O Bratku! Strzeżcie się: ludność rdzenna i millenialsi płci męskiej.
Wydarzyło się to dawno temu. Przed Facebookiem, czyli całą erę przed tym jak każdy (no prawie każdy z Klubu Seniora) był na ‘fejsie’, czyli ‘po polskiemu’ miał konto na Facebook i zaczynał dzień od wysłania prywatnych wiadomości do wybranych znajomych z zapytaniem ‘Jak się kochanie spało?’ Brrr! Jako, że przez długie lata na chleb zarabiałam w dziedzinie IT (Information Technology), czyli po naszemu w informatyce (tak, tak byłam kiedyś dobrze opłacanym informatykiem), więc stosunkowo wcześnie zaczęłam korzystać z dobrodziejstw takich jak zamawianie książek (takich jak się chce, a których nie można na półce znaleźć) w Toronto Public Library, bankowość przez Internet, itp.
Kiedyś nad jednym projektem głowiliśmy się bardzo z zespołem jak ustawić i opisać strony internetowej aplikacji, żeby była szybko wyszukiwalna i pojawiała się na czołowym miejscu, najlepiej na pierwszym, a nie na n-tej stronie, do której nikt i tak nie zagląda.
Przecież to znacie, jeśli czegoś szukacie w google, to jak nie znajdziecie tego na pierwszej wyświetlanej stronie to już dalej, na dalsze strony wyników, raczej nie zaglądacie. Tacy niecierpliwi się zrobiliśmy: jak nie dostanę tego co chcę zaraz, to sobie pójdę. To dlatego ludzie dotknięci nałogiem zakupów mają jako jedną z lekcji odłożyć zakup na dwa dni. Za dwa dni często nawet nie pamiętamy co chcieliśmy kupić.
Poznanie takiego algorytmu wyszukiwarki to nie lada wyzwanie. Niby jest on podany, ale tylko z grubsza, bo nie z grubsza to jest tajemnica korporacji. Trochę nam to zajęło, żeby na końcu skonstatować, że w ostateczności zawsze można wyszukiwarkom zapłacić, żeby znaleźć się na czołowej pozycji w rezultatach Internetowego wyszukiwania.
A jak zapłacisz, to twój wysiłek w rozgryzaniu algorytmu pozycjonowania (a każda wyszukiwarka używa nieco innego algorytmu) może pójść na marne, bo ktoś zapłacił, i jego Website, zawsze będzie przed wami.
Wyobraźcie sobie, że na przykład Web site banku (i jego usług) będzie za prywatną stroną, kogoś kto rozgryzł algorytm. Nie może przecież tak być! Dlatego też wyszukiwarki (search engines) zarabiają sporo na usłudze pozycjonowania. Takie nowe metody zarabiania kroci, o których jeszcze niedawno nie było nic wiadomo, ani nawet, że się pojawią.
No więc podczas tych prac nad projektem (ostatni dekada zeszłego wieku), postanowiłam sprawdzić jak to działa. I wpisałam ‘grzybica paznokcia’ (nail fungus), powiedzmy tak dla jaj, bo przecież żadnej grzybicy paznokci nie miałam (albo nic o tym już nie pamiętam). I co? Był to, i dalej jest, powód do ataku na mnie. Niezliczona ilość wirtualnych aptek, oraz różnych portali zajmujących się sprzedażą, przypuściła szturm na moje pieniądze, i koniecznie chciała je ode mnie wyciągnąć oferując mi niezawodny środek leczący grzybicę paznokci.
Niektórzy byli tak wytrwali, że zaczęli mnie straszyć, że jak nie kupię ich medykamentu, to mi paznokieć zgnije, a palec odpadnie, ilustrując to odpowiednio makabrycznymi zdjęciami. Brr! W pewnym momencie byłam nawet skłonna coś tam kupić na odczepnego, i żeby mi dali spokój. Ale nie! Jak raz kupię to wsiąkłam na zawsze, bo wiadomo, że główną funkcją przemysłu farmaceutycznego nie jest leczenie, ale zarabianie pieniędzy. A nic lepszego w tej branży nie ma, jak uzależnić ludzi na trwałe, najlepiej do końca życia.
Rozwiązałam to inaczej płacąc portalowi, którego używam za nie atakowanie mnie żadnymi reklamami. Takie nowoczesne frycowe, też nowy sposób zarabiania. Szkoda tylko, że nie dla mnie, a na mnie.
