Grzegorz Górny broniąc tych milionów posuwa się do intelektualnego kłamstwa. Twierdzi, że jest to zgodne z zasadą pomocniczości o jakiej pisałem tydzień temu. Za 5 milionów dewastuje myślenie o polskim państwie jako dobru wspólnym
Jest zima, zatem biegam w górach na nartach, zachwycam się pięknem krajobrazu i czasem omijają mnie większe i mniejsze afery, jakie dzieją się na nizinach. Pisząc przed tygodniem o polskim systemie państwowym, zbudowanym na kłamstwie socjalistów/komunistów, nawet nie wiedziałem o aferze aktualnie największej, bo rządowej. Na tyle największej, że dotarła w końcu w Beskid Niski. Dziękuję, Koledzy.
Poruszę tu jeden przypadek: 5 milionów złotych przekazanych przez ministra Czarnka dla fundacji Polska Wielki Projekt. Jej prezesem od listopada pandemicznego 2020 roku jest właśnie Grzegorz Górny, jeden z moich ulubionych publicystów. Dotychczas szanowałem go za wyważony, chrześcijański stosunek do rzeczywistości i prawdy.
Gdy chcę się dowiedzieć jakie mam mieć zdanie, będąc patriotą zgodnym z aktualną linią Partii, wchodzę na portal braci Karnowskich. Tak też zrobiłem teraz. I szybko trafiłem na tekst Grzegorza Górnego, odpierającego (niesłuszny) atak lewicowych polityków i dziennikarzy.
https://wpolityce.pl/
Grzegorz Górny w długim elaboracie, uzasadniającym 5 milionową dotację dla projektu, którym kieruje, posuwa się do intelektualnego kłamstwa. Po jego wygłoszeniu powinien przynajmniej się zaczerwienić, co pewnie się stało. W tekście tego nie widać. Przeczytajcie cały.
O pomocniczości jako chrześcijańskiej zasadzie ładu społecznego i państwowego pisałem przed tygodniem. Co na ten temat sądzi Grzegorz Górny?
Wiadomo, że państwo polskie kieruje się zasadą pomocniczości, która jest zapisana nawet w Preambule Konstytucji RP. W myśl owej zasady po upadku komunizmu państwo przekazało setki milionów złotych ogromnej liczbie różnych instytucji pozarządowych, wspierając ich rozwój infrastrukturalny, konkretne programy, a nawet gromadzenie kapitału żelaznego. Zgodnie z panującą zasadą subsydiarności Fundacja Polska Wielki Projekt, mając na względzie swój dotychczasowy dorobek, postanowiła pozyskać siedzibę dla planowanego Domu Trójmorza. W tym celu wzięła udział w konkursie Ministerstwa Edukacji i Nauki dotyczącym rozwoju potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania – i stała się jednym z beneficjentów tego konkursu.
Zasada pomocniczości (subsydiarności) jest zapisana w Konstytucji, jak wiele innych szczytnych haseł. Nie jest jednak stosowana w życiu społecznym i państwowym. Znaczenie jakie nadaje jej Grzegorz Górny jest intelektualnym kłamstwem, odwrotnym niż pierwotne, przypisane jej od początku przez Kościół Katolicki. To kłamstwo jest zarazem bardzo niebezpieczne dla polskiego myślenia o państwie. Dlaczego?
Byłem raz na kongresie Polska Wielki Projekt. Wszechobecny był na nim bełkot intelektualny. Nie były poruszane istotne dla Polski sprawy. Dominowała dbałość o wyżyny intelektualne w oderwaniu od otaczającej nas rzeczywistości i bez przełożenia na konkretne działania. Dlatego nie zamierzałem więcej marnować swojego czasu. W odróżnieniu od corocznych uczestników, marnujących swój czas i nasze pieniądze.
