10 marca odbyło się pierwsze posiedzenie komisji etycznej Izby Gmin, która właśnie rozpoczęła prace nad studium dotyczącym zagranicznych ingerencji w działanie kanadyjskich instytucji demokratycznych i naruszeń praw własności intelektualnej. Pierwszego dnia przed komisją stanął Cheuk Kwan, wiceprzewodniczący Toronto Association for Democracy in China. Mówił o próbach wywierania wpływu na wyniki wyborów w Kanadzie przez Chiny. Stwierdził, że sprawy ujawnione ostatnio przez media to tylko wierzchołek góry lodowej. Dodał, że antychińscy aktywiści doskonale wiedzą, których kandydatów na posłów faworyzują Chiny. Powiedział, że najprawdopodobniej jest w stanie wymienić 11 polityków, o których wspominało CSIS (mówiąc o kandydatach finansowanych przez chiński reżim w czasie wyborów do Izby Gmin w 2019 roku).

Kwan wyjaśnił, że znając chiński język i kulturę, rozumie sposób działania Komunistycznej Partii Chin. Dlatego doniesienia CSIS go nie dziwią.

Poseł Bloc Québécois, René Villemure, poprosił Kwana o wymienienie okręgów wyborczych, w których doszło do ingerencji Chin. Kwan przypomniał o znanym przypadku konserwatysty Kenny’ego Chu, który padł ofiarą kampanii dezinformacyjnej po tym, jak podjął starania o utworzenie rejestru zagranicznych agentów, i ostatecznie stracił mandat poselski w Kolumbii Brytyjskiej w 2021 roku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Inny przykład dotyczył okręgu Markham-Unionville, w którym wyniki były „wielce podejrzane”. Konserwatysta Bob Saroya w 2019 roku uzyskał 48,9 proc. głosów, a kandydat partii liberalnej Alan Ho – 38,4 proc. W 2021 wygrał z kolei kandydat liberałów Paul Chiang zdobywając 48,6 proc. głosów. Saroya był drugi (41,9 proc.). Kwan stwierdził, że kandydat partii liberalnej był powiązany z Chinami.

Kwan podsumował, że wtrącanie się Chin w kanadyjskie procesy demokratyczne budzi poważne obawy. Zauważył przy tym, że chińskie ingerencje są stopniowe i łagodne. Dzięki temu jednak, że działania są prowadzone od lat, to pozostają niezauważone przez większość Kanadyjczyków.