Bardzo ciekawy tydzień dla naszego premiera Justina Trudeau. Czy powinien być zdziwiony? Wydaje się, że nie jest. Szybko wsiada do swojej limuzyny i odjeżdża. Tak było w Halifaksie, w Nowej Szkocji, gdzie na otwarciu igrzysk rdzennej ludności Kanady (Indigenous Games) został wybuczany (booing), czyli po naszemu wygwizdany. Nic mu to nie przeszkadzało, z jeszcze większą mocą pomocniczego nauczyciela aktorskiego (supply teacher of drama) skończył swoje przemówienie w językach: angielskim, francuski, i mi’kmaq (rdzennym języku ludności Mi’kmaq).
Potem miał spotkanie w Belleville (wschodnie Ontario) gdzie protestujący nie tylko go wybuczeli i wygwizdali, ale i uniemożliwili zaplanowane wizyty wśród sprzedawców na lokalnym rolniczym targu (farmers market). Tym razem wsiadł do limuzyny i odjechał.
Mówią, żeby być politykiem trzeba być jak teflon – nic się nie przykleja. Podobna sytuacja do Emanuella Macron z Francji. Francja się wali, Francuzi co i raz masowo protestują. Tym razem chodziło o przedłużenie wieku emerytalnego, Francja płonie z powodu zamieszek etnicznych, a ten sobie mało z tego robi, najwyżej wymienia rząd. I wymienił. Dwóch nowicjuszy (rookies) wywalił. Jest to sprzeczne z jego deklaracjami z 2017 roku, kiedy to deklarował, że będzie tworzył rząd z ludzi nowych, nawet amatorów, a nie ‘aparatczyków’. Czyż nie brzmi to podobnie do tego co robi premier Trudeau? Nominuje wielu nowych, wielu zupełnie nie wiedzących co jest grane. Istne pośmiewisko. Macron wywalił Marlène Schiappa (teka do spraw gospodarki społecznej). Schiappa źle zarządzała Funduszem Marianne, mającym na celu wspieranie stowarzyszeń walczących z mową nienawiści i separatyzmem, po prostu nie wiedziała gdzie poszły te fundusze. Nie pomogło jej także roznegliżowane (do połowy, tylko nie doczytałam się której połowy) pozowanie do magazynu Playboy w kwietniu.
Z kolei (były już) minister edukacji Pap Ndiaye brał udział w zebraniach, w których nie wolno było uczestniczyć białym. Jakim białym, z jakiejś nowej partii? No nie, białym ludziom, Francuzom o białej skórze. Wokizm w pełnym wymiarze zatoczył krąg i pożera własne dzieci. To nie jest moje przejęzyczenie. Możecie sprawdzić. Widać wyraźnie na zdjęciu w Google jak poszukacie Pap Ndiaye.
W Polsce, którą opuszczałam pod koniec zeszłego wieku, był taki strategiczny zwyczaj okopywania się na stanowisku . Polegało to na tym, że ktoś na jakimś kluczowym stanowisku otaczał się nie tylko swoimi ludźmi zgodnie z zasadą mierny ale wierny, ale stwarzał też dodatkowe etaty dla swoich. Tak to powstawała republika kolesiów. Jak widać i do dzisiaj trwa, nie tylko w Polsce. No bo co taki ‘nowy’ może? Nie tylko nie zna się na swojej działce, ale wydaje mu się, że się zna, bo został wybrany, więc za nic nie zdradzi tego, który się na nim poznał i go wybrał. Co tam kompetencje, co tam doświadczenie. To zostawiamy dla maluczkich imigrantów, którym stawiamy zapory nie do przebycia w nostryfikacji dyplomów, ich wykształcenia i nie uznajemy ich poza kanadyjskiego doświadczenia. Wszyscy się zetknęliśmy z ‘no Canadian experience’. Jak zwykle okazuje się, że ‘access to trades and professions’ jest ograniczony tylko dla tych niewybranych, takich jak my, tych z niższej półki. Innych, tych z kasty nominowanej ten wymóg nie dotyczy. Tylko, czy ci panowie Trudeau, Macron (i zapewne inni) tego się gdzieś razem uczyli? Może u Schwaba na World Economic Forum?