Żeby zrozumieć ideę przyświecającą temu projektowi, należy się cofnąć do jego genezy. Polska Wielki Projekt począł się w lecie 2002 roku. W Willi Decjusza w Krakowie. To tam napuszone grono dostojnych profesorów przekonało Jarosława Kaczyńskiego dla finansowania intelektualnego alibi dla przyszłych rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Partyjna inicjatywa, sformatowana jako państwowa i patriotyczna, miała pozyskać dla Partii środowisko intelektualne, nie do końca utożsamiające się z Bronisławem Geremkiem, Unią Wolności i Gazetą Wyborczą.
Fundusze zaangażowane przez Prawo i Sprawiedliwość w to przedsięwzięcie, niestety zadziałały ze szkodą dla całego dzieła. Filozoficzno-socjologiczne wyżyny intelektu nie przełożyły się w żaden sposób na wypracowanie planu naprawy państwa. Kongres nie zajął się systemowymi przyczynami upadku państwa polskiego. Czego doświadczamy obecnie, żebrząc o unijne fundusze. Dla prowizji z tym związanych, zasilających kieszenie partyjnych przyjaciół.
Kongres poprzestał na głoszeniu szczytnych haseł, zgodnych z oficjalną linią PiS. I z racji uprzedzającej grzeczności, jaką emanują poważni akademicy, nie podjął nawet próby podważenia, odziedziczonego po komunizmie systemu zarządzania Polską. Myślenie o państwie było bowiem zarezerwowane dla Jarosława Kaczyńskiego, jego śp. Brata i do pewnego momentu nieżyjącego już trzeciego bliźniaka, Ludwika Dorna.
Pomysł dla Polski w ich wydaniu był klasycznie lewicowy i centralny. Przejęty po Władysławie Gomułce i Edwardzie Gierku, przy historycznym nawiązaniu do przedwojennego PPS. Zakładał centralne, ręczne sterowanie państwem za pomocą zaufanych ludzi. I brak wpływu na państwo zwykłych obywateli.
Brak jego krytyki przez intelektualistów, uczestników Kongresu Polska Wielki Projekt, doprowadził do uwiądu myśli państwowej w Polsce. Gdzie aktywność intelektualna sprowadza się do skutecznego pozyskiwania dotacji od państwa, które nam wcześniej te pieniądze odbiera. Na tym pomyśle wyrosła duża grupa darmozjadów, udających społeczeństwo obywatelskie.
Do takiego stanu rzeczy przyczynił się projekt pn. nazwą Polska Wielki Projekt. To wina Kongresu, jego znamienitych uczestników, że:
– daliśmy się ograć jak dzieci w Parlamencie Europejskim, a przecież siedzą tam prof. Krasnodębski i Legutko;
– nie wypracowaliśmy programu rozwoju Polski w oparciu o wewnętrzne zasoby naturalne i społeczne;
– daliśmy sobie wcisnąć potworka biurokracji niemieckiej, zabijającego ducha polskości;
– wypracowaliśmy model kapitalizmu kliencko-kumpelskiego, uwieszonego u brukselskiej klamki, od niej zależnego i sprzecznego z interesem Polaków i Polski.
Nikt ze słynnych profesorów nie policzył Jarosławowi Kaczyńskiemu kosztów wszystkich 500+, dewastujących etykę pracy. I nie zaproponował przyjęcie innego modelu rozwoju społeczno-gospodarczego. Amerykańskiego, albo angielskiego. Przecież jesteśmy największym tych państw sojusznikiem.
Powinni odejść w niesławie. Odejść z tej miałkiej intelektualnie imprezy powinien też Grzegorz Górny. Dla własnego dobra i zgodności sumienia.
Jan Azja Kowalski
za https://abcniepodleglosc.pl/
PS. Przypadek młodego barmana, pozyskującego 55-milionową dotację z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na nieistniejącą firmę, doskonale wpisuje się w model państwa, jaki firmuje Kongres Polska Wielki Projekt.
Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.