Zapamiętałem z jednego z wywiadów z o. Andrzejem Madejem z Turkmenistanu, że po to, by człowiek zabił drugiego musi zostać najpierw okłamany. Dotyczy to wszystkich sytuacji kiedy człowiek czyni zło. Czyni je, bo uważa je w danej chwili za dobro, człowiek zawsze wybiera co dobre dla niego, tylko okłamany często bierze za dobro to, co zamyka się w jednej chwili; wybiera zło, ponieważ nie wie co naprawdę JEST. Gdyby człowiek wiedział co realnie istnieje, a nie żył w złudzie własnej doczesności, zawsze wybierałby dobro. Wybór zła jest po prostu brakiem wiary w to co rzeczywiście realne.
Cała cywilizacja Zachodu została oparta na przeświadczeniu, że obecna rzeczywistość stanowi tylko odbicie tej prawdziwie „prawdziwej”, realnie istniejącej – Platon sformułował to w swojej „jaskini”, która następnie uzyskiwała nowe interpretacje…
Dzisiejsi kierownicy starają się nas zamknąć w ułudzie doczesności, słusznie domniemując, że ich władza kończy się w „krainie cieni” jaką jest ten świat.
Doświadczenie realności niewidocznej dziś rzeczywistości dawały kiedyś stany mistyczne, ścieżki medytacji i obrzędu zapewniające zbliżanie się, a czasem dotykanie tego, co prawdziwe; tego co wieczne. Na takich falach unosili się mistycy, w nią zaglądali szamani.
Dzisiaj w naszym odartym z prawdziwych uczuć świecie wiele osób (z braku laku) wymusza na sobie podobne doświadczenia, dzięki środkom psychodelicznym.
Podróżujący na LSD czy meskalinie na twierdzenia, że ich doświadczenia przypominają sen, często oburzają się, że wprost przeciwnie, tamten świat jest według nich bardziej realny niż ten tutaj, po powrocie.
Okna do realnego świata, uchylają się wielokrotnie w trakcie naszego ziemskiego życia; często zmuszając do przewartościowania, zazwyczaj jednak lękamy się ich i wolimy nie zauważać.
W wielu wypadkach są to stany bliskości i komunii, wzruszenia, że dotykamy czegoś wielkiego, „nie z tego świata”.
Takie przeżycia, często towarzyszą Wigilii, kiedy zło wydaje się cofać, kiedy uczucie braterstwa zdaje się ogarniać wszystkich bez wyjątku, kiedy „nawet zwierzęta mówią”. Świąteczny czas przeżywany jak misterium, ze wszystkimi ceremoniami przygotowania, otwiera egzystencjalną drogę wieczności, odsłania tajemnicę istnienia, przez stajenkę i żłóbek uchyla drzwi tego co jedynie realne i nieprzemijające..
Dlatego kierownicy doczesnego świata nie lubią Świąt i starają się zasypać tę ontologiczną bramę śmieciem komercyjnego ciepełka i „magii” obdarowywania. „Magia pozostaje jednak na tym świecie; święta to coś więcej niż hokus pokus, to podróż do Boga żywego, którego przyjście pokazuje główną kosmiczną siłę Wszechświata; miłość Stwórcy do Stworzenia.
Paradoksalne jest to, że ludzie, którym farmakologiczne doświadczenia otworzyły na moment wewnętrzne oczy, łatwiej tę prawdę przyjmują. Dzieje się tak dlatego, że jako społeczeństwa i narody utraciliśmy ducha i zbiorowo oślepliśmy, wijąc się w klatkach zbudowanych z podszeptu Nieprzyjaciela. Dzisiaj to dopiero wydarzenia głęboko tnące trzewia każą się zastanowić, że coś tutaj, w naszej doczesności, jest nie tak; że w naszym życiu nie postawiliśmy najważniejszych pytań, że ktoś nam na co dzień wciska kit.
We wstępie do Mszału z 1962 roku czytamy: W Bożym planie to nie człowiek jest centrum wszechświata, ale Jezus Chrystus, Słowo Wcielone. Bóg stworzył wszystko dla Chrystusa. Ze względu na Chrystusa, Jezusa, w którym Ojciec ma upodobanie i ze względu na Maryję, Jego Matkę pełną łaski, postanowił stworzyć człowieka i wszechświat. Człowiek jest niejako darem od Boga Ojca dla Jezusa Chrystusa; w Nim i przez Niego i dla Niego podobamy się Ojcu niebieskiemu, bez Niego jesteśmy niczym (…)
Wszechświat i my sami jesteśmy tylko delikatną myślą Ojca skierowaną do swojego Boskiego Syna, dlatego wszyscy jesteśmy braćmi; stworzenie powołane do istnienia przez Bożą moc miłości, będzie na zawsze miało w sobie coś niedokończonego, aż do czasu, kiedy powróci do źródła swojej doskonałości (…) Jezus Chrystus jest centrum wszechświata, którym był, przed wszystkimi rzeczami.
Prastara Mitologia? Bajka? Czy też Prawda, której jesteśmy na tym świecie bladym odblaskiem, w której możemy się dopełnić i „dokończyć” poprzez podjętą z naszej wolnej woli odpowiedź na Jego miłość i łaskę, aby znów stanowić Jedno.
Niedawno o. Adam Filas obchodząc swoje 60 urodziny, powiedział piękne słowa, iż dziękuje Bogu, że zaistniał; że zaistniał dla wieczności. Każdy akt poczęcia stanowi powołanie do wieczności, do jedynej prawdziwej rzeczywistości. Tego nie trzeba rozbierać myślą, to czuć przy żłóbku na Pasterce.
Wesołych Świąt
Andrzej Kumor