Wyszalałam się już na różnych zabawach sylwestrowych. I w komunie, i w Kanadzie. Po całkowitym zastoju covidowym, nareszcie można odetchnąć i zrobić to co się chce.
W Sylwestra mieliśmy wyjechać na północ Ontario, ale się tym razem nie udało. Podczas, i po, bożonarodzeniowej burzy śnieżnej spadło tyle śniegu, że najstarsi górale nie pamiętają. Piszę ‘górale’, bo to naród zorientowany na biznes, i nie będzie się niepotrzebnie obrażać, jak nie ma biznesu.
Gdybym tak na przykład napisała, że najstarsi przedstawiciele innych grup nie pamiętają, to naczelny znów mógłby mieć kłopoty, więc o tych innych grupach wspominać nie będę, przynajmniej nie w pierwszym numerze 2023. A Górale, jak wspominałam, smykałkę do biznesu mają, to i nie tylko Zakopane, ale i całe Podkarpacie kwitnie biznesowo. To nie te czasy, kiedy zaraz po świętach, i na Sylwestra wybieraliśmy się na Płazówkę. Od przystanku autobusowego przed Witowem trzeba było się drapać w górę przez prawie godzinę. Ale cóż, człowiek młody, nogi sprężyste i silne, to i ciężki plecak był jak piórko. A w tym plecaku powinno być wszystko co potrzeba, bo do sklepu do Witowa trzeba było schodzić przez godzinę. A z powrotem pod górkę się drapać – to i nawet przez dwie. Kto by to dzisiaj zdzierżył? Pewnie i młodym by się nie chciało.
Mieliśmy w tym roku, jak zwykle w 2-gi dzień Świąt (boxing day) pojechać na wieś. Tylko… Zadzwoniła do mnie sąsiadka ze wsi, i mnie uprzedziła, żeby nie przyjeżdżać, bo spadło tyle śniegu jak nigdy i nie ma jak zaparkować. Ten lokalny facet, który do tej pory odśnieżał, ma za słaby pług, a na potężniejszy trzeba czekać, aż nie odkopią ważniejszych dróg, a to nie wiadomo kiedy nastąpi, bo śnieg pada ciągle i od nowa. Oni sami odśnieżyli ręcznie na tyle żeby wyjść z domu, i zrobić miejsce parkingowe na ich dwa samochody. No cóż Podkarpacie to nie jest, and wzniesienia prawie jak przed Appalachami, to i opady śniegu efemerycznie obfite w tym roku.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Rodzina jakoś się tak na Sylwestra po swojemu porozłaziła, a ja zaprosiłam kilku znajomych, którzy zarzekali się, że nigdzie się nie wybierają, ale do mnie przyszli. I dzięki im za to. I tu się zaczęło. Nie wiem czy się zmówili przed przyjściem, czy co? Wszyscy prawie jednogłośnie cieszą się, że się ‘zły’ rok kończy, i aby nowy nie był taki zły, jak ten co odchodzi. Ludzie! Opamiętajcie się, proszę. Przeżyliście jeszcze jeden rok w spokoju i dobrobycie, i jeszcze wam źle? Jeszcze narzekacie? Widocznie mam minimalne wymagania życiowe.
Po pierwsze, cieszę się z każdego roku ofiarowanemu mi przez los. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę starsza niż 40. Tak. Nie jest idealnie, ale idealnie nigdy nie było i nie będzie. Więc zamiast psioczyć na odchodzący, niby taki zły’ rok, podziękujmy Bogu, że nam go ofiarował.
Po drugie, poprośmy, o jeszcze jeden dobry rok.
W Nowy Rok, moja córka napomknęła, że to wszystko moja wina, bo pozapraszałam jakichś wiecznych malkontentów, którzy całe życie mają złe lata, i tym swoim negatywnym nastawieniem zwołują na siebie same nieszczęścia. Jeśli to prawda, to ja swoją wdzięcznością za jeszcze jeden dobry rok, ściągnę na siebie same dobre zdarzenia? Co wolicie? Ja tam wiem co wolę. A tych malkontentów już więcej nie zapraszam, bo nic tylko sprowadzają jakieś fatum, tak jak i je zapowiadają.
Toronto, 1 stycznia, 2023