaangażowania całej wspólnoty parafialnej; wszystkich, którzy czują się częścią tej parafii; abyście nadal wspierali waszego proboszcza, który naprawdę jest energiczny i który mnoży, szczególnie te duchowe sprawy związane z  rekolekcjami, dniami skupienia, nabożeństwa.

        To są ogromnie ważne rzeczy, jeżeli tak można się wyrazić,  w sytuacji, kiedy jest coraz mniej kapłanów; módlcie się o nowe i święte powołania kapłańskie. Tutaj właśnie z krajów rozwiniętych północnej Ameryki, z zachodniej Europy.

        Mamy bardzo dużo powołań w krajach rozwijających się. Tam jest nadzieja Kościoła. Kościół nie umiera. Kościół się rozwija. W tych krajach biedniejszych rozwija się przepięknie i za to trzeba Panu Bogu dziękować, a my musimy się opamiętać tutaj, gdzie się nam już zrobiło wygodnie, gdzie nawet się nam nie chce czasem do kościoła przyjść, bo wolimy oglądać przez internet na ekranie.

        Czy można polizać loda przez szybę, można się najeść patrząc na Mszę świętą? Trzeba, osobiście spotkać się z Chrystusem w Jego Słowie, osobiście trzeba to Słowo przyjąć i na nie odpowiedzieć. Trzeba otworzyć serce na Boga, który Chrystusa nam daje.

        Zachęcajcie wszystkich swoich bliskich argumentami, wasze dzieci, wasze wnuki; nie siłą, nie wolno przymuszać, trzeba przekonywać.

        Tak, jak kiedyś garstka ludzi była przekonana i powstał kościół.  Nas na początku było 120. Od stu dwudziestu rodzin żeśmy zaczynali; dzisiaj jest ponad 4 tysiące rodzin. Ponad 4 tysiące rodzin jest na liście w tej parafii, ale pięknie by było, gdyby wszystkie te rodziny były w kościele na Mszach świętych niedzielnych.

        Nie wiem jak długo pożyję, Na pewno do końca będę misjonarzem, będę do końca głosił Jego Dobrą Nowinę z całą żarliwością i z całym zapałem. Ale proszę was, wspierajmy się nawzajem.

        Zachęcajmy się nawzajem.

        I miejmy tę świadomość, że idziemy ku Niebu razem. Sami do Nieba nie dojdziemy. Potrzebujemy wspólnoty. Potrzebujemy parafii. Potrzebujemy Kościoła.

         Kiedy jeden upada, drugi go podnosi, potem ten co podniósł, znowu upada, inny go podniesie. I tak krok po kroku. Szczęść Wam Boże, Niech Bóg błogosławi na wiele, wiele lat posługi i życia tej wspólnoty parafialnej.

•••

GONIEC: Ojcze Adamie, kiedy ojciec doświadczył tego, zrozumiał, że jest pasterzem, że ludzie ufają, i że ojciec ludzi prowadzi?

O. Adam Filas OMI: Niedawno na pogrzebie ojca Wilhelma Rozmysłowskiego mówiłem o tym, że księdzem człowiek staje się w krótkim czasie; można powiedzieć; siedem lat studiów, święcenia i już jest się księdzem. Ale pasterzem staje się kapłan dopiero z czasem. Potrzebne jest to, aby doświadczyć, że to nie akcje, nie to nawet, że jesteśmy bardzo zajęci, i nie mamy na nic czasu, bo służymy ludziom, bo pomagamy – to dopiero, kiedy przychodzi potrzeba, żeby cierpieć za Kościół; żeby cierpieć za wspólnotę, żeby poświęcać się i odmawiać sobie różnych rzeczy po to, aby wspólnota mogła wzrastać duchowo, aby wspólnota mogła rzeczywiście otwierać się na to, co Boże i szukać tego, co Boże w życiu, na co dzień.

        To jest właśnie to pasterzowanie, kapłan, który prowadzi ludzi do tego, żeby przez trudy,  przez cierpienie, przez doświadczenie, przez niesienie krzyża,  jeszcze bardziej zjednoczyć się z Chrystusem.

