Imigracja daje Kanadzie dynamikę? Poniekąd. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, czyli w tym jak ten proces jest realizowany – ilu ludzi do Kanady przyjeżdża, skąd oni są i jakie mają kwalifikacje.
Ostatnio okazało się, iż w ubiegłym roku przyjechało do nas prawie milion studentów.
To bardzo ciekawe, że Kanada stała się tak popularna na całym świecie wśród ludzi szukających edukacji. Czyżby poziom naszych szkół zwłaszcza tych policealnych był tak wysoki, że ludzie garną się do nauki w Kanadzie drzwiami i oknami?
Garną się tak tłumnie, że nie można dla nich nawet znaleźć mieszkań, co niedawno wyszło na jaw; mieszkań brakuje, a ceny wynajmu zmuszają lokatorów do wspólnego wynajmowania.
Cóż takiego się w Kanadzie zmieniło, że nagle tylu ludzi zapałało chęcią edukowania się w tym kraju?
Zobaczmy więc do jakich szkół przyjeżdżają cudzoziemcy. Bo milion dodatkowych ludzi rocznie to nasze renomowane uniwersytety chyba jednak nie pomieszczą.
Więc gdzie oni jadą? Gdzie studiują? Nasz publicysta, a mój ulubiony, Stanisław Michalkiewicz, używa często określenia „szkoły gotowania na gazie” czy też „po kursach gotowania na gazie”. I to są właśnie te nasze szkoły, które przyciągają spragnionych wiedzy obcokrajowców!
Wystarczy sobie przepatrzyć listę szkół, które mogą poświadczyć papiery imigracyjne do uzyskania wizy studenckiej. W samym tylko Ontario jest wymienionych ponad 550 takich placówek. Nie chcę tutaj nikogo urazić; może niektóre z nich są rzeczywiście znane na całym świecie… Oto kilka przykładów: Academy of Learning, Affirm College of Healthcare, Culinary Arts, Business and Technology, Ahmadiyya Muslim Jama’at Canada Inc. Art & Technique Academy of Hairstyling and Esthetics, Canadian Automotive & Trucking Institute, Canadian Beauty College, Canadian Casino Gaming College Ltd., Canadian College of Traditional Chinese Medicine, Canadian School of Natural Nutrition, International Academy of Massage, Marca College of Hair and Esthetics, Ontario Truck Driving School, Royal Canadian College of Massage Therapy Inc., World Chinese Medicine and Acupuncture College…
A więc nauka gotowania, układania włosów, (pod coś takiego, co się nazywa Academy of Learning, można włożyć praktycznie wszystko); nauka krupierstwa, masażu (ciekawe czy także erotycznego), chińskiej medycyny tradycyjnej, akupunktury. Słowem wszystkiego tutaj uczymy i stąd pewnie taki wyścig po wiedzę…
A tak poważnie mówiąc, to myślę, że część z tych placówek powstała m.in. po to, by wydawać zaświadczenia dla imigracji.
Wizy studenckie, to jedna z wydeptanych ostatnio ścieżek imigracyjnych. Stąd mamy ten prawie milion „studentów”, którzy się tutaj przygarnęli i niektórzy, jak piszą w gazetach, śpią pod mostem.
Otwarta została kolejna furtka – kolejne obejście oficjalnej imigracji. Nie dość, że zwiększono liczbę imigrantów do prawie pół miliona rocznie, to mamy jeszcze olbrzymią liczbę uchodźców i do tego dochodzą właśnie „studenci” kursów gotowania na gazie, którzy załatwiają sobie przyjazd licząc na możliwość pozostania i pracy. Jeżeli ktoś ma wizę studencką, to nawet jego najbliższa rodzina może tutaj legalnie pracować. Ciekawe tylko dlaczego akurat teraz tak się dzieje; wszak te listy szkół nie pojawiły się wczoraj.
Co się zmieniło?
Myślę, że podejście urzędników imigracyjnych do tego procederu. Po prostu, przyszedł rozkaz, że mamy zwiększać populację. I to na gwałt. Kanada według globalistycznych planów ma liczyć 100 milionów ludzi i to już w roku 2100. Więc proszę sobie policzyć, ile musi przyjeżdżać w każdym roku, żeby ten pułap osiągnąć.
