“Próba zamachu stanu, przeprowadzona przez szefa grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna pokazała, że Federacja Rosyjska nie jest państwem” – stwierdził Daniłow. „Zachód musi zrozumieć, że Rosja została rozbita i nie ma już siły, która mogłaby ją utrzymać w całości” – wyjaśnił.
„Musimy się na to przygotować. Mówimy o tym już od roku. Trzeba mieć na uwadze, że procesów, które już się rozpoczęły w Rosji, nie da się zatrzymać. Rosja się rozpadnie i świat musi się na to przygotować” – podkreślił Daniłow. „Widać, że w Rosji każda grupa wojskowa może działać niezależnie, każdą elektrownię atomową czy broń jądrową można przejąć, a sytuacja w Rosji już wymknęła się spod kontroli” – wyjaśnił.
Jak dodał Daniłow, sytuacja ta może przerodzić się w bardzo niebezpieczny, całkowicie niekontrolowany proces, bowiem jasne jest, że „Imperium Rosyjskie upadło”.
„Zachód powinien pożegnać się z iluzją, że Rosja będzie nadal istnieć w obecnym kształcie. Kreml nie jest w stanie kontrolować tak dużego obszaru, nie ma takiej możliwości. Nawet rosyjskie siły zbrojne nie mogą tego zapewnić, bo druga najsilniejsza armia świata – nie istnieje” – stwierdził Daniłow.
Z ukraińskich prognoz wynika, że po upadku Rosji „wyodrębni się Tatarstan, a także Dagestan zostanie odrębnym krajem, który nie ma nic wspólnego z Rosją. To są kolonie Federacji Rosyjskiej” – dodał doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. (PAP)
ps/
Próba zbrojnego buntu nie wpłynęła na wykonywanie zadań przez rosyjskie wojsko w strefie działań na Ukrainie – zapewnił tymczasem Siergiej Szojgu, minister obrony Rosji.
Szojgu w swojej pierwsze publicznej wypowiedzi na temat rebelii wszczętej w ostatni weekend czerwca przez Grupę Wagnera i jej szefa Jewgienija Prigożyna stwierdził, że “prowokacja” nie wpłynęła na działania jednostek rosyjskich biorących udział w inwazji na Ukrainę. – Żołnierze odważnie i bezinteresownie kontynuowali rozwiązywanie powierzonych im zadań – dodał.
Według niego “próba destabilizacji sytuacji w Rosji” w dniach 23-25 czerwca nie powiodła się “przede wszystkim dlatego, że personel sił zbrojnych “dotrzymał przysięgi i obowiązku wojskowego”.
W czasie buntu Prigożyna wagnerowcy zajęli Rostów nad Donem i Woroneż, ale zatrzymali się 200 km od Moskwy, żeby “uniknąć rozlewu rosyjskiej krwi”. W rozmowy, które miały na celu załagodzenie sytuacji, włączył się jako pośrednik Kremla dyktator Białorusi Aleksandr Łukaszenka.