Dwa tygodnie temu pisałam o tym, że wszyscy powinniśmy wziąć udział w przeciwstawieniu się handlu i wykorzystywaniu dzieci przez zorganizowane międzynarodowe szajki pedofilów. Po obejrzeniu filmu Sound of Freedom (Dźwięk Wolności, jeszcze nie wszedł na ekrany polskie) apelowałam, aby wszyscy, którym los dzieci nie jest obojętny, film obejrzeli. Jest to film o procederze wykradania dzieci do celów wykorzystania seksualnego przez pedofilii.
Możecie coś w tej materii zrobić, nie tylko biernie słuchać ideologii tych, którzy nic złego w tym nie widzą, propagowanej zbyt często przez wpływowe figury ze świata artystycznego, politycznego, elitarnego, i zazwyczaj bogatego. Profesjonalni specjaliści ustalają strategię wmanipulowania nas w czyjeś (a nie nasze) poglądy i zachowanie. Nareszcie możecie wyrazić swoją opinię poprzez proste wykupienie biletu i obejrzenie tego filmu. Film w reżyserii Alejandro Monteverde (także autor scenariusza) od wejścia na rynek amerykański i kanadyjski cieszy się niespotykaną popularnością, co przekłada się na miliony zarobione przez film. Miliony, które zostaną wykorzystane do zwalczania haniebnego handlu dziećmi.
Politycy, którzy liczą na każdy głos potencjalnego wyborcy, uważnie obserwują co sądzi, najczęściej milcząca, większość. To od tej większości i tego jak my – ta milcząca większość głosuje – zależy życie polityka. Więc nie dajmy się, i wyraźmy swoją opinię. Tym bardziej, że tym razem jest to takie proste. Nie trzeba brać udziału w z góry ustawionych dyskusjach, gdzie wolno myśleć tylko w jeden ‘właściwy’ sposób. Spróbujcie myśleć inaczej, to zastaniecie wyzwani od ignorantów, którzy nic nie rozumieją, albo i faszystów – to ostatnie to tak modna obelga lewackich neomarksistów. To my nie rozumiemy, bo jesteśmy zacofanymi (i zgodnie ze stereotypem) niewykształconymi etnikami, z jakichś dziwnych grup etnicznych, które szczycą się swoimi strojami i tańcami ludowymi. Byłam, widziałam i doświadczam na własnej skórze. Powtarzam się, ale czasem trzeba. Po to żeby coś zostało, trzeba to powtórzyć trzykrotnie: na początku przekazu, rozwinąć w środku, i podkreślić na końcu. Tak nas uczył kanadyjski filozof specjalizujący się w przekazie mediów Marshall McLuhan (1911- 1980).
Film jest wyprodukowany na podstawie udokumentowanej działalności Jima Ballarda, byłego specjalnego agenta federalnej agencji bezpieczeństwa wewnętrznego (były departament Homeland Security), który swoim zdeterminowaniem uratował kilkadziesiąt dzieci z okrutnych karteli międzynarodowego parających się handlem dziećmi. To nie jest opowieść z wierzchołka góry lodowej, tylko dla bogatych royalsów (jak były książę Andrzej z brytyjskiej rodziny królewskiej). Zarządzający tą szajką pedofilii Jeffrey Epstein w końcu wylądował w więzieniu, gdzie w strzeżonej 24/7 celi popełnił samobójstwo. Dziwnie w tym czasie kamery nie działały. Skoro nie żyje, to już nikogo (wpływowego, bogatego i znanego) nie sypnie. Tak to się robi. Ale… Oprócz wierzchołka góry lodowej, proceder porywania i wykorzystywania dzieci dalej kwitnie, a handel ludźmi ma się dalej dobrze. To nic nowego. W wiekach średnich odbywały się (głównie z Europy) krucjaty, inaczej zwane wyprawami krzyżowymi, których celem było odbicie Jerozolimy z rąk innowierców, opieka nad pielgrzymami do Ziemi Świętej i opieka nad Grobem Jezusa. Do dziś działają w Polsce odłamy zakonu Bożogrobców. Przykładem jest bazylika Grobu Bożego w Miechowie, w którym już w roku 1163 Jaksa z rodu Gryfitów ufundował kościół i klasztor. Dwie krucjaty (z 1212 roku) są nie na darmo zwane dziecięcymi, bo brały w nich udział głównie dzieci. Tysiące dzieci. Jedna krucjata dziecięca wyruszyła z Francji, druga z terenów Niemiec. To niewinność dzieci miała doprowadzić do wyzwolenia Jerozolimy. Po dotarciu dzieci do brzegów morza Śródziemnego, samo morze miała się rozstąpić, aby dzieci mogły przejść do Ziemi Świętej. Dziś byłoby to nie do pomyślenia. Większość dzieci pomarło w drodze, bo nie było zaplecza ani noclegów, ani posiłków. Niestety, tym, którym udało dotrzeć się nad brzeg morza Śródziemnego woda się nie rozstąpiła. W Genui znalazło się kilku kupców, którzy zaoferowali przewieźć dzieci bezinteresownie siedmioma statkami do Ziemi Świętej. Dwa statki zatonęły zaraz po wyruszeniu z portu. Reszta, to znaczy pięć statków, została sprzedana handlarzom niewolników, i dzieci wystawione na sprzedaż w Bagdadzie i innych ośrodkach handlu niewolnikami. Piszę o tym dlatego, żeby przypomnieć, że handlu dziećmi jako intratnego biznesu nie wymyślili współcześni, ale współcześni (to znaczy także i my) mamy moc sprzeciwienia się temu, a co za tym idzie wyeliminowania poprzez wsadzanie do więzień alfonsów i pedofilii, dla których dziecko nie jest istotą ludzką, tylko przedmiotem zaspokojenia swoich seksualnych chuci.