Czy jest tutaj po co przyjeżdżać? Na pewno tak; dla ludzi z biednych rejonów Azji czy Afryki, opieka socjalna czy medyczna w Kanadzie jest dobra. Problem dla nas jest taki, że najpierw się tych imigrantów sprowadza, a dopiero potem myśli o infrastrukturze. Ile nowych szpitali buduje się w Toronto?
Proszę nie zbywać tych tematów machnięciem ręki. Proszę o tym rozmawiać ze swoimi posłami i proszę głosować na tych, którzy z rozsądkiem mówią o imigracji i jej poziomach.
Proszę o te sprawy wypytywać ludzi, na których Państwo mają zamiar głosować i w ogóle podnosić je gdziekolwiek jesteście, przy jakiejkolwiek sposobności.
Wygląda na to, że będziemy mieli bardzo wyedukowane społeczeństwo, skoro co roku zawita milion studentów, to kraj natychmiast stanie na nogi… Będziemy mieli ożywienie gospodarcze i staniemy się hubem innowacyjności, zwłaszcza w takich dziedzinach jak fryzjerstwo, akupunktura, czy wspomniane już gotowanie na gazie. Czemu nie?
•••
Zainspirował mnie pan trener z klubu piłkarskiego Lakeshore United, który powiedział bardzo ważną rzecz; dzisiaj dzieci nie potrafią walczyć o siebie; bardzo często to my, rodzice, walczymy za nasze dzieci. A dzieci są lelum polelum. Dzieci nie potrafią radzić sobie z życiowymi sytuacjami, z sytuacjami porażki i potknięć.
Chodzi o to, by budować w dziecku opór; gdy ktoś na nie niesłusznie krzyczy, albo jak coś mu się nie uda, to żeby potrafiło o siebie zawalczyć, czyli podnieść się i iść dalej swoją drogą.
W sytuacji, w jakiej się znajdujemy, to drugie pokolenie jest już o wiele mniej odporne na przeciwności. A przecież to jest najważniejsza rzecz, którą dzieciom musimy dać – charakter; żeby potrafiły zawalczyć o swoje; nie ulegały presji otoczenia, nie ulegały presji kolegów, potrafiły sobie poradzić z niesprawiedliwością na świecie, z czymś takim, że ktoś będzie ich niesprawiedliwie oceniał, krytykował, odsądzał od czci i wiary, może nawet coś złego im robił. A mimo to one będą potrafiły walczyć o swoje przekonania, o prawdę, w którą wierzą, o sprawiedliwość.
Myślę, że to jest najważniejsza rzecz w życiu, aby każdy z nas w ten sposób potrafił się zachowywać.
No i właśnie pan Adrian Mielec, trener piłkarzy, mi to uświadomił.
Kiedyś było inaczej. Może to jest kwestia mniej komfortowych warunków, może to jest kwestia tego, że w dawnych czasach my od wczesnych lat szczenięcych byliśmy w grupie innych dzieci, na podwórku; że ktoś tam dostał czasem jakiś wycisk, dostał jakiegoś kuksańca i musiał oddać.
Dzisiaj dzieci są samotne ze swoimi smartfonami i dlatego apeluję, żebyśmy tworzyli oazy dobrego wychowania.
Zrobiłem nie tak dawno reportaż o polskich półkoloniach, gdzie małe, polskie dzieci, w pewnym sensie są ćwiczone do dorosłości. Są tam oczywiście, jak to się ładnie mówi, kreatywne, mają WF, pokonują jakieś tory przeszkód…
Twórzmy te oazy w oparciu o harcerstwo, w oparciu o Kościół, w oparciu o różnego rodzaju organizacje, zespoły folklorystyczne itd. W dzisiejszym świecie to jest bardzo ważne dla naszych dzieci, żebyśmy właśnie potrafili dać im umiejętność walki o siebie samych.
Bo świat jest polem boju, świat się nie zmienił i to jest konieczne, żeby bronić własnych przekonań, walczyć o wartości, w które wierzymy.
Bronić siebie.
Andrzej Kumor