Koronacja Karola III pokazała jak wielką wydmuszką jest nasza dzisiejsza zachodnioeuropejska cywilizacja. Kiedyś wypełniała ją chrześcijańska treść, dzisiaj pozostał blichtr i klejnoty.
W Kanadzie sytuacja jest jeszcze bardziej śmieszna, bo instytucja monarchii została zawieszona nie na Bożym porządku, lecz na płatku śniegu. Otóż, kanadyjska komisja heraldyczna podjęła decyzję o zmianie herbu, który wszyscy mamy na paszportach, w którym zamkniętą koronę oznaczającą suwerenność wieńczy krzyż, jako oznaka porządku świata; że władza króla od Boga pochodzi i jest służebna wobec wartości, które ten krzyż niesie, a więc król również jest podporządkowany prawom Bożym, których przekroczyć nie może.
Tę hierarchię zastąpiono totalnym błazeństwem umieszczając na koronie zamiast krzyża symboliczną „śnieżynkę” Orderu Kanady i jakieś takie kulki śnieżne po bokach.
Order Kanady ustanowiony w latach 60. wzorowano właśnie na 6-bocznej śnieżynce. Kształt płatka śniegu został zaczerpnięty z hasła Encyklopedii Americana na temat kształtów śnieżynek. To z kolei zostało zaczerpnięte z przełomowych prac nad kryształami śniegu, prowadzonych przez profesora Ukichiro Nakayę, znanego japońskiego naukowca i eksperta w dziedzinie formowania się śniegu.
Symbolika płatka śniegu na orderze ma reprezentować kanadyjski klimat – to tak całkiem na poważnie.
A więc władza kanadyjskiego króla Karola III najwyraźniej pochodzi od królowej śniegu.Może też nawiązuje do naszej „walki z klimatem” i globalnym ociepleniem; że chcemy te śnieżynki jakoś ratować, żeby nam się nie roztopiły, czy coś w tym stylu? Sądząc po poziomie rządzących nie jest to wcale wykluczone.
Kiedyś w PRL-u „przyjaźń” ze Związkiem Radzieckim wpisano do konstytucji. Gdyby tylko zmiana konstytucji w przypadku kanadyjskiej konfederacji była łatwiejsza, z pewnością wpisano by do niej „walkę z klimatem” czy coś równie idiotycznego.
Tymczasem przez Toronto przeszła druga parada 3-majowa. Trochę nieudana przez ulewny deszcz no i trochę przegadana, bo naprawdę trzeba być politykiem złej maniery, żeby podczas ulewnego deszczu samemu stojąc pod dachem, gadać i gadać banały.
Nie będę przemówień omawiał; jedno, znaczące i krótkie Pierrea Poilievra zamieszczamy wewnątrz numeru, jak widać można się było streszczać, a przede wszystkim, nie wszyscy musieli przemawiać.
Naprawdę położono imprezę i były osoby, które nie zdzierżyły. Sam słyszałem od jednej pani Góralki, że młoda rodzina nie wytrzymała i poszła z małymi dziećmi do domu. Ludzie gromadzili się „po bramach” czekając aż wreszcie na scenie przestaną mówić.
Zresztą podczas przemówień, Górale stojący przy ratuszu, zaczęli grać dając przemawiającym do zrozumienia o co chodzi, ci jednak dalej uparcie brnęli w swe słowa. Na nich nie padało. Nawiasem mówiąc, długie banalne przemowy to zły obyczaj, nie poprawiający siły przekazu; krótko, a dosadnie jest z pewnością bardziej skuteczne – patrz przemówienie lidera opozycji. Tym razem konsul Ukrainy miał polską kokardę, a nie na odwrót. Niewątpliwie to plus.
Pozytywne było to, że z paradą przejechali motocykliści, co prawda, klub się niedawno podzielił na dwa, ale najwyraźniej siła odpychania nie jest na tyle duża, by motory nie mogły jechać blisko siebie.
Dopisali też w wielkiej liczbie harcerze. Miejmy nadzieję, że za rok pogoda dopisze i będzie dużo straganów nie tylko z jedzeniem. Jeśli już o jedzeniu mowa, to dziękuję właścicielowi Polcan II za kiełbaskę, którą mi zaoferował właśnie w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, że od rana nie jadłem.
Szczerze mówiąc, promocyjna wartość tegorocznej parady była niewielka ze względu na minimalną liczbę przechodniów, kilka konkurencyjnych imprez w mieście (m.in. dodano nazwisko Grzegorza Pierzchały, polskiego policjanta zabitego na służbie do tablicy honorowej), maraton torontoński, no i ze względu na ulewę.
Zachęcam do obejrzenia mojej relacji filmowej w YouTube gdzie znajdą państwo wiele szczerych wypowiedzi.
Andrzej Kumor