Jeden wirtualny facet uważa, że to jest manipulacja, i że nie ma żadnych rozległych pożarów lasów w Kanadzie. W Grecji też nie ma rozległych pożarów. Owszem są – takie jak corocznie. Niestety znam tego wirtualnego faceta, i pomimo tego, że najpierw go zabanowałam na Facebooku, a potem się z tego Facebooka całkiem wypisałam (co wcale nie jest takie proste, i moje poprzednie życie w postaci kliknięć zostało zaklęte na zawsze w wirtualnych archiwach Facebooka), to zaczęłam od niego dostawać e-maile. Pewnie go Facebook/Meta potraktowali jako tworzącego wiadomości i zamknęli mu dostęp do jego grupy (albo i grup). Tak jak to jest z Gońcem, i innymi mediami kanadyjskimi (i nie tylko, także australijskimi). Świat naprawdę staje na głowie jeśli jakiś Mark Zuckerberg tylko dlatego, że jest twórcą i właścicielem Facebooka (obecnie Mety) stawia warunki państwom takim jak Kanada, Australia i inne, na jakich zasadach wolno im korzystać z jego platformy. Globalna korporacja zachowuje się globalnie – z przyzwoleniem Klausa Schwaba stojącego na czele Światowego Forum Ekonomicznego. My – nauczeni historią, doświadczyliśmy wielokrotnie tego jak te zapędy się kończą. Tak było z Napoleonem, Hitlerem, Stalinem – wymieniając tylko kilku, którzy wiedzieli lepiej. Ostatnio pojawiają się analizy stagnacji (i to głębokiej) w Niemczech, z problemami gospodarczymi Chin. Globalizacja umarła.
Hmm! Niemcy liczyli na bezpośredni tani gaz z Rosji i nie docenili szaleństwa swojego (już byłego) partnera Rosji. Liczą także na swoje wielki inwestycje w Chinach (samochodowe , takie jak Mercedes; czy chemiczne, takie jak BASF). Chyba jednak z kurczącą się gospodarką Chin się przeliczą? Wszystko zaczęło się kołować po pokrzywionym kole. Trudno nadążać. Więc ten facet od zaprzeczania pożarów lasów nie nadąża, i nie nadążając zaprzecza. To mu daje jasną i prostą wykładnię tego co się dzieje. Taka potrzeba sporej grupy, bo ma sporo śledzących. Nie muszę chyba dodawać, że to był ten sam, który mi mówił, że nie mam covida, bo go nie ma. A jak sam zachorował (i to dwukrotnie) to twierdził, że dostał wirusa ode mnie – choć wcale chora nie byłam. Widocznie miałam takiego covida bezobjawowego – tylko skąd on o tym wiedział?
No cóż, tłumaczył sobie zawirowania globalne – jedni eksperci mówili tak, inni inaczej – tak jak rozumiał, co wcale nie znaczy, że ci rzekomi eksperci nam jakoś pomagali. W jednej grupie, w której uczestniczę do dzisiaj słynne stało się powiedzenie ‘jeśli zachorował, to na pewno był zaszczepiony’. I faktycznie zaniemogli głównie ci poszczepieni. Im więcej dawek, tym częściej. Potem mówili, że dzięki tym szczepieniom choróbsko im łatwiej przechodziło. Ale niby skąd wiedzieli, skoro nie mogli tego z niczym porównać? Podobnie jest z pożarami lasów. Niektórzy (ten faciol jest tego przykładem) twierdzą, że to wymysł, żeby nas przestraszyć jeszcze raz. Szkoda, że nie powie tego tym ewakuowanym, i tym, którzy wszystko potracili.