Do tego obrazu jak nic pasuje Sławomir Nowak (były) minister sportu w rządzie Tuska, sekretarz Stanu w kancelarii prezydenta Komorowskiego. Po różnych malwersacjach finansowych wyjechał na Ukrainę, przyjął obywatelstwo Ukrainy i nadzorował spółkę budowy dróg (to było jeszcze przed covidem).
Obecnie jego ‘gwiazda’ znów zabłysła, a dziennikarze Marek Pyza i Marcin Wikło w ostatnim numerze tygodnika Sieci zastanawiają się dlaczego sprawa byłego polityka Platformy Obywatelskiej Sławomira Nowaka, mimo bezdyskusyjne dowodów, do tej pory nie skończyła się wyrokiem skazującym. Podobnie jak afera Amber Gold. Popłynęły płotki, a nie ci którzy okradli ludzi tworząc zakazaną kodeksem na całym świecie piramidę Ponzi. Nie w Polsce ta piramida została zakazana dopiero jak tysiące straciły w Amber Gold.
Ale, ale. Muszę jednak sprawiedliwie oddać honor premierowi Trudeau, bo mnie zaskoczył. Nie bał się skrytykować państwa Izrael za rozszerzanie izraelskiego osadnictwa na tereny przyznane Palestyńczykom. Budowa nowych osiedli izraelskich na terenach przyznanych Palestyńczykom jest pogwałceniem międzynarodowych umów – i o tym mówił Trudeau.
Także wyraził nadzieję, że premier Izraela Benjamin Netanjahu wycofa się z planowanej reformy sądownictwa. Izraelska reforma sądownictwa daje uprawnienia ustawodawcze izraelskiemu parlamentowi (Kneset). Ten plan wywołał olbrzymie protesty w Izraelu. Zdaniem premiera Trudeau w najbliższym czasie nie jest planowane spotkanie z premierem Izraela Netanjahu. Czytacie Gońca, to wiecie co to w języku dyplomatycznym znaczy.
Coraz głośniej, i to na arenie międzynarodowej, mówi się o Przesmyku Suwalskim, nazywając go najniebezpieczniejszym punktem NATO. Jest to krótki odcinek granicy pomiędzy Polską a Litwą o długości 85 km, a równocześnie dzielący eksklawę królewiecką przydzieloną przez Roosevelta, Churchilla i Stalina Rosji, od terytoriów Federacji Rosyjskiej. Jeśli was to zawsze zastanawiało dlaczego obszar Królewca należy do Rosji, ale jest od niej oddzielony o te 85 km, to teraz wiadomo o co chodziło Stalinowi. Chodziło o przyszłościowe zachowanie kontroli nad Bałtykiem poprzez wejście klinem między Gdynię (Polska) a Kłajpedę (Litwa).
Ostatnio straszą nas, że najemnicy od Wagnera, trenują armię Białorusi 4 kilometry od polskiego Brześcia, po to aby właśnie przez Przesmyk Suwalski zaatakować Polskę. Zdaniem historyka Piotra Zychowicza atak na Przesmyk Suwalski jest mało prawdopodobny, bo tamtędy nie przebiega żadna droga. Poza tym jak historia nas uczy, najczęściej o tym co się chce zrobić wie naprawdę niewielu zaufanych. Wagnerowcy szkolący Białorusinów mają jakieś zamysły i plany, ale na pewno o tych zamysłach i planach nie będą trąbić. Okazuje się, że teren suwalszczyzny jest bardzo bogaty w metale rzadkie, tak obecnie poszukiwane. Pod koniec komunistycznej Polski były plany rozwoju górnictwa tych metali rzadkich w okolicach Suwałk. Plany upadły po upadku komunizmu. Jedyną wymierną pozostałość tych górniczych planów jest niezwykły wzrost ludności Suwałk do prawie 70 tysięcy. Jak zwykle sprawdza się powiedzenie, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a w tym przypadku bogactwo geologiczne (i nie tylko) suwalszczyzny.
Ach, jakże chciałabym te tereny ponownie odwiedzić!
Alicja Farmus
Toronto, 23 lipca, 2023