Programy pracy, programy inwestycji czy plany ekonomiczne opracowywane przez liberałów mają wspólny mianownik – są przesiąknięte obsesją na punkcie koloru skóry i seksualności pracowników.
W czwartek minister ds. zasobów naturalnych, Jonathan Wilkinson, przedstawił ustawę C-50, Canadian Sustainable Jobs Act. Ustawa nie została jeszcze przyjęta. Stanowi ona jednak podstawę do planu tworzenia miejsc pracy w sektorach o niskiej emisji węgla. Poza naciskiem na zerową emisję widać w niej, że tożsamość pracowników ma priorytet nad ich umiejętnościami. Jak wiele liberalnych inicjatyw, plany pracy zawierają odniesienie do polityki tożsamościowej. Wymieniając zasady, którymi należy się kierować podczas przekształcania gospodarki w niskoemisyjną, rząd podkreśla, że ważne jest „tworzenie możliwości zatrudnienia dla grup o obniżonej reprezentacji na rynku pracy, takich jak kobiety, osoby niepełnosprawne, ludność rdzenna, ciemnoskórzy i osoby dyskryminowane rasowo, 2SLGBTQI+ i osoby należące do innych grup domagających się równego traktowania”.
Ustawa C-50 mówi też o utworzeniu rady doradczej, która będzie pomagać rządowi w tworzeniu planów zatrudnienia wspierających przekształcenie gospodarki w niskoemisyjną. Tu oczekuje się od ministra dobieranie składu rady w taki sposób, by odzwierciedlało to kanadyjską różnorodność, różnorodność regionalną i grupy o obniżonej reprezentacji na rynku pracy. Do tego trzeba brać pod uwagę wiedzę ludności rdzennej, subiektywną „wiedzę kulturową” i traktować ją tak, jak wiedzę naukową.
Ustawa C-50 nie została jeszcze przyjęta, ale w innych programach rządowych, które mają coś wspólnego z zatrudnieniem, już widać, że dyskryminacja systemowa jest ich zamierzoną cechą, a nie wadą. Faworyzowanie wybranych grup na podstawie ich tożsamości jest taktyką liberałów, jeśli chodzi o tworzenie miejsc pracy. Na przykład w Canada Summer Jobs Program, zarządzanym przez minister zatrudnienia Carlę Qualtrough, granty przyznawane są pracodawcom, którzy chcą zatrudniać młodzież o innym kolorze skóry niż biały. Na wsparcie mogą liczyć organizacje non profit i małe biznesy, których kierownictwo należy do grup tożsamościowych o obniżonej reprezentacji. Przez dwa lata od 2023 roku w ramach programu rząd chce przyznać finansowanie w kwocie około 400 milionów dolarów.
Minister Qualtrough zarządza również programem Apprenticeship Service. To program subsydiowania stażów w różnych rzemiosłach, przy czym subsydia są dwa razy wyższe dla stażystów, którzy zakreślą pole deklaracji różnorodności. Osoby „nieróżnorodne” – czyli biali, heteroseksualni mężczyźni bez niepełnosprawności, mogą dostać 5000 dol. Każdy, kto identyfikuje się jako osoba przynależna do chociaż jednej z poniższych grup: kobiety, niepełnosprawni, ludność rdzenna, mniejszości seksualne i mniejszości dżender, osoby nie-białe lub nowi imigranci; dostaje 10 000 dol. Tak ministerstwo uczy pracodawców dyskryminacji.
Podobnie jest w szkolnictwie wyższym. W ramach programu Canada Research Chairs (wieloletnie granty dla najlepszych naukowców) stosowany jest system kwotowy, którego kryterium jest różnorodność. Program wymaga, by uniwersytety nie prowadziły rekrutacji w grupach, które przekroczyły kwoty. A kwoty są narzucone przez rząd.
Sytuacja w programach dotyczących inwestycji biznesowych nie jest wcale inaczej. Zamiast jednego programu dla małych firm, liberałowie wydzielają pule środków dla poszczególnych grup. W czwartek został uruchomiony program wspierania przedsiębiorczości LGBT, na który Ottawa przeznaczyła 25 milionów dol. W 2020 roku podobny program był adresowany do przedsiębiorców ciemnoskórych. Przyznano finansowanie w wysokości 300 milionów dol. W ramach innego, 53-milionowego programu, wspierano organizacje non profit kierowane przez ciemnoskórych. Mamy też program dla kobiet, w którym do rozdania będzie 7 miliardów dol.
Idealnie celem programów dotyczących rynku pracy powinno być napędzanie wzrostu gospodarczego. W Kanadzie jednak górę bierze faworyzowanie „dyskryminowanych”.