Właśnie minął miesiąc od śmierci Andrzeja Chmury. Dla większości z nas był on postacią nierozerwalnie związaną z Wieczystą Adoracją w Kaplicy Miłosierdzia Bożego przy kościele pw. św. Maksymiliana Kolbe w Mississauga.
Przez ćwierć wieku, Andrzej wraz ze swoją żoną Barbarą, prowadzili Wieczystą Adorację. Przez ten czas byli odpowiedzialni za organizowanie chętnych do adoracji Najświętszego Sakramentu. Z wielką pewnością można powiedzieć że przez tyle lat tysiące osób przewinęło się poprzez stałą adorację w Kaplicy. Wszystkie te osoby, zapisując się na adoracje, najpierw musiały się skontaktować z Państwem Chmura bądź to osobiście bądź to telefonicznie. I taki też był mój pierwszy kontakt z Państwem Chmura.
Koordynacja dyżurów wymagała doskonałej współpracy z adorującymi szczególnie wtedy gdy zdarzały się niespodziewane przeszkody i trzeba było w ostatniej chwili szukać zastępstwa za nieobecnych dyżurnych. Ale nie tylko nadzwyczajne okoliczności braku dyżurujących zmuszały Państwa Chmura do szukania zastępców. Z biegiem lat szeregi adorujących wykruszały się z różnych względów, dlatego zachęcanie nowych osób do adoracji było pilna koniecznością. Szczególnie w ostatnich latach było to trudne zadanie.
Trudy prowadzenia wieczystej adoracji chyba najlepiej wynagradzała Państwu Chmura najcenniejsza nagroda, czyli obfitość łask spadających na nich, na rzesze adorujących oraz na parafię.
Andrzeja poznałem kilkanaście lat temu. Będzie On zawsze w mojej pamięci związany z Kaplicą Miłosierdzia Bożego i Wieczystą Adoracją. Jeśli miałbym opisać nasza znajomość to mogę ją podsumować kilkoma najbardziej charakterystycznymi scenami czy też obrazami które wyryły się w mojej pamięci.
Piątkowa Adoracja
W piątkowe popołudnie, w Godzinę Męki Pańskiej, przychodzili na swój dyżur do Kaplicy Andrzej i Barbara wraz z córką Madzią. Widzę jak dzisiaj, Andrzeja z największą ostrożnością manewrującego wózkiem Madzi tak żeby w ciasnym wejściu do Kaplicy nie narobić najmniejszego hałasu. Następnie bardzo wolno podchodził do jednej z swoich ulubionych ławek po stronie okien nie omieszkając po drodze sprawdzić temperatury w pomieszczeniu. Siadał i po modlitwie z reguły zagłębiał się w jedna z broszur które sam przygotowywał dla adorujących. Andrzej, Basia i Madzia wnosili na ten czas dziwny spokój do Kaplicy. Byli oni przykładem jak należy adorować Najświętszy Sakrament dla tych co w tym czasie byli w Kaplicy.
Nocna Adoracja
Na nocne adoracje z soboty na niedzielę przychodził tylko Andrzej. Przynosił ze sobą poduszkę do siedzenia bo to był długi dwugodzinny dyżur. Pamiętam Go siedzącego w skupieniu, w swoim ulubionym pulowerze. Często coś czytał. Tam też po raz pierwszy widziałem Go leżącego krzyżem na podłodze przed Najświętszym Sakramentem. Taka forma Adoracji nie jest pobożnością na pokaz ale wielkim uniżeniem przed potężnym Panem Bogiem u którego stóp nie jesteśmy nawet pyłem pyłu. Prawdopodobnie Andrzej był pierwszym który tą formę adoracji zapoczątkował w Kaplicy.
Broszury
Kolejna charakterystyczna scena naszych spotkań to tablica z broszurami przy wejściu do Kaplicy. Andrzej sam przygotowywał te broszury i często drukował je własnym sumptem. Widziałem jak z wielkim pietyzmem przegląda broszury w gablocie na ścianie żeby się upewnić czy nie są pomieszane. Jeśli znalazł jakąś broszurę w złej przegródce przekładał ja na właściwe miejsce. Był pewnie dumny jak widział że adorujący z tych broszur korzystają a czasem je zabierają do swoich domów.
Broszury te były przeznaczone dla wszystkich, dla tych co dopiero zaczęli chodzić do Kaplicy i dla tych co chcieli zgłębić swoją wiedzę o Panu Bogu i Jego Adoracji.
Rozmowy
Nasze rozmowy nie miały jakiegoś utrwalonego schematu. Mogły rozpocząć się przy tablicy z broszurami albo w przedsionku przed drzwiami do Kaplicy, tak po dziennym jak i po nocnym dyżurze Andrzeja i mogły trwać nawet do godziny. Pewnie ci nieliczni którzy znajdowali się w okolicach kościelnego parkingu po pierwszej w nocy dziwili się co dwóch facetów ma takiego ważnego do obgadania o tak późnej godzinie.
Tematy naszych rozmów były bardzo różne. Mogły one dotyczyć bieżących wydarzeń w parafii, spraw związanych z adoracją a także szerszych tematów związanych z obecną sytuacją Kościoła. Andrzej dużo na ten temat wiedział i chętnie się dzielił swoimi przemyśleniami.
Tak zapamiętałem Andrzeja, jako cichego, małomównego, skupionego na sprawach Wieczystej Adoracji i Kościoła.
Był też drugi duchowy wymiar jego charakteru, czyli szukanie bliższych więzi z Panem Bogiem, próbującego zmienić na lepsze siebie i innych. Jak przystało na osobę głęboka wierzącą niósł cierpliwie i z pokorą krzyż który dostał na swoją drogę życia.
Żegnaj Przyjacielu, będzie nam Ciebie bardzo brakowało.
Requiem aeternam dona ei, Domine, et lux perpetua luceat ei. Requiescat in pace. Amen.
Marek Tęczar