“Mam piłę i nie zawaham się jej użyć”? Czy raczej: inkryminowanego narzędzie już użyłem? To znaczy narzędzia użył on. Wspomnianej piły. On, 49-letni obywatel Azerbejdżanu.
Warszawa. 10-piętrowy blok na jednym z osiedli Pragi-Południe. Wielki świat. W rozwinięciu: wielki, cudowny, nowoczesny i postępowy. W najgorszym razie przedsionek wielkiego świata. Wielce postępowego – i tak dalej, i tak dalej. Więc świat, plus on, to jest pan wykonawca. Bo chłop mieszkanie remontował.
WYCIEK ZAGWINTOWANY
Wypada zauważyć: nie on pierwszy, nie ostatni. Kryzys nie kryzys, remonty mieszkań to wciąż zjawisko nadwiślańskie powszechne. Rozgłośnia RMF FM: “Jedna z rurek, która przebiegała wzdłuż ściany przeszkadzała mu w pracach i nie pasowała do zaplanowanej aranżacji pomieszczenia”. Bywa, ale jak to tak? Przeszkadza, więc co? Koniec remontu, zmiana aranżacji, problemy z płatnikiem? Nie-moż-li-we. Chwila-moment i znalazło się rozwiązanie: pan wykonawca potraktował rurę piłą. Wszelako, gdy poczuł ulatniający się gaz, zrozumiał, co czyni. Zaiste, lepiej późno coś zrozumieć, cokolwiek, niż czegokolwiek nie rozumieć do końca. Powiedzmy: do niekontrolowanej eksplozji zawartości rur gazowych, przebiegających wskroś 10-piętrowego bloku mieszkalnego.
A że gość zrozumiał problem na czas, nie zwlekał z podjęciem próby zabezpieczeniem wycieku. Natychmiast, dodajmy: ignorując ryzyko dla siebie samego, bez wahania przystąpił do pracy. Najpierw mianowicie czym prędzej przepiłował daną rurę do końca, następnie daną końcówkę rury nagwintował, zaszpuntował jak należy, następnie niechybnie butelkę piwa zręcznie odkapslował, postanawiając zapewne właśnie przy piwie odpocząć. Nie dziwię się. Po takiej akcji sam odbiłbym butelkę. I niekoniecznie piwa, prędzej spirytusu. Zdziwiła się za to Joanna Węgrzyniak, rzeczniczka KRP (Komendy Rejonowej Policji) Warszawa VII: “Nie widział w tym niczego złego”. Znaczy, w tym piłowaniu rury z gazem. Ów majster.
OFICERKI I OFICERZY
Tutaj jednakowoż odpuśćmy sobie wykonawcę-sprawcę. Zajmują się nim właściwe służby. Zostawmy też na boku intencje pana, grubszego intelektualnie od piły do metalu, z tym koniecznym dopowiedzeniem, iż zagroził życiu, ale i życia ocalił – co chyba słusznie określić bależy terminem: “Ponoszenie odpowiedzialność za nieodpowiedzialny czyn własny”? Nie brakuje na tym świecie…, a w rozwinięciu: w świecie wielkim, nowoczesnym, wielce postępowym, w tym cudownym przedsionku do wielkiego świata – i tak dalej, i tak dalej – nie brakuje na tym świecie wariatów. Ten akurat okazał się dostatecznie odpowiedzialny. No i sprzyjało mu szczęście, skoro zdążył z naprawą.
Ktoś uważa inaczej? Że pan majster nie powinien starać się za wszelką cenę naprawić, co chwilę wcześniej sam zepsuł, tylko poczuwszy gaz, winien przeistoczyć się w “sygnalistę”, zgłosić wyciek gazu komu trzeba, a następnie brać nogi za pas? Więc.
Do tematu więc. Otóż wymieniona wyżej komenda “obsługuje” za pomocą pani oficer prasowej, przeznaczonej do kontaktów z mediami, obszar przypadający na warszawską Pragę Południe, Rembertów, Wawer oraz Wesołą. Dalej mamy Komendę Rejonową Policji Warszawa I (teren działania: Śródmieście), dalej KRP Warszawa II (Mokotów, Ursynów, Wilanów), dalej KRP Warszawa III (Ochota, Ursus, Włochy), dalej KRP Warszawa IV (Bemowo, Wola), dalej KRP Warszawa V (Bielany, Żoliborz), a jeszcze dalej KRP Warszawa VI (Białołęka, Praga Północ, Targówek).
