Przez wiele dekad Kanada była krajem przyjaznym imigrantom. Opinia publiczna, przynajmniej poza Quebekiem, była zgodna – imigrantów uznawano za dobro i witano z otwartymi ramionami. Teraz jednak nastroje zaczynają się powoli zmieniać. 61 proc. Kanadyjczyków uważa, że wyznaczony przez rząd federalny cel imigracyjny przyjęcia 500 000 osób to za dużo, wynika z sondażu przeprowadzonego przez Abacus Data.
Co mogło wpłynąć na taką zmianę nastawienia? Na pierwszy plan wysuwają się dwa czynniki: braki mieszkaniowe i kryzys w służbie zdrowia. Tymczasem premier Justin Trudeau w odniesieniu do przyjmowania imigrantów dalej trwa w przekonaniu, że im więcej, tym lepiej. Wyznacza nowe cele imigracyjne przyjęcia 500 000 nowych imigrantów rocznie, nie licząc osób przyjmowanych w ramach Temporary Foreign Worker Program (ponad 200 000 imigrantów w 2022 roku) i studentów międzynarodowych (ponad 550 000 w zeszłym roku). Oznacza to, że w Kanadzie może przybywać nawet milion ludzi rocznie. Dla porównania nieco ponad milion osób mieszka obecnie w Calgary.
Jednocześnie na liście oczekujących na zabieg chirurgiczny w torontońskim szpitalu SickKids mamy 6509 dzieci (67 proc. przekroczyło już rekomendowany czas oczekiwania na operację). Czasy oczekiwania na lekarzy rodzinnych w niektórych klinikach są najdłuższe od 10 lat. Kolumbia Brytyjska kieruje co najmniej 5000 pacjentów nowotworowych na leczenie do USA.
W kwestii mieszkań Canada Mortgage and Housing Corporation (CMHC) szacuje, że do 2030 roku w Kanadzie powinno powstać 5,8 mln domów i mieszkań, by rynek znów był przystępny. Wiele miast nie ma szans na osiągnięcie celu mieszkaniowego.
Z ankiety Abacus Data wynika, że 11 proc. Kanadyjczyków wśród trzech głównych problemów kraju wymienia imigrację. Dalej 61 proc. respondentów uważa, że zakładany cel 500 000 przyjęcia nowych imigrantów to za dużo. 63 proc. jest zdania, że liczba przyjmowanych imigrantów negatywnie wpływa na sytuację mieszkaniową, a 49 proc. – na sytuację w służbie zdrowia. Tylko 43 proc. twierdzi, że imigracja ma pozytywny wpływ na rozwój gospodarczy.
Tymczasem spora część polityków federalnych boi się zmian polityki imigracyjnej. Nie chcą być posądzeni przez oponentów o ksenofobię i rasizm.