Ale to wszystko napisane powyżej to jest betka, taki pierwszy stopień śledzenia, notabene bez pytania nas o zgodę. Cały koncept ‘follow’ śledzenia na forach społecznościowych jest właśnie takim kamieniem węgielnym zbierania o nas danych. I wszystkie wysiłki rządów o ochronie danych osobowych, takie jak na przykład RODO mające na celu zabezpieczenie prywatności indywidualnej są bardzo ograniczone i na poziomie podstawowym.
Ciągle jeszcze słyszy się naiwne pytania niektórych internautów o zasadność takiej ochrony, skoro ‘Ja nie mam nic do ukrycia i nic złego nie robię’.
Trudno o bardziej błędny pogląd – i muszę dodać bardziej głupie. Na dodatek to z reguły ci sami, którzy gryzmolą na forach społecznościowych wszystko, czego by nawet księdzu na spowiedzi nie wyjawili. I wykrzykują, pokrzykują, wymachują szabelką, bo są w Internecie.
To także z reguły, ci, którzy mnie przekonują, jak źle zrobiłam, że się szczepię (tak, półpasiec, wirusowe zapalenie płuc, żółtaczka, covid – dwie szczepionki, co roku grypa) i tym samym już mam w obiegu czipa, który zbiera o mnie dane i przesyła do centralnego banku. Jeśli już, to o ich gryzmołach nikt nie musi niczego wysyłać, bo sami je dobrowolnie wysyłają. Cel jednak nie leży w tym, kto jak jest śledzony, tylko dlaczego. Początkowo było to w celach marketingowych i handlowych. Obecnie w celu wywołania takiego a nie innego zachowania. Stąd internetowe trolle, które włączają się do dyskusji w sposób skoordynowany zgodnie z wytycznymi centrali. Taki troll podłącza się pod grupę (albo i grupy), i rozmiękcza dyskutantów z reguły robi to inteligentnie, bo jego odpowiedzi są starannie przygotowane odgórnie.
Jest to bardzo widoczne jeśli się jest członkiem więcej niż jednej (ale podobnej grupy dyskusyjnej). Wzór w takich grupach jest podobny. Odpowiedzi są zazwyczaj opóźnione (bo czeka się na instrukcję z centrali). W międzyczasie publikuje się zabawne filmiki o ptaszkach i kotkach. Trzeba być członkiem więcej niż jednej grupy, aby te wzory zauważyć. Ale to nie koniec.
Celem ostatecznym jest zamienienie wszystkich użytkowników mediów społecznościowych w posłuszne barany, które przecież nie mają nic do ukrycia i niczego złego nie robią. Ale zanim to całkowite podporządkowanie nastąpi, jest etap pośredni, gdzie identyfikuje się tych, których trzeba re-edukować.
Tak, naprawić. I tak w pierwszym numerze Gońca roku bieżącego, str. 5, Wiadomości z Kanady, jest wzmianka, że będzie się wyłuskiwać opornych na szczepienia. Jak? Za pomocą narzędzia zbierania danych osobowych z mediów społecznościowych o osobach wahających się przed szczepieniami. Kanadyjska Agencja Zdrowia Publicznego (PHAC) ogłosiła zawarcie umowy z brytyjską firmą zajmującą się gromadzeniem danych z mediów społecznościowych w celu uzyskania informacji o osobach wahających się przed szczepieniami, aby móc dostarczać ukierunkowane wiadomości, aby przełamać ich wahania. Po uzyskaniu tych danych PHAC przeprowadzi dostosowaną do potrzeb kampanię informacyjną, która będzie skierowana do „zainteresowanych społeczności”, takich jak „ludność rdzenna i millenialsi płci męskiej”.
Nie, wcale się nie cieszę, że nie należę do żadnej z tych grup. Uważam, że jest to absolutnie niedopuszczalne. To tak jakby ktoś analizował i przekazywał dalej to o czym dyskutuję wśród swoich znajomych. I co nasze prawne regulacje obowiązujące i w Kanadzie i w Polsce, pozwalają na to?
Czy ktoś zaprotestuje? Wątpię. Tak jak niewielu aktywnie protestowało przeciwko komunistycznym donosicielom, a potem puszczono im to płazem. Tym razem takie zamysły ma nasz własny rząd kanadyjski. Chociaż ten przynajmniej o tym nas powiadamia. My znamy znacznie gorzej, kiedy jest się poddawanym inwigilacji, nawet o tym nie wiedząc.
Alicja Farmus
Toronto, 16 stycznia, 2023