Oddolny sposób wyłaniania elit i rządzenia stosowano na polskich ziemiach jeszcze pogańskich. Dlatego chrześcijaństwo – z gwarancją wolnością jednostki – zlało się z polskością. Niestety od 100 lat panują nad nami wrogie temu idee. Idealny dla Polaków porządek społeczny i państwowy opisałem przed tygodniem. W jego założeniach rzecz jasna. Przyjdzie też czas przełożenia na konkrety, nie bójcie się.
Dekalog, miłość i zaufanie do bliźniego to jego filary. To były zarazem filary budowy największej ówczesnej potęgi światowej – I Rzeczypospolitej. Państwa zbudowanego przez Polaków. Dołączyły do nich dwa narody sąsiednie: Litwini i Rusini (Czarni, Biali i Czerwoni), i liczni uciekinierzy przed despocją władzy z innych narodów i grup wyznaniowych – obywatele I Rzeczypospolitej.
Wolność jednostki wynikająca z chrześcijaństwa była dla nich wystarczającą rękojmią bezpieczeństwa i rozwoju. Ta wolność zapisywana była w kolejnych polskich konstytucjach, od połowy XV wieku poczynając.
Od tego też mniej więcej czasu decydujący w Polsce (Koronie) stał się oddolny sposób kształtowania się elity władzy państwowej. Z pewnym wyłączeniem wybieralnego króla i jego ograniczonej, państwowej domeny. To był zupełnie inny sposób niż dominujący w pozostałych państwach Europy, w Rosji i w Azji.
Oddolny sposób zarządzania wspólnotą był stosowany na ziemiach polskich jeszcze pogańskich. Plemiona słowiańskie, które później stały się polskim narodem, stosowały oddolną demokrację bezpośrednią. Decyzje dotyczące wspólnoty zapadały na ogólnych wiecach.
To dlatego chrześcijaństwo, gdy trafiło na polski grunt, tak zespoliło się z charakterem narodowym Polaków, że teraz nie potrafimy chrześcijaństwa i polskości rozdzielić. Bez wyrządzenia obu wielkiej krzywdy.
Podobne zjawisko wystąpiło parę wieków później w Ameryce. Świadomi chrześcijańscy wychodźcy z Anglii stworzyli państwo według bożego porządku. Według tej samej reguły: Dekalogu, Miłości i zaufania do bliźniego. Państwo zbudowane od dołu do góry przez wolnych obywateli. Od wielu dziesięcioleci trwa permanentna wewnętrzna próba obalenia tego porządku. Poruszyłem ten problem w cyklu amerykańskim: Powody, dla których Imperium Wolności może upaść.
Ten oddolny sposób wyłaniania elit jest z punktu widzenia państwa i narodu sposobem najefektywniejszym. Mnóstwo obywateli sprawdza swoje zdolności przywódcze poczynając od swojej wioski i gminy. Zaufanie, jakim każdy z nich jest z zasady obdarzany przez społeczność lokalną, powoduje bardzo szybką weryfikację ich zdolności zarządzania ogółem i uczciwości. Negatywnie zweryfikowani nie mają czego szukać w społeczności lokalnej, a co za tym idzie w społeczności wyższego rzędu. Bez uzyskania podstawowego lokalnego mandatu dalsza kariera osoby nieudolnej i nieuczciwej jest niemożliwa.
Najmniej ryzykując w skali ogólnej (tylko chwilowe, gminne porażki), stan, państwo i naród zyskują autentycznych, sprawdzonych w działaniu i boju, przywódców – członków elity zarządzającej państwem w interesie wszystkich obywateli (zerknijcie do Tocqueville’a).
Polska nie była tworzona na surowym korzeniu. Jednak słowiański duch wolności, wzmocniony i uformowany przez chrześcijaństwo, zaowocował podobnie, oddolnym obywatelskim państwem. Z silnym i zarazem ograniczonym zadaniowo centralnym rządem, pod wodzą króla/prezydenta, dla sprawnego zarządzania całością.
Dlaczego w Polsce ta wielowiekowa tradycja oddolnego wyłaniania elit zanikła, pisałem niejednokrotnie. Również ostatnio.
Zaborcy chcąc zniszczyć Polskę, musieli zniszczyć ducha polskości. Nie trudno ich zrozumieć. Udało się im na tyle, że pokolenie odzyskujące niepodległość w roku 1918 rozumiało państwo w ich, zaborczym duchu. A siłę państwa utożsamiało z silną, zwartą elitą powoływaną odgórnie i zarządzaną najlepiej w wojskowy sposób, poprzez hierarchię i rozkazy.
Po 1935 roku zaczęło się coś zmieniać. Doceńmy to. Jednak 4 lata później polska państwowość została zniszczona. W roku 1945 zwycięski Związek Sowiecki przywiózł do Polski swoją elitę, do zarządzania polskim narodem w swoim sowieckim interesie.
W roku 1989 przywódcy tej elity w osobie generała bezpieki Czesława Kiszczaka i jego faktycznie podwładnego, a formalnie przełożonego, generała Wojciecha Jaruzelskiego, powołali nową elitę zarządzania państwem – obecną elitę władzy III RP. Znowu w sposób odgórny. Dla zabezpieczenia własnego, komunistycznego interesu.
Od przeszło 30 lat Polską rządzą członkowie tej elity. I dobierają nowych członków. Odpowiednich dla zabezpieczenia ich karier i grupowych interesów, które nie są tożsame z interesem ogólnym narodu polskiego.
Możliwe, że część z nich, może nawet większość, w warunkach naturalnego (dla Polaków), oddolnego doboru elity władzy państwowej, zdołałaby awansować. A nawet uzyskać wyższe niż obecnie stanowiska. Tu nie chodzi o personalia, a o system wymuszający sposób zachowania aspirujących do elity i ich lojalność. Obecnie wybierają postawę służalczości względem wyżej stojących w hierarchii i lojalność względem tych, którzy ich powołują. Zatem nie oczekujmy od nich innego zachowania niż to pamiętne z 13 stycznia 2023 roku w Sejmie.
Osoby wartościowe, które powinny nas reprezentować w skali państwowej lub samorządowej, albo nie biorą udziału w tej odgórnej, negatywnej weryfikacji z racji poczucia godności osobistej, albo jej nie przechodzą, albo przechodzą zrządzeniem losu … i demoralizują się w ciągu 3 miesięcy.
Zjawisko znane jest od dziesiątków lat pn. samoobsługa systemu. A znaczy, że wchodząc w system nie da się go od zmienić. To system zmienia wchodzącą weń jednostkę na służącą sobie.
Ten sposób doboru elity polskiego państwa stanowi zarazem podstawowe zagrożenie dla całego narodu polskiego.
Po pierwsze, elita państwa nie wyraża interesu i ducha własnego narodu, ale od 100 lat wyznaje idee wrogie 1000-letniej polskości.
Po drugie, najwyższym obecnie stopniem na drodze jej awansu jest szczebel europejski. Awans jest zależny od zewnętrznego, europejskiego mianowania.
Odgórnego doboru do struktur tworzonego od kilkudziesięciu lat przez Niemcy europejskiego państwa. A europejscy Niemcy dobierają/awansują tylko zdolnych … do realizowania we własnych krajach związkowych/landach interesu nadrzędnego Niemiec.
Jan Azja Kowalski
za https://abcniepodleglosc.pl/
PS. O dwóch odwiecznych pokusach (władzy i pasożytowania) i Społecznej Nauce Kościoła będzie jednak za tydzień. Powieje też optymizmem
Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.