        I nie chodzi właśnie tutaj  wyłącznie o to, co się będzie działo, ale o jakość, jak będziemy żyć, jak będziemy przeżywać każdy dzień, jak będziemy sobie nawzajem służyć, jak będziemy sobie nawzajem pomagać, jak będziemy się dla siebie nawzajem poświęcać.

        To musi boleć.

        W kapłaństwie, tak jak i w małżeństwie i w każdym innym stanie potrzeba ofiary, potrzeba poświęcenia, potrzeba wyrzeczenia, potrzeba zapomnienia o sobie, aby lepiej służyć innym.

        I to jest właśnie to, do czego dorasta już taki starszy kapłan. Do tej świadomości, że tego potrzeba. Niekoniecznie od razu to przychodzi. Ale jak jest ta świadomość, jest to pragnienie serca, to wtedy jesteśmy na właściwej drodze.

– Skąd czerpać odwagę do tego?

– Z osobistej relacji z Jezusem. Jeżeli zabraknie tej osobistej relacji, jeżeli będzie tylko rytuał, jeżeli będzie tylko powiedzmy oprawa.To tak, jak ten piękny prezent pod choinką. Wszystko to się liczy, co jest w środku. I tak samo jest w naszym życiu kapłańskim, zakonnym. Tak samo jest w życiu małżeńskim. Jeżeli zabraknie tego, co w środku, jeżeli będzie tylko oprawa, to co w środku?

        To jest relacja z Jezusem, to jest osobista relacja z Jezusem Chrystusem. To nie jest ktoś daleki ode mnie, to nie może być ktoś w obłokach, to musi być ktoś, kto jest tutaj, przy mnie, idzie ze mną,  toruje mi drogę,  otwiera mi wszystkie możliwe drzwi, abym doszedł w końcu do spotkania z Nim. To ma być dla mnie Ojciec.

– Pamiętam gorące, patriotyczne kazania ojca. Czym dla ojca jest Polska?

        – Czym jestem starszy, tym Polska więcej dla mnie znaczy. I to też właśnie dowód na to, że człowiek dorasta do pewnych rzeczy, że sobie uświadamia to wszystko, kim jest. To dzięki temu, że właśnie w tych wartościach i tej kulturze  i tej tradycji wzrastał.  Gdybym nie wzrastał w tym, gdyby mi tego nie wpoili moi rodzice i środowisko, w którym żyłem, to teraz nie mógłbym się tym dzielić i nie mógłbym być patriotą. A to jest to,  z czego jestem bardzo dumny, że jestem patriotą, że Ojczyzna dla mnie jest bardzo ważna, bo to dzięki niej jestem tym, kim jestem. I dlatego chcę tym się dzielić z innymi, z resztą Kanady, ze wszystkimi, wśród których pracuję.

– Dziękuję bardzo. Czegóż można życzyć w takim momencie, jak nie tego, żeby przez co najmniej jeszcze dziesiątki lat,  ojciec w zdrowiu i właśnie z tą siłą ducha nam wszystkim tutaj służył.

Bóg zapłać i ja też modlę się za wszystkich, którzy ewentualnie będą słuchali tych słów, abyśmy nigdy się nie poddawali, bez względu na trudności,  jakie się jawią przed naszymi nogami i abyśmy sobie nawzajem pomagali do tego stopnia, aby kiedyś spotkać się razem w Niebie. Szczęść Wam Boże wszystkim. Wesołych Świąt.

•••

O.Adam Filas do zgromadzonych gości:  Bardzo serdecznie dziękuję Bożej Opatrzności, Panu Bogu za to, że zaistniałem. To tak czasem nam się wydaje,  że to takie naturalne. Tak powinno być. To, żeśmy zaistnieli; to że otrzymaliśmy dar życia od Boga, naszych rodziców; zaistnieliśmy dla wieczności, nie tylko dla tego ziemskiego, marnego, ludzkiego życia, ale dla świetlanej przyszłości.

        Dlatego tak bardzo walczymy o to, aby każde życie poczęte mogło ujrzeć światło dzienne, bo każdy człowiek, który się począł, istnieje dla wieczności.

        Bardzo smutne w tych czasach jest, że decyduje się kiedy powstaje człowiek, w jakim momencie, w jakim miesiącu; on istnieje od momentu poczęcia.

        Dziękuję za to, że mama mnie urodziła, ta, którą widzieliście (na video – red.). Dziękuję mojemu ojcu, który jest już, miejmy nadzieję, w objęciach Pana Boga. Dziękuję siostrom, z którymi się wychowywałem przez te wszystkie lata. Byłem najstarszy i  jak możecie sobie wyobrazić miałem najgorzej. I ich rodzinom, także obecnej tutaj, siostrze Wandzi, Grzesiowi i ich synom, dziękuję z całego serca, całej mojej rodzinie i wszystkim moim koleżankom i kolegom. Widzieliście dwie rówieśniczki z mojej klasy. Jedna właśnie ta, która w moich, jak to nazywam, diabelskich latach, czyli piątej, szósta, siódma, ósma, do piątej miałem jeszcze świadectwo z wyróżnieniem. A potem już się zaczęło, z górki. I gdyby nie ona, Krysia, ta wyższa, która była celująca z matematyki, z fizyki i chemii. A  właśnie te przedmioty jakoś mi się wydawały nie za bardzo potrzebne.

        Więc gdyby nie ona, pewnie matury bym nie zdał. A w związku z tym, tak jak powiedziały, dzisiaj przed wami bym tutaj nie stał. Pan Bóg wszystko ma w swoich planach, ale człowiek musi czasem doświadczyć tego, co jest nienormalne czy niepożądane, po to, żeby potem mógł z radością wrócić na właściwą drogę, iść we właściwym kierunku. Tym bardziej potem rozumie wszystkich, którzy odchodzą na różne nieboże drogi. Dziękuję oczywiście mojej wspólnocie zakonnej i braciom. Na ręce Ojca Prowincjała, Ojca Proboszcza dla wszystkich moich współbraci za to, że nie wyobrażam sobie życia bez oblatów i nie wyobrażam sobie życia poza zgromadzeniem misjonarzy oblatów.

        Dziękuję Wam wszystkim, którzy stanęli na mojej drodze i innym, można powiedzieć setkom tysięcy ludzi,  którym służyłem jakoś, w jakichś sposób słuchali mojego głosu i moich kazań. Doświadczali też relacji ze mną takich czy innych.

        Dziękuję wszystkim ludziom, którzy pomagają nam wypełniać naszą misję, jako kapłanów, jako misjonarzy; zawsze powtarzam, że my potrzebujemy was, wy potrzebujecie nas. Nie osiągniecie tego, co powinniście osiągnąć, bez nas, ani my nie osiągniemy tego, co powinniśmy bez was. Nie ma kto jest ważniejszy, po prostu, nawzajem się potrzebujemy. Tak to Pan Bóg ustawił i dlatego dziękujemy Panu Bogu, że jesteśmy w Kościele, że jesteśmy we właściwym miejscu, na właściwej drodze, która prowadzi we właściwym kierunku, prowadzi do Nieba.

        To jest tak niesłychanie ważne, żeby być na właściwej drodze, która prowadzi do Nieba. Bo jak wejdziemy na jakąkolwiek inną, to dojdziemy do końca drogi. Będzie przepaść. A więc trwajmy w Kościele i idźmy tą drogą w stronę Nieba, wszyscy razem wspomagając się nawzajem.

        Pan Jezus powiedział, że zawsze będziemy mieli biednych pomiędzy sobą, ale możemy zminimalizować tę biedę i to od lat robimy.

        „Cóż powiedzieć”, Jan Paweł II powiedział kiedyś, kiedy brakowało mu słów, żeby określić to, co się działo. To dobre określenie. Dziękuję Wam z całego serca za to kim jesteście dla mnie, co dla mnie znaczycie trudno to wszystko ubrać w słowa. Jak długo będę żył, będę zawsze blisko waszego bólu, waszych różnych doświadczeń, będę zawsze wam pomagał jak tylko będę mógł.

•••

        Ojciec Adam Filas odebrał wiele prezentów, w tym również   tablicę z napisem „Biblioteka o. Adam Filasa” – bo w ten sposób – nadając jego imię bibliotece postanowił uczcić okazję zarząd domu spokojnej starości Villa Polonia, do którego powstania tak bardzo się przyczynił.

notował A. Kumor