Ledwo przed dwoma tygodniami barowaliśmy się w tym miejscu z problemem “gdulizmu”. Wszelako widzę dziś, że to klasyczny eufemizm był. W każdym razie w konfrontacji z tytułem dzisiejszym.
Nic na to nie poradzę, jakem Lizęga. Nawet nie będę próbował – bo oto Marcin Kierwiński zaćwierkał. W sensie, że dał głos, odezwał się, mianowicie na Twitterze. Na jaki temat? Na temat prezesa Kaczyńskiego, to jasne. Oni tam, na opozycji, nie potrafią rozmawiać o czymkolwiek, jeśli wprzódy nie założą sobie na nosy prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Metaforycznie. W charakterze okularów. Proszę, to Kierwiński o Kaczyńskim: “Ten człowiek to jest po prostu porażka. Na każdym polu. Dosłownie na każdym…”
“Czytałeś ostatni ćwierk Kierwińskiego?” – zapytałem człowieka bogatego w wiedzę ogólną oraz doświadczenie medialne. “Czytałem” – odparł, dodając: “I powiem ci, że pierdnąć w stronę Kaczyńskiego każdy głupi potrafi. Ale zrobić to tak, żeby samego siebie na parę lat do przodu zasmrodzić, najlepiej umie Marcin “Porażka” Kierwiński” – podsumował.
Zgodzić się z człowiekiem mądrym to sama przyjemność. Boć samą prawdę oznajmił mój rozmówca: po jednej stronie postać trzęsąca polską sceną polityczną od lat wielu, i nieważne, że trzęsąca w dobrym i w złym znaczeniu tego słowa, po drugiej zaś, przepraszam bardzo, “pierd” pana Wielce Szanownego posła.
***
Albo to weźmy, to też od Kierwińskiego i też pod adresem PiS-u. Tym razem w związku z samobójstwem syna posłanki PO: “Robicie politykę. Jak na wszystkim”. Tak kłamać nie spróbowałby nawet drewniany Pinokio. Zahaczyłby nosem o ścianę, choćby stał na wydmie, pośrodku pustyni.
Ot, cały Kierwiński. W każdym razie z nazwiska. A z charakteru? Nie powiem, staram się albowiem nie przeklinać publicznie. Niby co mają robić osoby uczestniczące aktywnie w systemie sprawowania władzy ufundowanym na działalności w przestrzeni publicznej przynajmniej teoretycznie? Co sam Kierwiński robi, jeżeli nie politykę? Przecież nie jajecznicę? Pomijając fakt, że – jak się wydaje – niewłaściwie rozumie termin “polityka”.
Dalej idźmy, skoro tyle Kierwińskimu nazbierało się, że aż zgrillować, czy lepiej: udręczyć, postanowiliśmy tego pana. Korzystając z okazji, wytknijmy również inny kłopot posła Macieja z logiką: “Jeżeli ktoś udostępnia swoje terytorium na działania armii inwazyjnej, to przystąpił do wojny” – tak wziął sobie Kierwiński i tak sobie powiedział. Nie zauważył widać, skąd bierze i co. My w takim razie zauważmy: jeśli ktoś wysyła walczącym czołgi, inny sprzęt wojskowy oraz amunicję, załączywszy do tego dane z rozpoznania satelitarnego, niechby wyłącznie celów militarnych, a dotyczących, przykładowo, lokalizacji magazynów sprzętu czy amunicji, to ktoś taki pomaga napadniętemu, samemu w wojnie nie uczestnicząc? Ejże.
Wiem, wiem. Dialektyk Kierwiński nie jest jedynym posłem rodem z piekła, spośród posługujących się sprawnie “polityczną” odmianą logiki, to jest logiką skapującą z wolnoobrotowej wyciskarki do owoców. Czy tam do warzyw. Czy innego medialnego urządzenia, dajmy na to siekającego. Nota bene, podobnej postawy mądrością nazwać nie sposób, więc i czego zazdrościć Kierwińskiemu nie ma. No raczej. Lub innymi słowami: pan poseł nie ma w sobie mądrości za grosz, z całą pewnością zatem z nikim nie podzieli się czymś nie posiadanym, a tym bardziej na sprzedaż nieposiadanego zaoferować w stanie nie jest.
***
Podsumowując: ludzie kierwińskopodobni, persony dostatecznie inteligentne, by na co dzień trwać w sprycie i wyrachowaniu, logikę nieodmiennie biorą pod buty. “Brać logikę pod buty” oznacza, że traktuje się logikę przedmiotowo. Tak jak pasuje w danej chwili. Można zaryzykować twierdzenie, że tacy ludzie zachowują się niczym niektórzy pederaści, to jest wedle znanej recepty pt.: “Raz dziewczynka, raz chłopaczek, wtedy życie ma swój smaczek”. Czy jakoś podobnie. Jednakowoż degrengolada, nawet gdy skuteczna, sukcesem się nie staje. Porażająca jest ohyda ludzi kurwińskopodobnych. Że nawet nie chce mi się poprawiać literówek.
Na koniec przykład, nie przesadzajmy z literówkami: kierwiństwa, lecz w wymiarze międzynarodowym. Proszę posłuchać: “Nie sądzę, że Chiny będą wspierać militarnie Rosję w wojnie przeciwko Ukrainie, ale jeśli tak się stanie, to będzie to oznaczać ich udział w wojnie” – zapowiedział Ołeksij Daniłow, sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Prawda, że powyższego nie wypada uznawać za objaw kierwiństwa jedynie z ukraińskiej perspektywy?
A co z naszą, pyta ktoś? W takim razie pyta słusznie. Bo ze słów Daniłowa wychodzi, że – wspierając Ukrainę militarnie – udział w wojnie już bierzemy. Lub, co zauważył nasz francuski przedstawiciel, ambasador Rościszewski: “Albo Ukraina dzisiaj obroni niepodległość, a jeśli nie, będziemy zmuszeni, by włączyć się w ten konflikt”, i co potwierdził przedstawiciel Polski na Ukrainie, ambasador Cichocki: “Przecież to jest oczywiste, że upadek Ukrainy oznacza wojnę w Polsce”. Co z kolei nasze władze zdementowały w tempie szybszym niż F-35 chowa podwozie, unosząc się w przestworza. Nawet F-35 obciążony bombami naprowadzanymi laserowo.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl