Tak, to już blisko, bo już większość zimy mamy za plecami, czyli za nami.
Piszę o tym ‘za plecami’, bo nie mogłam się opanować ze śmiechu, kiedy to moja kuzynka wydzwaniała do mnie, a ja nie odbieram, bo wyłączyłam swój telefon, bo miałam ważną i pilną robotę do wykończenia. W końcu podenerwowana zostawiła wiadomość właśnie z pytaniem, co ja tam takiego robię za plecami, że nie odbieram? Po tym telefonie też nie oddzwoniłam, bo miałam ważną i pilną robotę (płatną) do zrobienia. W końcu podjechała do mnie córka, z pytaniem co się dzieje, czy robię coś na zapleczu, albo w piwnicy, albo w garażu, bo nie odbieram telefonów? W międzyczasie jakoś tak rozniosło się, że coś się złego stało z moimi plecami, nie odbieram telefonów, jestem w szpitalu i nie wiadomo jak to ze mną będzie – ale jest źle. I pomyśleć: wszystko to dlatego, że na kilka godzin wyłączyłam telefon.
A co by to się działo, gdybym na te kilka godzin zniknęła z przestrzeni wirtualnej? Ani e-mailu adresowego, ani obecności w mediach społecznościowych, ani w wyszukiwarkach? Czysta śmierć wirtualna, choć dalej bym żyła tak jak zwykle. To ostatnie to nie do śmiechu, bo już nas straszą, że jak nie będziemy się poprawnie zachowywać to nas zlikwidują wirtualnie, co będzie tożsame, albo jeszcze i gorsze, niż śmierć biologiczna. Tak naprawdę zawsze mnie to dziwiło, dlaczego konta zmarłych osób nie są usuwane, e-maile dalej aktywne.
To nie dlatego, że nikt tych wirtualnych gigantów nie powiadomił o zgonie, tylko, że ci wirtualni giganci dalej zbierają dane, i o zmarłym, i o tych którzy dalej się z nim kontaktują, a szczególnie chodzi tu o treść, czyli to o czym się dalej pisze. Powtarzam i przestrzegam jeszcze raz: uważajcie o czym chlapiecie przez telefon, i co wypisujecie na forach społecznościowych, takich jak Facebook. Niektórzy dalej wypisują lepiej niż na spowiedzi, wszystko. Cieszą się, że nareszcie mogą się wygadać? Zgubna nadzieja, bo nawet jak te bzdety usuniecie z waszego konta (co nie jest takie proste) to i tak zostanie to w rekordzie osobowym – na zawsze. No więc wyjaśniłam córce, że nic moje zniknięcie nie ma wspólnego z nieodbieraniem telefonów, tylko z raportem, który muszę skończyć przed 17-tą. Poprosiłam żeby sobie poszła.
Mamo, ale my się wszyscy martwimy, jak nie odbierasz telefonów.
Fakt, muszę pomyśleć o innym sposobie, żeby nikt nigdy więcej już nie pomyślał, że opuszczona leżę na plecach w piwnicy, kiedy pilnie pracuję. Może nagrać na ten czas krótką wiadomość, tak jak na wakacje bez zasięgu?
Tym razem miało być wesoło, i się samo zrobiło. Włączona autokorekta na moim telefonie, laptopie i tablecie poprawia mnie, w jakimkolwiek języku nie piszę i nie mówię. Tylko… Zgaduje. Zazwyczaj ułatwia mi to pisanie. Czasem jednak nie. Powyżej napisałam ‘ jak te bzdety usuniecie z waszego konta’, a tutaj mnie ciągle poprawia autokorekta na ‘usunięcie’, i nie chce popuścić. A przecież taka komputerowa autokorekta, google, czy Facebook, wiedzą lepiej, i za nic nie dają się przekonać (prawie jak moja teściowa). To tylko głupi ogonek, z ‘e’ na ‘ę’, ale bardzo ta autokorekta jest uparta. Na całe szczęście, nie tak inteligenta jak ja, i wiem jak ją obejść. Najważniejsze to się nie dać, jak mamy rację.
A ten duch słuszności i walki jest w nas od pokoleń. Ceńmy go, i nie dajmy sobie wmówić inaczej, nawet autokorekcie.
MichalinkaToronto@gmail.com Toronto, 6 luty, 2023