It is economy, stupid – mówił Bill Clinton. Jest kilka powodów, dla których standard życia w Kanadzie będzie się obniżał.
1. Coraz bardziej socjalistyczna gospodarka, rugowanie konkurencji i wolnego rynku – „wybieranie przez rząd zwycięzców” zwłaszcza w kontekście dogmatu ideologii klimatyzmu i planowanej zielonej gospodarki, co skutkuje olbrzymimi dotacjami dla wybranych korporacji, przy jednoczesnym podnoszeniu podatków dla innych. Podcina to innowacyjność i konkurencyjność, wyjaławia glebę, z której wyrastają biznesowi zwycięzcy i zwiększa marnotrawstwo środków.
Gospodarka nabywa coraz więcej cech zbiurokratyzowanej gospodarki planowej, która – podobnie jak to było w socjalizmie – kostnieje i nie uwzględnia nowych wynalazków i rozwiązań. I tak na przykład, nic nie jest przesądzone w kwestii zeroemisyjnego transportu, technologii baterii, ich ładowania, technologii wodorowych czy innych, a Kanada podpisała kilkudziesięcioletnie zobowiązania wsparcia wybranych dzisiejszych technologii w tym zakresie angażując olbrzymie środki budżetowe.
Rozwój przemysłu następuje w oparciu o innowacje, które Ottawa usiłuje wziąć na ręczne sterowanie zwiększając jednocześnie biurokratyczne ograniczenia, zezwolenia i podatki.
2. Źródłem gospodarczej siły Kanady były i nadal są bogactwa naturalne, w tym surowce węglowodorowe, które w bardzo wielu wypadkach mogą być czysto wykorzystywane. Obecny rząd chce by kraj z tych bogactw zrezygnował, co zakrawa na sabotaż gospodarczy – w zamian proponuje się socjalistyczną i dotowaną (z czego?) na wielką skalę „zieloną gospodarkę”.
Zamiast wykorzystać koniunkturę, rządzący liberałowie strzelają sobie i nam wszystkim w piętę z czysto ideologicznego powodu.
3. Upadek edukacji i kulturowy marksizm, który między innymi powoduje obniżenie poziomu nauczania w szkołach średnich i wyższych oraz rezygnowanie z merytokracji w korporacjach i administracji państwowej. Liczą się coraz bardziej: pochodzenie i sprawy społeczne, a więc rzeczy, które doprowadziły do kolapsu Krajów Demokracji Ludowej.
Awansowani są mierni, ale wierni, olbrzymie pole talentów jest grzebane do piachu, po to tylko by realizować cele neokomunistycznej rewolucji socjalnej i budowy nowego społeczeństwa.
Na wszystko to można sobie pozwolić do czasu, kiedy rdzeń systemu gospodarczego i społecznego wciąż funkcjonuje, jednak z chwilą osiągnięcia gospodarczego point of no return, nastąpi odpływ inwestycji i załamanie finansów.
Napływ imigrantów, mógłby tę sytuację ratować, gdyby polityka imigracyjna była nakierowana na przyciąganie talentów – tymczasem w coraz większym stopniu koncentruje się na realizacji założonych pułapów liczbowych. Nowi imigranci zapełniają niskopłatne stanowiska pracy, które w niedalekiej przyszłości mogą być zautomatyzowane, a imigracja nie przyczynia się do poprawy produkcyjności i zwiększania standardu życia. Wydajność pracy w Kanadzie stale się obniża.
A główny problem polega prawdopodobnie na tym, że rządzący nami neomarksiści wcale nie chcą wzrostu, czy nawet utrzymania dotychczasowego poziomu życia przeciętnego Kanadyjczyka. Przyświecają im cele World Economic Forum, ideologii „zrównoważonego rozwoju”, która zakłada obniżenie mierzonego konsumpcją poziomu życia w krajach pierwszego świata. Jeśli tego chcemy dla naszych dzieci i wnuków powinniśmy nadal wybierać kanadyjskich „internacjonalistów” po kursach WEF.
W czasach wspomnianych KDL-i istniał lepiej zorganizowany i bardziej racjonalny Zachód, dzisiaj istnieje coraz bardziej wydajna i racjonalnie gospodarująca Euroazja. Życie nie znosi próżni.
Andrzej Kumor