Premier Justin Trudeau zadeklarował, że Kanada odegra ważną rolę w uniezależnieniu Europy od rosyjskiego gazu. Nie podał jednak żadnych ram czasowych. Trudeau przemawiał w Summerford, N.L.
Trudeau powiedział, że Europa nie tylko odchodzi od rosyjskich dostaw ropy i gazu, lecz także próbuje przyspieszyć przejście na alternatywne źródła energii, emitujące mniej węgla. Tu właśnie Kanada widzi dla siebie pole do działania.
Rząd federalny wcześniej spotykał się z krytyką i wytykano mu niewykorzystanie możliwości wynikające z potrzeb energetycznych Europy. W marcu dyrektor ds. zasobów naturalnych, energetyki i środowiska w Macdonald Laurier Institute, Heather Exner-Pirot, mówiła, że zegar tyka, a Kanada nic znaczącego nie deklaruje. Inwestorów odstrasza środowisko polityczne. Inwestorzy nie mają pewności, czy projekty mogą być zatwierdzane, a jeśli już zostaną zatwierdzane, czy będą mogły być zrealizowane terminowo. Europa potrzebuje gazu teraz, a Kanada działa wolno w kwestii realizacji dużych projektów. Inwestorzy napotykają na bariery prawne i społeczne. Do tego teraz mamy wysokie stopy procentowe, a każde opóźnienie dodaje kosztów.
W zeszłym roku Kanadę odwiedził kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Podczas spotkania z premierem Trudeau usłyszał, że zaopatrywanie Niemiec w gaz ziemny nie ma przełożenia biznesowego. Konserwatysta Michael Chong skrytykował Trudeau i zauważył, że na bezczynności Kanady wzbogacą się Stany Zjednoczone. Zauważył, że nowo wybudowany terminal LNG przyjął pierwszy transport gazu ziemnego z USA, a nie z Kanady. Niedługo po otrzymaniu kanadyjskiej odmowy, Niemcy podpisały kontrakt z Katarem na dostawę dwóch milionów ton LNG.
Dane Międzynarodowej Agencji Energetycznej pokazują, że import LNG do Europy wzrósł w 2022 roku o 63 proc.