Prawie 700 strażaków z RPA, Australii, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych ma w ciągu dwóch tygodni przybyć do Kanady, by pomóc w walce z pożarami lasów. Obecny sezon zapowiada się bardzo poważnie.
Na razie w Albercie działa ponad 500 strażaków i pracowników zarządzających sytuacjami kryzysowymi z zagranicy. W piątek przyjechało jeszcze 101 z USA. Pożary lasów szaleją w prowincji od początku maja. Lasy płoną w 63 miejscach, 18 pożarów jest niekontrolowanych.
W całym kraju w ostatni piątek odnotowano 324 pożary, z których 167 było niekontrolowanych, podało Canada Interagency Forest Fire Centre. Wśród nich był pożar Tantallon, w Halifaksie, który zniszczył 151 domów.
W piątek minister ds. zarządzania kryzysowego Bill Blair powiedział, że według prognoz w zachodniej Kanadzie i w Nowej Szkocji można się spodziewać ochłodzenia i deszczu, co powinno trochę pomóc. Ostrzeżenia o pożarach będą jednak obowiązywać w większości prowincji przez 4-5 tygodni.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w Kanadzie spłonęło 27 000 kilometrów kwadratowych lasów. To ponad 10 razy więcej niż średnio w takim czasie w ostatniej dekadzie. 96 proc. tego obszaru znajduje się w Zachodniej Kanadzie i Terytoriach Północno-Zachodnich. W ostatnim tygodniu sytuacja pogorszyła się w Nowej Szkocji i Nowym Brunszwiku. Płoną lasy w Ontario i Quebecu. W Quebecu mówi się o 113 pożarach, w tym 76 niekontrolowanych.
Od maja w Albercie strażakom pomaga wojsko.
Ze względu na zasięg, wielkość i charakter pożarów Canada Interagency Forest Fire Centre poprosiło o pomoc partnerów z zagranicy. Stan Montana miał wysłać do Nowej Szkocji sześć samolotów gaśniczych. 200 strażaków i 15 menedżerów z RPA przyleci do Alberty lada dzień na 35 dni. kolejni zjawią się 10 czerwca. To piąty raz, gdy Kanada i RPA pomagają sobie wzajemnie w gaszeniu pożarów.