BUDKA DRÓŻNIKA
Tyle, powtórzmy sobie dla zapamiętania, w samej Warszawie. Wiadomo, “stolyca” nie Szamotuły. Czy tam inny Pcim (pozdrowienia dla prezesa Obajtka). Dwa miliony “warsiawiaków”, prawda, współobywateli naszych, to nie byle jaki koncert. Więc i niejeden gazociąg. Niejedna stacja redukcyjna. Setki, tysiące kilometrów rur wypełnionych gazem. Poważna sprawa, tym bardziej gdy do “warsiawiaków” zaliczamy dziś nie tylko obywateli Polski oraz Azerbejdżanu, lecz wielu, wielu innych państw. Gdzie, pośród tamtejszych tubylców, rozumienie ryzyka związanego z dystrybucją gazu – a jak raz mieliśmy to okazję zaobserwować na podwórku własnym, by tak rzec: organoleptycznie – odstaje najwidoczniej od unijnej średniej. To jest wzmiankowane rozumienie ryzyka związanego z dystrybucją gazu.
A co, gdybyśmy w szerszym planie ujrzeli zaznaczoną wyżej kwestię liczebności oficerów prasowych? Dajmy na to: w wymiarze województwa? Dajmy na to: w wymiarze państwa? Spójrzmy prędziutko. Komenda Główna, wiadomo. Komendy wojewódzkie, wiadomo. Komendy powiatowe i miejskie, wiadomo. Dalej komendy i komisariaty rejonowe, jakże inaczej. Następnie komisariaty specjalistyczne, zarówno te pod tytułem “komisariaty kolejowe” jak i “komisariaty policji rzecznej”. W Warszawie dodatkowo Komisariat Policji Metra Warszawskiego (siedziba: Stacja Metra Centrum) oraz Komisariat Policji Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie (na lewo wejścia, zaraz przy budce dróżnika. To znaczy celnika. Czy tam innego kontrolera lotów.).
ŻADNYCH LIZAKÓW
A w każdej wymienionej jednostce: oficer prasowy? Czy lepiej: nie oficer lecz oficerka? Głowa boli, mózg paruje od liczb i kwot niezbędnych do zapisania w budżecie państwa, osiem zostaje w pamięci. Czy tam trzy zostają. Za to cóż za wspaniały kontakt z mediami, nie ma to, tamto. Idealny. Z tym, że przydałaby się, w celu objęcia tematu mentalnie, jakaś procedura. Byle nieszczególnie skomplikowana. Niekoniecznie w każdym razie aż “procedura medyczna”.
Bo “Złonet” ponownie zaatakował. Uderzył. Póki co, przedpole ostrzeliwując. “Procedurą medyczną” właśnie. Można odnieść wrażenie (ja podnoszę, ale nie odnoszę i na miejsce nie odkładam), że dzień bez akcji zaczepnej to w “Złonecie” dzień zmarnowany. Żadnych premii, żadnych radości, żadnych lizaków. A ponieważ tym razem metoda to przydatna, tym razem panie i panów odbiorców przekazu epatuje “Złonet” demokracją: “W ciągu ostatnich 60 lat, 30 państw zmieniło prawo, aby umożliwić większy dostęp do aborcji”. No tak. I jeszcze po to, żeby: “Zniszczyć podziemie aborcyjne”. No raczej. To też albowiem wiadomo powszechnie: im bardziej rozrasta się podziemie, tym bardziej będziemy je niszczyć. Takie podziemie reakcyjne to ogniem i żelazem tylko. Aborcyjne podziemie. I zniszczymy je, gołej skały nie zostawimy, zostanie jeno postęp z nowoczesnością, unoszące się nad rzeczywistością, hej! Hej, że hej.
Dlaczego decydenci dopuszczają takie i podobne im ludzkie bezwnętrza na łamy, przed mikrofony i kamery, tylko oni wiedzą. Choć rzecz jasna nie powiedzą tego nam. Żadnych szans.
NARZĘDZIA POZNAWCZE
Wszakże takich dopuszczają: piękne damy z sednem obnoszonym w biustonoszach i atrakcyjnymi tapetami na obliczach, acz z przyzwoitości wypatroszone kompletnie, ewentualnie wiekowe matrony skoligacone jak trzeba, z kim tam warto było koligacić się w ostatnich pięciu dekadach w tym środowisku. Damy oraz przystojnych mężczyzn z kręgosłupami wyssanym do cna ze szpiku rozsądku. Panie bezwnętrzki i panowie bezwnętrza. Z przypiętymi mikroportami i mikrofonami, a wystrzyżone z rozumu gładziej niż wygładza się place pod lodowiska, absztyfikantki i absztyfikanci nieznanej nam proweniencji plotą bzdury, plotą, i plotą, bełtając w łepetynach widzów, słuchaczy i czytelników.
