Drugiego czerwca premier Morawiecki gościł w Kanadzie, rozmawiał o wielu rzeczach, między innymi o współpracy w zakresie technologii energetycznej – reaktory modułowe, rzeczywiście przedstawiają dużą nadzieję dla czystej energetyki.
Przy okazji rządzący Kanadą nasz nieoceniony narcyz Trudeau usiłował ocieplić swój wizerunek podczas gospodarskiej, wspólnej wizyty na Roncesvalles, gdzie premierzy poszli sobie na lunch do pana Zychli, do Poloneza, a nawet lepili tam pierogi. Nie wiem czy to strona polska zaproponowała, te pierogi czy kanadyjska; w każdym razie była bardzo duża komitywa, obydwaj szefowie rządów zrobili sobie też na koniec misia.
Tak to się robi w polityce, a wiadomo, że w naszym środowisku Partia Liberalna ma trochę do nadrobienia, jeśli chodzi o popularność, zwłaszcza po okresie drakońskich ustaw antypandemicznych i szaleństwa ideologiczne tego rządu. I właśnie wizytę wykorzystano na odcinku polonijnym do tego, żeby wyglądało, że jest miodzio.
Tymczasem na użytek ogólnokanadyjski to o wizycie raczej wspominano w kontekście dla Polski nieprzyjemnym. Krytykowano w mediach głównego nurtu Polskę za tak zwany Lex Tusk, ale przede wszystkim za lgbtq. Trudeau miał zapewnić, że o LGBTQ rozmawiał z Morawieckim, choć nie tak otwarcie, jak z premier Włoch, którą zbeształ na oczach dziennikarzy.
Do tego by besztać Polskę jest nastrój polityczny – lewacy nie popuszczą i Warszawa powinna w takich rzeczach bardzo ostro reagować. A niestety chyba nie reaguje. Myślę, że potrzeba polskim politykom więcej śmiałości – jak o tym mówił niedawno podczas prelekcji do nas prezes Ordo Iuris pan Kwaśniewski.
Oczywiście, przy okazji besztania Polski, wskazano, że poseł Grzegorz Braun zerwał spotkanie prowadzone w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie z historykiem z Ottawy, Grabowskim, który nam Polakom zarzuca mniej więcej to samo, co Niemcom, a nawet więcej. Niemcom oczywiście w to graj.
Nie popieram przemocy, bo sam protestuję, kiedy Antifa nagminnie tego rodzaju przedsięwzięcia tutaj robi zrywając prelekcje ludzi, którzy są niepoprawni politycznie. Również w Polsce lewica zrywała wykłady. Jest to nieobyczajna działalność polityczna. Trzeba się temu przeciwstawiać, ale myślę że w tym wypadku poseł Braun nie miał innego wyjścia. To naprawdę skandal, żeby Niemcy wytykały Polakom „problemy z historią holokaustu”, który państwo niemieckie zgotowało Żydom.
W Polsce, jak wiadomo, obowiązywała kara śmierci za pomoc dla Żydów; w Polsce, jak wiadomo byli szmalcownicy, byli ludzie którzy na tym usiłowali skorzystać, bo każdy naród ma swoje szumowiny i przestępców; ale naród za te szumowiny nie odpowiada. Dzisiaj tymczasem usiłuje się państwo polskie obarczyć odpowiedzialnością za zachowanie takich ludzi, pomimo że większość Polaków zachowała się biernie, a pokaźna część pomagała Żydom mimo obaw przed żydowskimi i polskimi agentami Gestapo; wbrew przepisom władz okupacyjnych. Bo przecież to były przepisy administracji niemieckiej, przepisy państwowe. A dzisiaj Niemcy mają czelność szczuć na nas w swoim instytucie historycznym. Szczerze mówiąc aż mi się ciśnie na usta słowo „won”, które poseł Braun wystosował wobec organizatorów.
Profesor Gontarczyk zganił Brauna, bo uniemożliwił debatę z nieprawdziwymi tezami Grabowskiego. Powiem tak, nie ma szans na normalną debatę publiczną o tych sprawach, dlatego że istnieje bardzo duża asymetria, jeśli chodzi o to, jakie nakłady są przeznaczone na wrogą Polsce narrację, a jakie środki przeznacza Polska. Mamy fundacje, stypendia, granty, których ofiarodawcy oczekują pewnego rodzaju ustaleń.
Polska ma mały wpływ na to, co pisze się w amerykańskich dziennikach czy w amerykańskich mediach głównego nurtu, a ta narracja jest tam kształtowana właśnie przez środowiska Polsce wrogie. W takiej sytuacji postępek posła Browna ani tego nie zmienia dodatnio ani ujemnie. Uświadamia za to wielu ludziom, że nie ma na to zgody. Są rachunki krzywd niezapłacone do tej pory przez Niemców. To Niemcy rozpoczęli tę straszną hekatombę, która się skończyła nieprawdopodobnym kataklizmem dla Polski i Niemcy powinni na każdym kroku za to Polaków przepraszać, a nie aranżować polakożercze seanse we wciąż gościnnej dla nich Warszawie.
Andrzej Kumor