W Polsce przy Uniwersytecie Warszawskim powołano Ośrodek Badań Handlu Ludźmi. W jednym w wywiadów profesor Zbigniew Lasocik z tego ośrodka szacuje (na podstawie dostępnych statystyk), że w czasie migracji zapoczątkowanej w roku 2015 (głównie do Niemiec, Szwecji, Belgii, Holandii, Francji) ‘zgubiono’ 12 tysięcy dzieci. To znaczy je zarejestrowano, ale potem gdzieś zniknęły, i nie wiadomo co się z nimi stało. Liczba dzieci zagubionych jest tak duża, że nawet z dużą granicą błędu jest porażająca. Czy była kanclerz Niemiec Angela Merkel także do tych dzieci adresowała w roku 2015 swoje słynne ‘Willkommen’ (Witamy)?
Profesor Lasocik zwrócił także uwagę, że przy całej dobroci polskiego społeczeństwa w przyjmowaniu i pomocy Ukraińcom, nie zostały wprowadzone żadne środki zabezpieczające. Od czasu do czasu dochodziły tylko słuchy, o jakimś tam kacapie, który wykorzystywał seksualnie Ukrainkę, którą do siebie przyjął. No właśnie od czasu do czasu. A co z dziećmi? Nie wie nikt. To lekcja, z której należy wyciągnąć wnioski i je zastosować.
W Toronto zaistniał kryzys azylancki, bo tych proszących o azyl, nie ma gdzie ulokować. Jest ich za dużo, na ilość istniejących miejsc noclegowych. Oszalałe z szukania dramatów media pokazują tych azylantów koczujących na ulicach. Tylko… Dlaczego ich nikt z ich własnego środowiska emigracyjnego nie przyjmuje? Tak jak zrobili to i robią Polacy? Od napaści Rosjan na Ukrainę do Polski przyjechało około 12 milionów Ukraińców, z powrotem do Ukrainy wyjechało 9, część przejechała tylko przez Polskę, osiadając w innych krajach, między innymi w Kanadzie.
Okazuje się, że w Kanadzie osoba starająca się o azyl, musi być najpierw sprawdzona, czy nie jest zwykłym rzezimieszkiem. To trwa. Ilu takich ‘rzezimieszków’ dostało się z Ukrainy do Polski, tego nie wie nikt. Na pewno byli, ale większość potrzebowała pomocy, i co najważniejsze ją otrzymała. I tu dochodzimy do sedna różnic kulturowych. Polacy radzą sobie (także innym) sami. Jesteśmy nauczeni historią, że jak będziemy czekać to się nie doczekamy. A inni?
Moja znajoma Kanadyjka w słynnym zaćmieniu elektrycznym Ontario, i północno wschodniej części Stanów (tak, tak to było już 20 lat temu), bezustannie próbowała się dodzwonić do Toronto Hydro (kompania dostarczające elektryczność), z zażaleniem. Tak długo dzwoniła, aż jej bateria w komórce się wyładowała. A my? Ponieważ nie wiadomo było co się stało, to zbieraliśmy wodę do naczyń (na wszelki wypadek, jakby ciśnienie wody spadło), wyciągnęliśmy pieniądze w bankomatów pracujących na generatorach, i tankowali ile się da benzyny, w tych stacjach benzynowych, które pracowały na generatorach. Zamiast czekać, aż ktoś nas poratuje, organizowaliśmy samopomoc sami. Moja córka zaniosła do samotnej sąsiadki wodę i zaglądała do niej co kilka godzin. Takie małe sprawy, ale świadczą o nas dobrze. Nie dajmy sobie powiedzieć inaczej. I jeśli możemy coś zrobić, żeby zatrzymać handel dziećmi to to robimy.
Alicja Farmus Toronto, 15 sierpnia, 2023