W Kanadzie pożary lasów są na niespotykaną skalę. I to w całej Kanadzie. W Toronto już kilkakrotnie tego lata dym zalegał ulice, a jakość powietrza mogła być zagrożeniem dla zdrowia. Sama tego doświadczyłam, bo kiedyś niepomna niczego jadąc samochodem do pracy, zaczęły mnie bardzo piec oczy. Nic, tylko jestem chora, bo sezon na uczuleniowe chwasty (ambrozja/ragweed, nawłoć/goldenrod, czy babka szerokolistna/broad leaved plantain) jeszcze się nie zaczął w czerwcu. Dopiero jak mi zaczęło wszystko znikać pod mgłą, dowiedziałam się z radia, że to dym z lasów płonących na północy prowincji Ontario i Quebec. Potem mieliśmy jeszcze kilka takich dni. Choć od czasu, kiedy mieszkam w Toronto (ponad 30 lat) taki snujący dym zdarzył się tylko dwukrotnie przedtem. Tegoroczny dym zatruł także dużą część wschodniego (atlantyckiego) wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Yellowknife to stolica administracyjna Terenów Północno-Zachodnich Kanady (Northwest Territories) leżące po północnej stronie Wielkiego Jeziora Niewolniczego i 400 km na południe od koła podbiegunowego. Miasto założono, w latach 30-tych zeszłego wieku, aby obsługiwać kopalnie złota. W latach 90-tych zeszłego wieku na północ od miast odkryto duże złoża diamentów. Miasto jest obsługiwane przez duszpasterzy oblatów, wielu z nich Polaków. Miasto jest siedzibą rzymskokatolickiej diecezji MacKenzie-Fort Smith.
Ludność otrzymała nakaz ewakuacji. Tylko…jest jedna jednopasmowa droga z miasta, a najbliższa miejscowość położona jest ponad 1000 km na południe. Po drodze są stacje benzynowe, ale nieliczne. Wolno było zabrać niezbędne rzeczy i zwierzęta domowe (pets). Ci, którzy nie mieli możliwości wyjechać samochodem, zostali ewakuowani autobusami, albo samolotem do Winnipegu w prowincji Manitoba.
Ewakuacja odbywała się w miarę sprawnie. Wyjeżdżający opowiadają o przykrych widokach popalonych niedźwiedzi i innych zwierząt. To istny armagedon. Z taką ilością lasów spłonęły ptaki, zginęły ryby, cała fauna i flora. Wiele lat potrzeba, żeby życie się odrodziło w takiej spalonej kniei.
Wczoraj w High Parku w Toronto po raz pierwszy od ponad dekady usłyszałam i zobaczyłam wronę. Prawie wszystkie wyginęły z powodu ptasiego wirusa west nile.
Oprócz wron, sójek amerykańskich (blue jays) i miejskich gołębi inne gatunki nie były aż tak dotknięte. Po pożarze lasu nie zostaje nic. Las się odradza powoli, głównie sosnami jack pine, których szyszki są pokryte woskiem topiącym się w pożarze i uwalniającym nasiona. Ten rodzaj sosny występuje głównie w Kanadzie.
Do soboty, 19 sierpnia, w Yellowknife zostały tylko służby porządkowe, medyczne i przeciwpożarowe. Wieści z Yellowknife przez weekend były dobre, bo pogoda się poprawiła, temperatury spadły, i samoloty z bombami wodnymi mogły ponownie podjąć walkę z pożarem. Yellowknife może ocaleć. W prowincji Kolumbia Brytyjska (British Columbia) ogłoszono stan klęski żywiołowej. Wiele domów w Kelownie i dolinie Okanagam spłonęło. Wiele tysięcy ewakuowano. Mieszkańcy często na ewakuację mieli dosłownie pół godziny. Porażające są filmy i zdjęcia właścicieli patrzących jak ich domy płoną. Z wszystkim.
Podobnie było w Grecji, szczególnie na wyspie Rodos. Jednym moim znajomym odwołano wakacje, innych ewakuowano, jeszcze inni dostali super cenę za all-inclusive, ale bez możliwości zwrotu pieniędzy (non refundable). Ryzyk-fizyk – udało im się. Zagrożenie pożarowe minęło, ale sytuacja w samym ośrodku i okolicy była tragiczna. Żałowali, że się połaszczyli, bo było to wszystko bardzo przygnębiające.
Więc proszę nie czytajcie i nie dajcie się wrobić w bycie klakierem do tego bęcwała, który zaprzecza wszystkiemu, bo nic nie rozumie, i jest mu tak wygodnie.
A to jeszcze lato. Długi czas sprzyjający pożarom przed nami. I pamiętajmy, my Polacy pomagamy, sami z siebie. Najlepiej złożyć donację, na przykład przez Salvation Army. W internecie można znaleźć kontakty na wiele prawdziwych fundacji charytatywnych. Ja, jak zwykle w takich sytuacjach, wsparłam opuszczone i potrzebujące opieki zwierzęta.
Alicja Farmus
Toronto, 20 sierpnia, 2023