Którzy, co przy okazji należy podkreślać koniecznie, a co swoją drogą bez okazji warto byłoby podkreślać nawet częściej – którzy nie dysponują narzędziami poznawczymi, pozwalającymi wyróżnić zło w tym celu, by od dobra je oddzielić. Skąd mieliby takie poznawcze narzędzia brać? Któż miałby do rąk im wkładać, nauczyć korzystać? Ni zdobyć takie, ni pożyczyć. Może z szafek narzędziowych medialnych majstrów od robienia sieczki z pozostałości ludzkiej inteligencji po dekadach tresury medialnej? Z gabinetów redaktorów naczelnych zachwyconych zleceniami reklamowymi stręczonymi od nie wiadomo kogo, wiadomo tylko, że wielce wątpliwego autoramentu? Czy tam dostatecznych? Wiarygodność to nie jest chusteczka, którą można zasmarkać, schować do kieszeni i wyjąć, kiedyś tam, uznawszy za przydatną.
ODCINEK WALKI
Przykład ilustracyjny zaczerpnę z obszaru najbliższego, bo z okolicy półek z książkami. Weźmy Nowaka Artura i Obirka Stanisława. Jeśli nie wiemy, kim są Nowak i Obirek, jak moglibyśmy ocenić wiarygodność tego, co utrzymują, choćby na temat Jana Pawła II, cytuję: “Jego proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny to jeden wielki skandal. To miała być ucieczka przed brudem w świętość, ale ten brud go dopadł, gdy już został świętym”? Bo jeśli wiemy, kim są obaj wspomniani z nazwisk panowie, nota bene kandydaci do “Bestsellerów Empiku”, w jednej chwili tracimy jakikolwiek powód, by ich wiarygodność w jakiejkolwiek sprawie w ogóle chcieć oceniać.
Wystarczy. Skoro jednakowoż o wiarygodności zaczepiliśmy, na koniec o tejże wiarygodności w kontekście wojny za naszą wschodnią granicą. W jej fragmencie obejmującym obszar informacji mianowicie. Precyzyjniej: propagandę. Bo ten odcinek walki ideologicznej mam tym razem na myśli. Manipulacje propagandowe. Przy czym refleksję poniższą zawdzięczam, jakże inaczej, memu ulubionemu “Onetowi”, cytującemu “Nextę” – białoruski portal informacyjny, jak wskazuje Wikipedia: “Będący jednym z niewielu niezależnych mediów dostępnych na Białorusi”, do tego zajmujący jakoby pierwsze miejsce w rankingu białoruskich kanałów w rosyjskojęzycznej aplikacji “Telegram”.
Zatem “Onet” cytuje “Nextę”, ja zacytuję “Onet”. Zaczniemy jednak od tła. Otóż na wspomnianym portalu białoruskim ukazał się film, relacjonujący spotkanie uczniów – kolegów zabitego żołnierza rosyjskiego, z rodzicami poległego.
ONET I KLAUNY
Opowiadając o synu, mimo widocznego na twarzach bólu, nie kryli dumy, a ojciec pozwolił sobie nawet na uogólnienie w brzmieniu: “Nasi chłopcy podejmują słuszne decyzje, poświęcają życie dla ojczyzny”. Co “Onet” wziął do rąk i zacytował więcej: “Portal NEXTA dobitnie ocenił propagandowy rosyjski film. “Ojciec najwyraźniej jest bardzo dumny ze swojego syna, bo przywiózł do rodziny medal i nową Ładę, ale [jego syn] wrócił w czarnej torbie. Za jaką ojczyznę umieracie w obcym kraju?” — czytamy w opisie do fragmentu nagrania”, koniec cytatu z “Onetu”. A teraz angielskojęzyczny oryginał z “Nexty” prościutko: “The father is apparently very proud of his son because he brought a medal and a new Lada to the family but only he himself came back in a black bag. For what homeland are you dying in a foreign country, clowns?”. Czyli: “Za jaką ojczyznę umieracie w obcym kraju, klauny?”.
Wybierać “Onet” jako dostarczyciela wiadomości o ludziach i świecie, to jakby Obirka Stanisława ubrać w kostium przewodnika po Kościele katolickim, a Hartmana Jana wskroś etyki chrześcijańskiej. Czyli nonsens. Wniosek: kto “Onet” ogląda choć nie musi, kto czyta “informacje” pochodzące z “Onetu”, choć nie spoczywa na nim taki obowiązek, kto stamtąd zaczerpnięte obrazki rozpowszechnia, sam sobie jest winien. Najgorsze zaś, że wpisuje się dobrowolnie w manipulacyjny schemat, niczym młodzieniec: “W wieku najlepszym, by najgłupszy wybrać cel”. Że tak dziś zakończę. Cytując Kaczmarskiego, znaczy.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl