Dziś w pełni mogę się delektować wszystkim, co serwuje Wiosna w swej całej okazałości! Co prawda trochę się ociąga i pogodą nie rozpieszcza, ale rozumiem, że z tym wszystkim czekała na mnie 🙂 no i jak jej nie kochać?!
To już trzeci spacer, ale dopiero teraz moje oczy wodziły za jednym z kolorów tym wyjątkowym żółtym, który przyozdabia w ciepło ten zielony kolor traw. Mam w pobliżu Weterana takie swoje skrawki traw, które pozwoliłem sobie zaadoptować, bo nie są zbytnio zadbane, ale kiedy dochodzi do eksplozji wysypu mleczy to nie ma dla mnie nic piękniejszego. Nie mogę wówczas zapanować nad wyobraźnią z niebywałą fantazją rzucam się w ocean żółtych fal i surfuje!.
Kocham wyobraźnie w połączeniu z widokami, które zapierają dech w piersiach, zbieram je do serca po to, aby w chwilach smutku ogrzać się w ich cieple i uciec przed strapieniem. Największy pokój serca daje mi Bóg, a przyroda to Jego dzieło, dlatego tak mi dobrze w jej towarzystwie. Tak sobie myślę, że gdybym miał się narodzić na nowo to tylko, jako artysta, który maluje pejzaże. Spędzałbym swój czas na poszukiwaniu piękna i uwieczniał je na płótnie. No, ale to tylko marzenie, bo oto przyglądam się na żywo wszystkiemu, co wiosna pobudziła do życia i mam lekkie obawy, że coś wyjątkowego mógłbym pominąć…
Zawsze, kiedy wyjeżdżam na spacer jestem podekscytowany tym, co dziś zobaczę, co zmieniło się od ostatniego razu. Jakie ptaszki dziś uraczą mnie swym koncertem, czy to znów będą skowronki? A Może tym razem będzie to niespodzianka?. Czasami mam wrażenie, że cała ta przyroda woła mnie po imieniu, bo gdy spoglądam gdzieś nieświadomie to widzę coś przepięknego i nie uznaję tego za przypadek. To różne rzeczy jak wróbelki wijące gniazdko w żywopłocie, to słodkie, jak co chwila przyfruwają z piórkiem, słomą czy trawą w dziobie i skrupulatnie je układają.
Tuż za Domem Opieki jest szkoła gastronomiczna, a obok niej rozciągają się duże połacie łąk rany tam dopiero jest ogrom mleczy, stokrotek, chabrów i mnóstwo różnych ziół. Z dzieciństwa pamiętam lecznicze liście nazywaliśmy je „bobkowe”, czemu? Sam nie wiem, ale taka była ich potoczna nazwa. Zawsze, kiedy ktoś się skaleczył to zrywał te liście i faktycznie krew szybko była tamowana. Piszę o tym, bo w tym „buszu” traw rośnie wiele tych liści, na, które patrzę z sentymentem…
Lubię tam jeździć, bo kilka razy spotkałem tam bociana i czaple, czułem się jak widz w kinie siedząc w najlepszym rzędzie gdzie nikt nie przesłaniał mi tego przedniego widoku. Czasem zachodzę w głowę, czemu przed wypadkiem pomijałem piękniejsze widoki, kochałem przyrodę zwłaszcza wrzosowiska w naszym lesie. Borze to był skrawek nieba tylko dobudować mały drewniany domek i żyć w jednej symbiozie z przyrodą… Ech łza się w oku kręci, gdy zamknę oczy widzę wszystko, co straciłem, czego nie doceniałem coś, co mogło tak ubogacić moje życie i sprawić wiele radości.
Dziś nie pozwolę, aby cokolwiek mi umknęło i zbieram wszystkie widoki do utkanego przez „Tkacza” przyrody koszyczka ukrytego w moim sercu. Wszystko mnie cieszy wiatr, słoneczko, ocieranie się o żywopłot, śpiewy ptaków i gwiazdy na niebie, które widzę, gdy nocą podniosę się na zagłówku pilotem lekko do góry. Takie zebrane w ciągu dnia radości sprawiają, że zapominam o tym, że coś mnie boli i zaczynam się uśmiechać, śpiewać ulubione piosenki…, po prostu chce mi się żyć! Po wypadku nie wierzyłem, że kiedyś to powiem, a dziś chcę to wręcz wykrzyczeć: Boże dziękuje, że mnie uratowałeś i za życie, jakie mi dałeś! Za rodzinę i przyjaciół, za znajomych i życzliwe mi osoby za wszystkich, których postawiłeś na mojej drodze życia i za to, że pozwalasz mi dalej cieszyć się każdą dobrą sekundą, chwilą, dniem! Kocham Cię mój Jezu!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie! <3 Kochani mamy tu na ziemi jedno życie wykorzystajmy je tak, abyśmy wydali dobre owoce, aby nasz plon był obfity! <3
Szczególnie pozdrawiam osoby z niepełnosprawnością i wszelkimi innymi schorzeniami. Nigdy się nie poddajcie, nigdy i nie traćcie wiary!
Mariusz Rokicki